Kto nie słyszał o rycerzu z Garbowa? Patron drużyn harcerskich, jachtów, szkół, ulic i grup rekonstruktorskich. Znane jest powiedzenie, które w XVI w. zacytował Stanisław Orzechowski w biografii Jana Tarnowskiego: „Tak wielkim, a dzielnym hetmanem za Zygmunta cesarza na wojnach tureckich był [Zawisza], iż przez męstwo przypowieść się stała, gdy kto w rozpaczy ma ostatnią nadzieję w kimś, tak mówi: na nim ci jako na Zawiszy”. Znana jest jego współczesna wersja: „Polegaj na nim jak na Zawiszy”, ale już nie szczegóły życia bohatera.
Jak podaje Franciszek Ziejka, przysłowie to upowszechniło się dopiero w XIX w., najpierw w słowniku Samuela Lindego, potem podał je w „Przysłowiach polskich” Kazimierz Wójcicki, następnie postać spopularyzowali Julian Ursyn Niemcewicz i kolejni pisarze. Dlatego pamięć o Zawiszy dziś jest bardziej literacka niż historyczna.
To szokujące, ale nie mamy szczegółowej biografii naukowej najsławniejszego polskiego rycerza. Wiemy, że chwalebnie żył i umarł, ale… Co dokładnie zrobił? Gdyby nie prace historyków – Anny Klubówny i Dariusza Piwowarczyka – można by pomyśleć, że postać Sulimczyka jest fikcyjna.
Dzieje pierwszych lat jego życia to na wpół fantastyka historyczna. Urodził się zapewne ok. 1375 r. Jego ojciec, Mikołaj herbu Sulima, służył być może na dworze króla Węgier Zygmunta Luksemburskiego. A ponieważ nie żył w 1397 r., logiczne wydaje się, że poległ pod Nikopolis w czasie krucjaty przeciwko Turkom. Zawisza miał dwóch braci – młodszego Jana Farureja i starszego Piotra zwanego „Kruczkiem” – ich przydomki sugerują, że byli brunetami.
Odziedziczyli oni po ojcu kilka cząstek wsi: Garbowa, Siedlec, Winiar, Nagoszyna i Szymunowic. Jak na realia końca XIV w. byli biedną szlachtą. Dlatego nie podzielili włości, ale pozostawali w braterskim niedziale, korzystając wspólnie z dochodów przynoszonych przez majątki. W 1397 r. sprzedali wspomnianą część wsi Siedlce, aby kupić rycerski rynsztunek. Na uwagę zasługuje to, że pieniędzy starczyło tylko dla dwóch braci – Jana Farureja i Zawiszy. Najstarszy – Piotr Kruczek – pozostał w domu. Pozostali udali się na służbę, która z chwałą rycerską miała niewiele wspólnego.
Najemnik i raubritter
Bracia zaciągnęli się do armii margrabiego Prokopa z Moraw, który toczył wojnę z bratem Jodokiem. Prokopa popierał Wacław IV, król Czech, a jego rywala – król Zygmunt Luksemburski. Tak rozpoczęła się walka podjazdowa polegająca na pustoszeniu okolic Ołomuńca na Morawach. W 1398 r. ludzie margrabiego złupili i zajęli dobra biskupie, za co zostali zagrożeni ekskomuniką. Jak podaje Dariusz Piwowarczyk, wśród rycerzy wymienionych w edykcie znalazł się „Swarcz Zawissch”, w doborowym zresztą towarzystwie Piastów śląskich i mazowieckiego księcia Siemowita IV.
Dopiero po uwięzieniu Prokopa w 1402 r. nastąpił rozłam wśród jego popleczników. Część, jak Jan Farurej, udała się na zachód, inni – jak Zawisza – wstąpili na służbę do króla Zygmunta Luksemburskiego. Dlaczego bohater wybrał władcę popierającego Jodoka? Być może Zygmunt pamiętał służbę i śmierć jego ojca, a może objawiły się wówczas pozytywne cechy charakteru Zawiszy. W 1403 r. rycerz prosił bowiem króla Władysława Jagiełłę o uwolnienie niedawnego towarzysza Marcina Rogali z Wyrzyska, który wraz z niedobitkami najemników Prokopa opanował tajemniczy zamek Szowsten na pograniczu z Polską. Został on zdobyty przez wojska królewskie, a Rogala uwięziony w wieży. Wstawiennictwo Zawiszy uwolniło go z więzienia, jak i innych rycerzy. Później Marcin okazał się wiernym poddanym Jagiełły. To był szlachetny gest.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.