Zdarzało mu się pisywać wiersze poważne, dramatyczne, tragiczne nawet. Z czasem poniechał ich i właściwie z tamtej jego twórczości przywołuje się dziś bodaj jedynie jakże osobisty utwór „Nagle”:
Nagle otworzyłem oczy,
szedłem z piosnką na ustach
przez byłe Getto!
Miliony żywych, zabitych oczu patrzyło na mnie,
jedynie ja szedłem martwy
i tylko własna krew,
czerwona od wstydu,
biła mnie po twarzy.
Życiorys autor „Myśli nieuczesanych” – bo o nim mowa – miał pokrętny, że powtórzę zdanie Piotra Kuncewicza. Urodził się Stanisław Jerzy Lec 6 marca 1909 r. we Lwowie. Pochodził z uszlachetnionej rodziny żydowskiej. Jego ojcem był baron Benon de Tusch-Letz, a matką Adela z domu Safrin. Sławny aforysta dowodził, że ma pochodzenie hiszpańskie, żydowskie, ale arystokratyczne. A wyprowadzał genealogię rodu z sefardyjczyków, co podpierał panieńskim nazwiskiem matki. Swoje trójczłonowe nazwisko skrócił, przy okazji je spolszczając.
Do szkół chadzał we Lwowie i w Wiedniu, w 1927 r. podejmując studia na Uniwersytecie Jana Kazimierza, najpierw na polonistyce, a następnie na prawie, które ukończył w roku 1933. Zadebiutował cztery lata wcześniej wierszem „Wiosna” na łamach krakowskiego „Kuriera Literacko-Naukowego”. Jeszcze na studiach był jednym ze współzałożycieli miesięcznika „Tryby”, zamkniętego przez władze już po ukazaniu się pierwszego numeru. Publikował w „Lewarze” i „Sygnałach”. W Warszawie, gdzie zamieszkał w roku 1934, założył z Leonem Pasternakiem kabaret literacki Teatr Pętaków, także zamknięty, zanim na dobre zaistniał. Od 1936 r., pod pseudonimem Stach, drukował stały felieton w „Dzienniku Popularnym”. Po zamknięciu tego komunistycznego pisma w obawie przed aresztowaniem wyjechał na krótko do Rumunii, a następnie przez jakiś czas pracował jako aplikant adwokacki w Czortkowie. Potem wrócił do Warszawy, wcześniej biorąc udział w Zjeździe Pracowników Kultury zorganizowanym we Lwowie przez Front Ludowy. Słowem: komunizował na całego, bez względu na swój rodowód, jak również na demonstrowany kult cesarza Franciszka Józefa.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.