Oczywiście wszystkie nacje pretendują do wynalezienia maszyny latającej. Występuje tu typowy zestaw narodowych geniuszy. Chińczycy twierdzą, że dokonał tego wielki starożytny filozof o imieniu Mo Di, znany też jako Mozi. Włosi – że zrobił to Leonardo da Vinci. Polacy są dumni z Tytusa Liwiusza Burattiniego pochodzącego z cywilizowanego Zachodu. Dla Rosjan ojcem lotnictwa jest genialny samouk Siergiej Możajski, który po bliższym poznaniu okazuje się bałtyckim admirałem o polskich korzeniach. Brytyjczycy mają arystokratycznego inżyniera George’a Cayleya, a Amerykanie parę self-made manów: braci Wrightów. I jak to zwykle bywa w historii techniki, nie można zaprzeczyć, że ktoś przed Amerykanami zbudował samolot, ale trzeba też przyznać, że to oni zbudowali pierwszy samolot, który naprawdę latał…
Eksperymenty
Bracia Orville i Wilbur Wright pochodzili z wielodzietnej rodziny biskupa jednego z wielu protestanckich wyznań na środkowym zachodzie USA. Nie zdobyli formalnego wykształcenia, ale najpierw otworzyli małą drukarnię, a potem warsztat rowerowy w Dayton, w Ohio, który przyniósł im nie tylko doświadczenie w budowie maszyn, lecz także spory sukces finansowy. W połowie lat 90. XIX w. na poważnie zainteresowali się lotnictwem i sprowadzili niemal całą literaturę dotyczącą dotychczasowych eksperymentów ze statkami powietrznymi cięższymi od powietrza.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.