Ostatnia odsiecz Lwowa
  • Marek GałęzowskiAutor:Marek Gałęzowski

Ostatnia odsiecz Lwowa

Dodano: 
Widok na Lwów, lata 30. XX wieku
Widok na Lwów, lata 30. XX wieku Źródło: NAC
Generał Kazimierz Sosnkowski na czele swoich żołnierzy postanowił pójść na pomoc miastu, płacąc wiernością za to, że było zawsze wierne Rzeczypospolitej

Zaplanowany manewr wiódł nas na wschód. Był to marsz zaczepny na wroga i z wrogiem na karku […]. Liczyłem na elektryzujący wpływ słowa »Lwów« i dlatego poleciłem poinformować wojsko, że ciągniemy na odsiecz obleganemu miastu, będącemu dla Polaków symbolem wierności i poświęcenia”. Tak gen. Kazimierz Sosnkowski uzasadnił swoim żołnierzom decyzję rozpoczęcia marszu ku miastu, dzień wcześniej zaatakowanemu przez wojska niemieckie. Nie ukrywał przed nimi trudności: „Jesteśmy odcięci, że idąc w kierunku Lwowa, będziemy musieli toczyć ciężkie boje i przebijać się niejednokrotnie”. Był 13 września 1939 r.

Wezwania nie było...

We wspomnieniach „Cieniom września” Sosnkowski pisał: „Pamiętny ranek 1 września zastał mnie na stanowisku pokojowym inspektora armii »Polesie«. Oczekiwałem z godziny na godzinę, że będę wezwany do Kwatery Głównej i otrzymam przydział wojenny. Minął dzień jeden, drugi. Wezwania nie było”. Dawny szef sztabu I Brygady Józefa Piłsudskiego, jeden z najwybitniejszych i najwyższych stopniem polskich dowódców, w ostatnich latach przed wojną odsunięty od decyzji politycznych i wojskowych, nie chciał czekać biernie na sygnał Naczelnego Wodza marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza, więc 3 września 1939 r. zgłosił się do niego. Otrzymał propozycję objęcia stanowiska wicepremiera, odpowiedzialnego za gospodarkę wojenną. Nie przyjął go, argumentując, że mógłby zajmować je tylko w rządzie jedności narodowej, niemożliwym już wówczas do powołania. Ale przede wszystkim zależało mu na udziale w obronie napadniętej ojczyzny, nie zaś na danym „na odczepnego” urzędzie cywilnym.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.