Pierwsze lata po upadku komunizmu miały w sobie jeszcze wiele z ponurej i siermiężnej epoki realnego socjalizmu, ale w życiu gospodarczym zaczęło się już pojawiać wiele elementów przełamujących szarzyznę i rozbudzających społeczne aspiracje. Mimo że bezrobocie drastycznie wzrosło, w dochody uderzała hiperinflacja, a wszędzie panoszyły się mafie, Polacy mogli wreszcie pójść do McDonalda, zrobić zakupy w pierwszych hipermarketach i (jeszcze) swobodnie handlować, czym tylko chcieli. Żyjąc obietnicą poprawy swojego losu, obywatele świeżo powstałej III RP dosyć cierpliwie znosili wszelkie niedogodności.
Młodszym pokoleniom bardzo trudno wyobrazić sobie dziś to, jak bardzo życie w pierwszej dekadzie po upadku komunizmu różniło się od tego, z czym mamy do czynienia współcześnie. Nie brak dziś zagranicznych youtuberów, którzy nagrywają materiały o Polsce, zachwalając czystość naszych miast i wsi, porządną infrastrukturę czy różnego rodzaju atrakcje kulinarne. Tymczasem 30 lat temu cudzoziemcy z Zachodu odwiedzający nasz kraj odnotowywali na ogół wielki chaos i biedę. Choć trudno w to dziś uwierzyć, to w 1990 r. pod względem PKB na mieszkańca Polska była za Ukrainą...
Spektakularne przegonienie naszego wschodniego sąsiada pod względem zarobków oraz wskaźnika PKB na przestrzeni ostatnich 30 lat mogłoby sugerować, że Polska przez cały ten czas niemal wyłącznie się rozwijała. W rzeczywistości przypadający na lata 90. rozruch polskiego „cudu gospodarczego” był dla społeczeństwa bardzo bolesny, ponieważ w gospodarce miała miejsce faktyczna zapaść. Zanim Polacy zaczęli masowo jeździć na wycieczki zagraniczne i cieszyć się autami klasy premium, musieli najpierw przeżyć epokę, w której normą były zakupy na bazarku, a szczytem marzeń przeciętnego Kowalskiego był nowy fiat Cinquecento.
Potęga marki
Niemiecka gospodarka przeżywa obecnie zadyszkę, ale mimo tego nad Renem wciąż zarabia się niemal dwa i pół razy więcej niż nad Wisłą. O skali pauperyzacji polskiego społeczeństwa na początku lat 90. najlepiej mówi to, że zarobki były wówczas średnio nawet 10-krotnie niższe niż w Niemczech (w 2000 r. pięciokrotnie niższe). W 1989 r. władze wreszcie znacząco ułatwiły Polakom wyjazdy za granicę, ale przy tak niskich płacach i tak niewiele osób było stać na spełnienie turystycznych marzeń. Wyjazd za granicę wiązał się głównie z poszukiwaniem lepiej płatnej pracy. W miastach i miasteczkach Polski Północno-Zachodniej pojawiło się za to wiele nowoczesnych autokarów, którymi przyjeżdżali Niemcy pragnący zobaczyć po latach ziemie, które musieli opuścić po wojnie. Płacili często markami, które stanowiły obok dolara drugą najbardziej popularną walutę zagraniczną tworzącą obieg pieniężny w Polsce.
Wprowadzone 13 marca 1989 r. prawo dewizowe legalizowało obrót walutami obcymi przez osoby fizyczne i dopuszczało prowadzenie kantorów. Tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa Aleksander Gawronik już w dniu wprowadzenia nowych przepisów otworzył wzdłuż całej zachodniej granicy sieć własnych kantorów, które szybko zmonopolizowały polski rynek. Na opublikowanej przez tygodnik „Wprost” liście najbogatszych Polaków biznesmen zajął w kolejnym roku pierwsze miejsce.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.