Imperialna zawiść kontra komunistyczne siły postępu!

Imperialna zawiść kontra komunistyczne siły postępu!

Dodano: 
Spółdzielnia Kółek Rolniczych we wsi Sobienie-Jeziory przeprowadza opryskiwanie pól przeciwko stonce ciągnikiem Ursus, 1976 rok
Spółdzielnia Kółek Rolniczych we wsi Sobienie-Jeziory przeprowadza opryskiwanie pól przeciwko stonce ciągnikiem Ursus, 1976 rok Źródło:Narodowe Archiwum Cyfrowe
Plaga „amerykańskiej” stonki ziemniaczanej była jedną z największych rolniczych bolączek PRL. Owad pustoszył pola. Obawiano się klęski, jaką może spowodować szybko rozprzestrzeniająca się „zaraza”.

AMERYKAŃSKA stonka ziemniaczana na polskich polach. Te sensacyjne doniesienia na temat plagi amerykańskiej stonki pojawiły się 1 czerwca 1950 roku na łamach pisma „Trybuna Ludu”. Kilka dni wcześniej Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych PRL ostrzegało natomiast, że ogromne ilości stonki pojawiły się na polach w Niemieckiej Republice Demokratycznej. Owady miały zostać zrzucone przez amerykańskie samoloty. Pisano: „Samoloty amerykańskie, naruszając ustalone strefy lotów, zrzuciły nocą ogromną ilość stonki ziemniaczanej w okolicach Zwickau, Werdau, Liechtentanne, Eisenstock i Berndorf”.

Mieszkańcy wymienionych miejscowości mieli dostrzec ciężkie maszyny przelatujące nad ich polami. Kilka godzin później wśród sadzonek ziemniaków znaleźli... stonkę.

Amerykanie niszczą komunistyczne rolnictwo

Stonka ziemniaczana został dostrzeżona po raz pierwszy w USA, w zachodniej części Gór Skalistych na początku XIX wieku. Owad szybko zaczął się rozprzestrzeniać. W 1874 roku plaga dotarła do wybrzeży Atlantyku, a dwa lata później znalazła się w Europie.

Tytuł we wrocławskim dzienniku "Słowo Polskie" z lipca 1950 r.

W czasie I wojny światowej zastanawiano się nad wykorzystaniem stonki ziemniaczanej jako broni biologicznej, która może spowodować klęskę głodu, ale pomysł porzucono. Idea ta powróciła w czasie II wojny, ale także, na szczęście, pozostała w fazie planowania.

W Polsce stonki obawiano się już w latach 20. XX wieku. Problemem tym zajęło się nawet Ministerstwo Rolnictwo, w którym utworzono Referat Ochrony Ziemniaka.

Stonkę zauważono w Polsce po raz pierwszy w 1946 roku pomiędzy Radomiem i Kielcami. Ówczesny minister rolnictwa Stanisław Mikołajczyk wydał rozporządzenie o obowiązku zwalczania stonki. Oficjalnie podano, że jest to „akt dywersji ze strony zachodnich imperialistów”. W drugiej połowie maja 1950 roku stonkę zauważono niedaleko Bydgoszczy oraz na plaży w Świnoujściu. 1 czerwca „Trybuna Ludu” grzmiała, że Amerykanie zrzucili nad polską miliony ton swoich owadów. Władzom USA zarzucano, że ze stonki uczynili broń biologiczną.

Wkrótce akcja zwalczania szkodnika stała się największą akcją społeczną epoki PRL. Był to zarazem doskonały przykład absurdu minionego ustroju. Do poszukiwania stonki zaangażowano dziesiątki tysięcy ludzi: chłopów, robotników, uczniów i żołnierzy. Wszyscy mieli przeszukiwać pola i bałtyckie plaże szukając nowych ognisk owada. Księży z kolei oskarżano o sabotaż, gdyż... mieli zniechęcać do poszukiwania stonki w niedzielę.

Afisze z 1950 roku. Ze zbiorów Biblioteki Narodowej

„Sięgano po sprawdzone socjalistyczne metody motywacyjne. W 1954 roku »przodownik ochrony roślin – Sroczyński ze wsi Bukowiec pow. Nowy Tomyśl wezwał do współzawodnictwa w zwalczaniu stonki«. Apele i pochwały uzupełniano szyderstwem. Starano się wykpić tych, którzy niedostatecznie odpowiedzialnie podeszli do kampanii: »jak nam donoszą nasi korespondenci, w gminie Głuchów (pow. Skierniewicki) pojawił się wyjątkowo złośliwy gatunek stonki. Kiedy dzielna drużyna przeciwstonkowa z gromady Byczki wyruszyła w pole – stonka nie stawiała oporu. Połów był duży, ale cóż się okazało po powrocie do bazy? Oto złośliwa stonka zamieniła się w same koniki polne... W ten sposób drużyna zapoznała się z niektórymi obyczajami tego owada. Pozostaje tylko zapoznać się z jego wyglądem«”. (T. Borejza, „Wojna o ziemniaki. Imperialistyczna stonka kontra Polska Ludowa”)

Stonka ziemniaczana przez wiele lat stała się jednym z wiodących tematów poruszanych przez media i różne instytucje państwowe. O stonce pisano w czasopismach dla kobiet, opowiadano o niej w wierszach i bajkach dla dzieci.

„Antystonkowej” edukacji poddawano zwłaszcza dzieci. Szczególnie w okresie letnim najmłodszych uczono jak wygląda stonka i co należy zrobić, kiedy takie owada się napotka. Bywało, że najmłodsi zbierali stonkę z pól w czasie kolonii i letnisk.

Pomimo wszelkich starań (które kosztowały zresztą budżet miliony złotych) nie udało się całkowicie zlikwidować plagi „amerykańskiego owada”. Pestycydy ograniczyły nieco jej rozprzestrzenienie, lecz problemu zwalczyć się nie udało.

Czytaj też:
Samolotem na Bornholm przed komuną. Jak Franciszek Jarecki uciekł z Polski
Czytaj też:
Chruszczow targnął posadami Sowietów. Tajny referat i "wina Stalina"
Czytaj też:
QUIZ: Filmy z czasów PRL o… PRL. Pamiętasz najlepsze sceny i aktorów?

Źródło: DoRzeczy.pl / IPN