Za najstarszą firmę motoryzacyjną świata uchodzi francuski Peugeot, założony w 1810 r. Rzecz w tym, że przez pierwsze 90 lat jego istnienia Francuzi zajmowali się produkcją młynków do kawy, więc palma pierwszeństwa należy się niemieckiej firmie Deutz, produkującej silniki spalinowe od 1864 r. Jej założycielem był Nicolaus Otto, który opracował i wdrożył do produkcji silniki pracujące według „cyklu Otta”, lepiej znane jako silniki czterosuwowe.
Działają one w ten sposób, że silnie wybuchowa mieszanka paliwa z powietrzem jest zasysana do cylindra, następnie sprężana przez tłok, który później zostaje odepchnięty w wyniku detonacji mieszanki (ten suw nazywa się pracą), wreszcie powstałe spaliny są wyrzucane z cylindra, gdy tłok wraca do pozycji wyjściowej, aby przygotować się ponownie do zassania mieszanki.
Ta zasada działania silników tłokowych ma swoje zalety, ale ma też swoje wady. Tylko jeden suw na cztery jest pracą. Tłok wykonuje ruchy posuwisto-zwrotne, które trzeba zamienić na ruch obrotowy wału korbowego: silnik zatem nie dość, że drga, to w dodatku traci energię na zamianę kierunku ruchu. Wreszcie do osiągnięcia wysokiej mocy potrzebne są albo potężne cylindry, albo bardzo szybki ruch tłoków – czyli albo zwiększenie masy, albo ograniczenie żywotności silnika. Żadne z tych rozwiązań nie jest akceptowalne przez przemysł lotniczy.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.