Najważniejszym elementem samolotu jest skrzydło. Od dołu jest płaskie, od góry – nieco wypukłe. Gdy silnik rozpędzi samolot, wówczas cząsteczki powietrza mają do pokonania krótką drogę na dole skrzydła, ale długą na górze. Cząsteczki na dole upakowane są gęsto, ale na górze o wiele rzadziej, występuje więc różnica ciśnienia, dzięki której skrzydło zasysane jest do góry. Samolot musi się jednak rozpędzić i utrzymywać szybkość, potrzebuje więc długiego pasa startowego, a później nie może zatrzymać się w powietrzu.
Wiropłat – na co wskazuje jego nazwa – ma wirujące płaty skrzydeł, które napędzane są silnikiem, a podczas ruchu przypominają olbrzymi parasol nad kadłubem. Siłę nośną można więc uzyskać, stojąc w miejscu, wznieść się pionowo w górę i równie pionowo opaść. Problemem jest sterowanie, skoro silnik napędza wirnik w jedną stronę, to siła reakcji stara się obrócić kadłub w drugą. Problem ten można rozwiązać na kilka sposobów – np. montując dwa przeciwbieżne wirniki albo wielką dmuchawę na końcu kadłuba, ale najpopularniejszą metodą jest zamontowanie na wysięgniku (ogonie) śmigła, które będzie odpychało kadłub w odpowiednią stronę.
W początkach XX w. pojawiły się silniki wystarczająco potężne, aby podnieść w górę helikopter, ale inżynierowie nie byli w stanie rozwiązać opisanego wyżej problemu. W tym czasie powstawało wiele konstrukcji i niemal każdy naród uważa się za pioniera w rozwoju helikopterów, ale nikt nie osiągnął więcej niż pracujący w Wielkiej Brytanii Hiszpan Juan de la Cierva. Niestety, zginął w katastrofie samolotu pasażerskiego i jego prace kontynuowali inni.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.