Desert One w ogniu
  • Piotr WłoczykAutor:Piotr Włoczyk

Desert One w ogniu

Dodano: 
Śmigłowce Sikorsky CH-53 Sea Stallion na pokładzie USS „Nimitz”
Śmigłowce Sikorsky CH-53 Sea Stallion na pokładzie USS „Nimitz” Źródło: Wikimedia Commons
Iran upokorzył Amerykę na oczach całego świata. Waszyngton przygotował operację, która miała zmyć tę hańbę, ale jej finałem była jedna wielka katastrofa.

Logan Fitch z niedowierzaniem wpatrywał się w telewizor. Na ekranie widać było sceny, które nie mieściły się w głowie – tłum młodych Irańczyków, wielu z nich uzbrojonych, wdziera się na teren ambasady USA w Iranie i terroryzuje całą obsługę placówki. USA zostały upokorzone na oczach całego świata – 52 dyplomatów mocarstwa aspirującego do dominacji nad światem było zdanych na łaskę motłochu kierowanego przez nowe władze Iranu, które kilka miesięcy wcześniej obaliły szacha Mohammada Rezę Pahlawiego.

Fitch służył wówczas w powołanej dwa lata wcześniej Delta Force, elitarnej jednostce komandosów, którzy mieli być dla prezydenta USA ostatnią deską ratunku w beznadziejnych sytuacjach. Wraz z jej dowódcą, płk. Charliem Beckwithem, Fitch przejrzał przez ten czas 15 tys. teczek osobowych najbardziej wyróżniających się żołnierzy amerykańskich sił zbrojnych. Wybrana została garstka najlepszych z najlepszych. Ludzi, którzy byli ekspertami w swoich dziedzinach: bezszelestnym zabijaniu, podkładaniu i rozbrajaniu ładunków wybuchowych, odbijaniu zakładników. W listopadzie 1979 r. Delta Force dopiero co osiągnęła zdolność bojową.

– Wtedy nawet nie podejrzewałem, że Delta mogłaby zostać zaangażowana w jakimkolwiek charakterze w rozwiązanie tego kryzysu. W tamtym okresie nasza działalność miała się ograniczać do misji przeprowadzanych w tzw. przyjaznym środowisku. Innymi słowy, misje byłyby wykonywane za zgodą państwa, na terenie którego miałyby się odbyć – wyjaśniał w rozmowie ze mną Logan Fitch. – Jako przykład można tu wymienić słynną akcję niemieckiej grupy specjalnej GSG 9 w Somalii w 1977 r. Niemcy odbili wtedy zakładników przetrzymywanych na pokładzie boeinga 737 linii Lufthansa. Somalijczycy wyrazili zgodę, żeby GSG 9 pojawiła się na terytorium ich kraju. I właśnie dlatego nawet nie podejrzewałem, że zostaniemy zaangażowani w akcję na terenie wrogiego Iranu. Okazało się jednak, że będzie to pierwsza misja bojowa Delty, a ja mam dowodzić szturmem na ambasadę. Wiedziałem, że mamy najlepszych ludzi na świecie i jeżeli nie będziemy w stanie przeprowadzić tego pomyślnie, to oznaczałoby to, że byłoby to fizycznie niewykonalne. Przeczuwałem, że poniesiemy straty i że niektórzy zakładnicy zginą w trakcie tej operacji. Byłem jednak prawie stuprocentowo przekonany, że uda się nam doprowadzić ją szczęśliwie do końca.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.