„Market Garden”: Jak Brytyjczycy zdradzili polską brygadę spadochronową

„Market Garden”: Jak Brytyjczycy zdradzili polską brygadę spadochronową

Dodano: 
Aliancki desant w operacji "Market Garden"
Aliancki desant w operacji "Market Garden" Źródło: Wikimedia Commons
Bitwa była już przegrana, gdy Polacy weszli do akcji. Mimo to brytyjski marszałek obwinił ich o porażkę.

Marcin Bartnicki: Polska 1. Samodzielna Brygada Spadochronowa straciła w operacji „Market Garden” ponad 400 ludzi, 97 z nich zginęło. Brytyjskie dowództwo musiało być nam bardzo wdzięczne za to poświęcenie.

Wojciech Markert*: Paradoksalnie, nie. Najwyższe brytyjskie dowództwo próbowało zrzucić na gen. Stanisława Sosabowskiego winę za niepowodzenie całej operacji. Bezpośrednio po bitwie marszałek Bernard Montgomery napisał w tajnym szyfrogramie, że Polacy walczyli bardzo źle, tchórzliwie i unikali walki. W związku z tym nie chce polskiej brygady u siebie i proponuje, aby nasi spadochroniarze dołączyli do swoich rodaków we Włoszech. Ten skandaliczny szyfrogram przez długi czas pozostawał nieznany. Depesza została ujawniona dopiero w latach 70. Strata kilkuset ludzi nominalnie może wydawać się niewielka. Dla Polaków była jednak bardzo dotkliwa, dlatego że w przeciwieństwie do Brytyjczyków nie mieliśmy możliwości uzupełnienia szeregów brygady. Okazało się, że już do końca wojny oddział nie był zdolny do walki. Najbardziej obwiniany o to był gen. Sosabowski. Od początku zwracał uwagę na słabości całego planu. Był to pewien paradoks, ponieważ starał się ratować tę operację. Mimo to zrobiono z niego kozła ofiarnego. Wskazywano, że był konfliktowy i że kłopoty we współpracy z nim przyczyniły się do porażki.

Może te oskarżenia są w części prawdziwe? Trudno wyobrazić sobie, aby Brytyjczycy wszystko to sobie wymyślili.

Jak zwykle w takich historiach jest ziarno prawdy. Rzeczywiście gen. Sosabowski nie miał łatwego charakteru i łatwo popadał w konflikty. Już przed wojną zdarzało mu się kłócić zarówno ze swoimi dowódcami, jak i z podwładnymi. Uchodził za dosyć trudnego, bardzo zasadniczego człowieka. Jego zachowanie i polskie zwyczaje mogły być niezrozumiałe dla Brytyjczyków.

Prosił np. o potwierdzanie rozkazów na piśmie, co było zupełnie normalne w polskich procedurach. Brytyjczycy odbierali to jednak bardzo źle. Nie znali czegoś takiego. Uważali, że rozkaz, nawet wydany ustnie, jest tak samo ważny jak ten na piśmie. Była to różnica w mentalności i wojskowych obyczajach. Na to wszystko nakładało się jeszcze to, że Sosabowski był bardzo źle odbierany, nie znał dobrze angielskiego, w rozmowach musiał się więc podpierać adiutantem, przez co dochodziło do pewnych niezgrabności. To na pewno nie ułatwiało współpracy. Jego krytyka była jednak konstruktywna. Jeżeli zgłaszał na etapie planowania jakieś uwagi, to były one trafne i ważne.

Sojuszniczych dowódców drażniło to, że Sosabowski miał rację?

Zwrócił uwagę przede wszystkim na niedocenianie przeciwnika, które okazało się jedną z głównych przyczyn klęski, jeśli nie decydującą. W tej kwestii niewątpliwie miał rację. Gdy Brytyjczycy myśleli już tylko o ewakuowaniu przyczółka, on wciąż zgłaszał swoje pomysły.

Powiedział np., że skoro Niemcy dysponują dużą przewagą w rejonie Arnhem, to należy przesunąć forsowanie rzeki w inne miejsce i zaskoczyć Niemców. Jego konstruktywne propozycje jeszcze bardziej drażniły Anglików. Mieli już ułożony plan działania, a tu pojawiały się ciągle jakieś nowe pomysły. Można oczywiście mieć wątpliwości, czy akcja według jego planu miałaby szansę powodzenia. Nie można jednak powiedzieć, że gen. Sosabowski i jego żołnierze nie chcieli wykonywać rozkazów, nie chcieli walczyć albo tworzyli jakieś wyimaginowane przeszkody. Przeciwnie, szukali pomysłów, jak wybrnąć z trudnej sytuacji, w której znaleźli się wbrew sobie.

(...)

Jak polscy żołnierze próbowali ratować sytuację po wylądowaniu pod Arnhem? Co się stało po wojnie z oskarżanym o nieudolność gen. Sosabowskim? Czy filmowy hit „O jeden most za daleko” dobrze oddaje realia tamtej operacji?

Cały wywiad dostępny w najnowszym numerze miesięcznika „Historia Do Rzeczy”. Już w kioskach!

*Wojciech Markert jest autorem licznych publikacji na temat operacji „Market Garden”. Napisał m.in. książki „Arnhem 1944" i „Na drodze do Arnhem".

Cały wywiad dostępny jest w 1/2019 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.