Jedna naga księżniczka nie uratuje całego królestwa
  • Marcin BartnickiAutor:Marcin Bartnicki

Jedna naga księżniczka nie uratuje całego królestwa

Dodano: 
Marta Bryła w roli Aldony, córki wielkiego księcia litewskiego Giedymina
Marta Bryła w roli Aldony, córki wielkiego księcia litewskiego Giedymina Źródło: TVP
Zadziwiły mnie recenzje „Korony królów”. Nagle dziennikarze i historycy są zaskoczeni faktem, że tania, nudna telenowela przeniesiona do czasów historycznych, nadal jest tanią, nudną nowelą, tyle, że w czasach historycznych.

O tym, że z nowym serialem TVP jest bardzo źle na wielu poziomach, nie trzeba przekonywać nikogo, kto widział pierwsze trzy odcinki. Problemy serialu dobrze wyliczył dr Sebastian Adamkiewicz. Zaskakujące jest jednak to, że w wielu recenzjach i komentarzach porównuje się „Koronę królów” do wysokobudżetowych seriali historycznych, którym produkt TVP przecież nie jest. Samo przeniesienie akcji do średniowiecza nie oznacza przecież, że otrzymamy produkcję oddającą realia epoki czy epicką opowieść o bohaterach.

Przy budżecie wynoszącym nieco ponad 200 tys. zł na odcinek, porównywanie serialu z zachodnimi produkcjami osadzonymi w czasach historycznych to nieporozumienie. Dobry brytyjski serial „Last Kingdom” na podstawie jeszcze lepszych powieści Bernarda Cornwella, wciągająca fabuła „Peaky Blinders” czy świetna akcja „Wikingów” to zupełnie inny poziom, ale też inny budżet wynoszący po kilka, a nawet kilkanaście mln zł.

Historyczne disco polo

63 proc. dorosłych Polaków nie czyta w ciągu roku żadnej książki - wynika z badań czytelnictwa opublikowanych przez Bibliotekę Narodową. Ponad połowa społeczeństwa, a więc miliony ludzi, nie sięga nawet po teksty dłuższe niż trzy strony. Sam fakt, że czytacie recenzję zamieszczoną na portalu historycznym publikującym głównie stosunkowo długie artykuły oznacza, że należycie do mniejszości. Znaczy to również, że „Korona królów” wam się nie spodoba. Podobnie jak wiele innych telenowel czy programów rozrywkowych emitowanych przez TVP, TVN czy Polsat. Nic w tym dziwnego, nie jesteście ich targetem. Programy te są skierowane do mniej wyrobionych odbiorców.

Oferta telewizji publicznej powinna zawierać pozycje dla wszystkich widzów, również tych ceniących mało ambitne intelektualnie rozrywki. Może nawet powinna skupiać się na najbardziej zaniedbanej przez telewizje komercyjne części społeczeństwa, najmniej docenianej przez reklamodawców. Na tym polega misja państwowego nadawcy. Powinien emitować programy nie tylko nastawione na młodych ludzi z dużych miast.

Kujawianka Izbica Kujawska nie gra jak Real Madryt, ale mieszkańcy Izbicy z pewnością są dumni, że ich drużyna zajmuje solidne drugie miejsce w IV lidze kujawsko-pomorskiej. Nikt przy zdrowych zmysłach nie recenzuje również harlequinów pod kątem ich szans na uzyskanie literackiej Nagrody Nobla.

Taka właśnie jest „Korona królów” - disco polo wśród seriali historycznych. Drewniana gra aktorska, jednowymiarowi bohaterowie i nudna fabuła. Jednak wyśmiewane dialogi, chociaż momentami wybitnie złe, nie są przecież dużo gorsze od absurdalnych rozmów prowadzonych w polskich telenowelach przez nastolatków. Uczniowie gimnazjów i liceów mówią tam językiem, którego nikt nigdy nie używał.

Telenowelę, jaką bez wątpienia jest nowy serial TVP, ocenia się nie za poziom artystyczny, ale za oglądalność. Pamiętajmy, że mówimy o kategorii, w której jednym z niedoścignionych wzorców jest „Moda na Sukces”, a nie „Gra o Tron”. Na polu oglądalności pierwsze odcinki osiągnęły swój cel. Obejrzały go ok. 4 mln widzów. W dłuższej perspektywie serial prawdopodobnie nie utrzyma wyniku i emisja zostanie przeniesiona na czas słabszej oglądalności. Nawet mało ambitna telenowela musi być lepsza od konkurencji, aby gromadzić widzów przy telewizorach.

Stracona szansa

To jest właśnie największy problem „Korony królów”. Gdyby podobny serial wyprodukował Polsat, trudno byłoby mieć do stacji pretensję. Telewizja finansowana ze środków publicznych, której celem jest realizowanie misji, powinna wysilić się nieco bardziej. TVP pozwoliło jednak sprowadzić się do poziomu najmarniejszych telenowel i zostało tam pobite przez bardziej doświadczoną w chałturzeniu konkurencję.

„Korona” wypada również słabo jako telenowela. Serial nie ma szans stać się produktem eksportowym jak tureckie „Wspaniałe stulecie”, emitowane w kilkudziesięciu krajach, które przy okazji pokazuje światu historię Turcji jako mocarstwa. Nie ma też szans na wzbudzenie zainteresowania historią innych grup niż tradycyjni widzowie telenowel. Nie ma akcji, dramaturgii, wątków humorystycznych (zamierzonych!), ani nawet ciekawostek z epoki, nie mówiąc już o postaciach, z którymi można się identyfikować. A jedna naga księżniczka z pierwszego odcinka nie uratuje przecież całego serialu. Brakuje też puszczenia oka do bardziej wyrobionego widza. Wprowadzenie postaci takiej, jak Janusz Tracz w roli czarnego charakteru wniósłby do tego nudnego tasiemca nieco życia. Szkoda, bo telenowela, mimo że jest najmniej ambitnym gatunkiem serialu, może przecież zainteresować również najmłodsze pokolenie widzów i zwrócić ich uwagę na historię Polski.

Serial nie musiał przecież tak wyglądać. Przykład „Czasu honoru” pokazał, że można w Polsce stworzyć serial na poziomie, który jednocześnie jest ciekawy, potrafi zainteresować historią, przekazywać wartości i patriotyczne przesłanie. Zamiast tego dostaliśmy słabą inscenizację mających duży potencjał wątków fabularnych. Szkoda straconej szansy.