Ileż to razy musieli się państwo zetknąć z narzekaniami na kuchnię wyspiarzy? Prym w tej dziedzinie wiedli podróżnicy, którzy mieli okazję eksplorować Wyspy Brytyjskie, a także ci z naszych rodaków, których wojna zmusiła do pozostania w Zjednoczonym Królestwie. Jedną z takich osób była polska pisarka Zofia Kossak-Szczucka, która spędziła w Anglii 12 długich powojennych lat. W swoich wspomnieniach z Kornwalii pisała: „Największy angloman nie pochwali sosu z mięty, jarzyn z wody, niestrawnych puddingów i ulubionych fish and chips. Sami Anglicy z niekłamaną przyjemnością zachodzą do londyńskich restauracji włoskich, francuskich i innych, lecz w domu nie chcą mieć zmiany. Kult wszystkiego, co brytyjskie. Miss Priest [lokalna handlarka – przyp. red.] przywoziła wspaniałe brzoskwinie włoskie, słodkie i pachnące, tanie, ale obok nich leżały niewielkie, zielonawe, tęgo kwaśne brzoskwinie krajowe, dwukrotnie droższe. Lecz tylko cudzoziemcy kupowali te importowane. Dla pozostałych klientów magiczne słowo »British grown« na karteczce z ceną zastępowało smak, woń, słodycz. Na każdym kroku duma z tego, co »British«. Brytyjskie brzoskwinie wyraźnie musiały być lepsze od wszelkich innych”.
Ten kult rodzimej żywności połączony z niebywałym szacunkiem dla klasycznej brytyjskiej kuchni od wieków zdumiewał cudzoziemców. Ale wyspiarze płacili i płacą za to gorzką cenę – muszą wysłuchiwać żartów na temat swoich ukochanych potraw.
Jak pisze humorystka Aisling McCrea: „Nieważne, gdzie jesteś na świecie – reputacja mojej narodowej kuchni wyprzedza samą siebie. »Tęsknię za niedzielnym angielskim obiadem z rodziną« – powiedziałam kiedyś bardzo uprzejmemu Japończykowi, którego uczyłam. »Mhm« – skinął głową. »Ale myślę, że może... brytyjskie jedzenie jest dość... okropne?«. Kiedy Anglik próbuje uzyskać na ten temat bardziej konkretne wyjaśnienie, cudzoziemcy przedstawiają zazwyczaj brytyjskie potrawy jako mdłe, rozmiękłe, przegotowane i wizualnie nieatrakcyjne”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.