Odchodził samotny i opuszczony, pozbawiony opieki rodziny i przyjaciół. A przecież nic nie wskazywało, że taki może być koniec życia Marka Emanuela Małyńskiego, jednego z najbogatszych polskich właścicieli ziemskich, szermierza, lotnika i podróżnika, zaciętego konserwatywnego publicysty, bon vivanta i dandysa epoki fin de siècle, który przyszedł na świat 150 lat temu na Wołyniu.
Emanuel Małyński urodził się 25 marca 1873 r. w malowniczo usytuowanym secesyjnym pałacyku w Żurnem pod Bereznem w rodzinie dubieńskiego marszałka szlachty Michała Małyńskiego herbu Poraj oraz pochodzącej z kurlandzkiej rodziny szlacheckiej baronówny Anny von Wrangel zu Addinal, wdowy po Bolesławie hr. Chodkiewiczu. Rodzina Małyńskich zbudowała w połowie XIX w. potężną własność ziemską dzięki spadkowi po śmierci Michała Korzeniowskiego. Odziedziczone przez Michała Małyńskiego ziemie, składające się głównie z lasów, dzięki sprawnemu i nowoczesnemu zarządzaniu dały podstawę do budowy fortuny, która uczyniła jego rodzinę w ostatnim dziesięcioleciu XIX w. jedną z najbogatszych na Ukrainie.
Emanuel wspominał w jednej ze swoich książek, że aby uniknąć szkodliwego pośrednictwa, właściciele ziemscy starali się stworzyć majątki samowystarczalne, w których pozyskiwane surowce przerabiano na wysokiej jakości produkty. W przypadku dóbr Małyńskich wykorzystano przede wszystkim europejską koniunkturę na papier i nisko oprocentowane francuskie kredyty napływające do carskiej Rosji, dzięki którym zbudowano papiernię produkującą m.in. doskonałej jakości gilzy do papierosów oraz linię kolejki wąskotorowej dostarczającej surowiec i opał.
Pozycja Małyńskich w tej gałęzi przemysłu była tak silna, że nad Sekwaną dokonywano modyfikacji maszyn według wskazówek przychodzących z Wołynia. Niewiele później przyszła kolej na następne inwestycje, wśród których znalazły się gorzelnia, wieża ciśnień dająca bieżącą wodę oraz elektryfikacja przeprowadzona przez sprowadzonego z Warszawy głównego elektryka przedsiębiorstwa Emila Wedla. Gospodarność, irygacja i idące za tym zwiększanie areału ziemi uprawnej nie miały na celu tylko pomnożenia osobistego bogactwa, ale na przełomie wieków XIX i XX składały się na trwającą również na Wołyniu walkę o ziemię, którą należało za wszelką cenę – wbrew apetytom caratu – utrzymać w polskich rękach. Ojciec Emanuela był aktywnym uczestnikiem tej walki, inteligentnie zastrzegając w prasie sprzedaż ziemi wyłącznie w polskie ręce.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.