Tuż przed bitwą o Skoczów Czechom udało się zająć opuszczony Cieszyn. Dowodzący polską obroną płk Franciszek Latinik stwierdził po prostu, że mając tak szczupłe siły, nie uda mu się obronić miasta. Polacy dysponowali jedynie dwoma tysiącami żołnierzy, których wspierali ochotnicy – m.in. górnicy. Czesi mieli z kolei do dyspozycji 16 tysięcy żołnierzy, artylerię, a także pociąg pancerny. Polacy musieli się wycofać za linię Wisły. Nowe polskie pozycje obronne wyznaczone były przez dwa punkty: na północy Strumień, a na południu Ustroń. Czeskie plany zakładały – w przypadku słabego oporu Polaków – zajęcie terenów aż po Bielsko.
Mimo miażdżącej przewagi Czechów, Polakom udawało się utrzymać pierścień obronny wokół Skoczowa opierający się na Ochabach, Wiślicy, Simoradzu i Międzyświeciu. Obrońców wsparł pociąg pancerny „Hallerczyk”. Opór Polaków uratował te tereny dla II RP, ponieważ Ententa zaczęła w końcu naciskać na Pragę, by ta zakończyła ofensywę. Dowodzący wojskami czeskimi gen. Josef Šnejdárek, mimo że sam chciał kontynuować walkę, zmuszony był przerwać działania wojenne.
Co ciekawe, z punktu widzenia polskich obrońców, propozycja zawieszenia broni pojawiła się w ostatniej chwili. Polacy byli już wyczerpani, brakowało amunicji i wydawało się, że kolejny szturm Czechów pozwoli im zapanować nad tymi terenami. Byłaby to katastrofa dla odradzającej się Polski, która w ten sposób najprawdopodobniej straciłaby cały Śląsk Cieszyński.