Jakie to sprawy i jacy to ludzie? W drugiej części książki autor zamieszcza dziewięć obszernych sylwetek osób – jak byśmy dziś powiedzieli – niekoniecznie z pierwszych stron gazet. Są to po kolei: Paweł Pestel, Mikołaj Gogol, Michaił Bakunin, Hesia Helfman, Konstantin Pobiedonoscew, Dymitr Bogrow, Grigorij Rasputin, Aleksandr Parvus i Nestor Machno. Kim np. był zabójca premiera Stołypina, Dmitrij Grigorjewicz (naprawdę Mordka Herszkowicz) Bogrow? Na pewno tajnym agentem i terrorystą, mordercą, który dokonał zbrodni z zimną krwią, czego nawet rodzice mu nie wybaczyli. A jednak, już po jego powieszeniu, „liberałowie” i „postępowcy” nie ustawali w wysiłkach, by doszukać się w ohydnym morderstwie jakichś ideowych przesłanek. A w czasach sowieckich chciano nawet w miejsce pomnika Stołypina postawić w Kijowie monument Bogrowa. Jakie czasy, tacy bohaterowie.
Z kolei w rozdziale dotyczącym konfliktu Stalina z Trockim i deportacji tego drugiego Andrusiewicz powiada: „Najbardziej bolały Trockiego głosy antysemickie, chociaż już dawno wyrzekł się swego żydostwa. Dla niego, jako internacjonalisty, pochodzenie etniczne nie miało żadnego znaczenia. Partyjni agitatorzy mówili wprost, że lud buntują Żydzi. Było w tym wiele racji, bo w kierowniczej grupie opozycji działacze żydowskiego pochodzenia mieli przewagę. Dla coraz wyraźniej ujawniającego się »nurtu narodowego« w partii Żyd, choćby nawet stał się wiernym internacjonalistą, nie zmaże przekleństwa swego urodzenia »wiarą komunistyczną« i na zawsze pozostanie Żydem. Narodowym czerwonym patriotom patronował Stalin, uważając Trockiego i jego ludzi za element obcy w bolszewizmie i kulturze rosyjskiej. Do Stalina przylgnął epitet antysemity”.
Przylgnęły i inne epitety, a że był arcyzbrodniarzem, przypisywanie mu diabolicznych cech trwa w najlepsze po dziś dzień. I podczas gdy Hitlera Niemcy skutecznie „uczłowieczają”, Stalin przemienił się w zombie. A przecież – zauważa jakby mimochodem autor „Złotego snu” – był człowiekiem, „którego portrety jeszcze w XXI wieku część Rosjan otacza czcią”.
Warto przeczytać tę ciekawą i bynajmniej niewyłącznie historyczną książkę, o czym przekonuje m.in. lektura rozdziału „Bitwa o Krym”. Bez znajomości faktów decydujących w przeszłości o losach Półwyspu Krymskiego nie zrozumiemy jego problemów współczesnych. Chociaż… wszystkiego pojąć się nie da. Choćby zadziwiającej decyzji Chruszczowa z 1954 r. o przekazaniu Krymu Ukraińskiej Socjalistycznej Republice Sowieckiej, o co zresztą ta ostatnia wcale nie prosiła. W 1992 r. Rada Najwyższa Federacji Rosyjskiej decyzję tę unieważniła, skąd już był krok tylko do aneksji tego terytorium, które od wieków nie przestaje być przedmiotem międzynarodowej gry politycznej. „Wojna o Krym – pisze prof. Andrusiewicz – trwa już pięćset lat. Zawsze kiedy Rosja odzyskiwała Krym, stawała się potęgą, kiedy go traciła, pojawiało się zagrożenie jej interesów, włącznie z utratą statusu mocarstwa. Półwysep, pobudzający wyobraźnię paru pokoleń ludzi kultury, podróżników, poszukiwaczy przygód marzących o złotych skarbach, żyje w legendach i podaniach. Czas bieżący pisze nową historię Krymu”.
A poza tym znajdziemy w „Złotym śnie” historię sprzedania przez Rosję (za grosze czy raczej za kopiejki!) Alaski, prawdę o „Czarnej Sotni”, zagadkę śmierci Mikołaja I i analizę wielu jeszcze ważnych, a jakże często ukrywanych wydarzeń z dziejów Rosji, którym autor książki przygląda się wnikliwie i bez uprzedzeń. A to nieczęste.
Andrzej Andrusiewicz
„Złoty sen”
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2016
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.