Współczesne analizy tego, co wydarzyło się w Republice Federalnej Niemiec po zakończeniu wojny i powierzeniu władzy nad gospodarką grupie polityków z Ludwigiem Erhardem na czele, skupiają się zazwyczaj na trzech prostych przyczynach późniejszego boomu: deregulacji, reformie podatków i wprowadzeniu wolnego handlu. Zgodnie z tą narracją pracowici z natury i dobrze wykwalifikowani Niemcy zamiast marnować czas na nazistowską ideologię, mieli, żyjąc w skromnych warunkach, bez socjalnych uposażeń, zapracować na jedną z najbardziej oszałamiających historii gospodarczego sukcesu w dziejach.
Pomimo przegranej wojny RFN została zdecydowanym zwycięzcą rywalizacji ekonomicznej na kontynencie i tym samym zdołała w kolejnych dekadach stopniowo zdominować politykę europejską. Choć wielu osobom taki obrót spraw wydaje się niesprawiedliwy, to niemieckie państwo jako swoje alibi przedstawia zawsze symbolizowaną przez procesy norymberskie akcję denazyfikacyjną oraz właśnie powojenny „Wirtschaftswunder”. Prowadzone przez wielu historyków badania ukazują jednak domniemany cud w coraz bardziej przyrodzonej aurze. Skrywane długo lub przemilczane fakty pozwalają dostrzec, jak bardzo pochopnie świat uwierzył w opowieść o wolnorynkowym nawróceniu niemieckiego narodu.
Eksnazista uzdrawia markę
Dekonstrukcję mitu o gospodarczym cudzie wypada zacząć od samego Ludwiga Erharda, który w styczniu 1948 r. jako dyrektor Rady Ekonomicznej Bizonii (połączone strefy okupacyjne USA i Wielkiej Brytanii) dokonał skutecznej reformy monetarnej wprowadzającej nową markę niemiecką. Wkrótce miała się ona stać najsilniejszą walutą całej Europy. Obok Konrada Adenauera to właśnie jego wskazuje się najczęściej jako głównego architekta powojennych Niemiec. Wbrew woli aliantów, którzy wprowadzili po wojnie mnóstwo ograniczeń w handlu, sztywne ceny oraz system kartek, Erhard zdecydował się znieść większość tego rodzaju zarządzeń i pozwolił, aby gospodarka regulowała się w większym niż do tej pory stopniu sama. Sprawując w latach 1949–1963 funkcję ministra gospodarki, doprowadził ostatecznie do tego, że Niemcy stały się trzecią największą gospodarką świata z potężnym przemysłem.
Przez wiele lat Ludwig Erhard potrafił skutecznie maskować swoją prawdziwą przeszłość i przedstawiał siebie samego jako ofiarę III Rzeszy, której utrudniono ze względu na głoszone poglądy karierę. Późniejszy kanclerz twierdził nawet, że przynależał do ruchu oporu przeciwko nazistom. Dopiero po jego śmierci wielu badaczy, sięgając głębiej do archiwów, udowodniło, że było zupełnie inaczej. W 2019 r. w dzienniku „Tageszeitung” ukazał się materiał Ulrike Hermann, który wywołał niemały szok, gdyż ukazywał Erharda jako zaangażowanego nazistę oraz karierowicza czerpiącego całymi garściami z okazji tworzonych przez zbrodniczy system.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.