Nie ma chyba w Polsce miasta, w którym nie byłoby ulicy Henryka Sienkiewicza. Twórca „Trylogii” został też uhonorowany licznymi pomnikami, m.in. w Warszawie (w Łazienkach Królewskich), Kielcach, Bydgoszczy, Częstochowie, Toruniu, a nawet w Rzymie. Wciąż żyje pokolenie, które wychowało się na przygodach Skrzetuskiego, Kmicica czy pana Wołodyjowskiego. Na przełomie lat 60. i 70. legendę „Trylogii” wzmocniły wspaniałe ekranizacje „Pana Wołodyjowskiego” i „Potopu”, a po latach doszedł do tego film „Ogniem i mieczem” w reżyserii Jerzego Hoffmana.
Natomiast zupełnie nieznany jest w Polsce czeski odpowiednik Sienkiewicza, czyli Alois Jirásek. Byli niemal rówieśnikami. Sienkiewicz urodził się w 1846 r., a Jirásek tylko pięć lat później. O ile jednak Sienkiewicz zmarł w 1916 r., w trakcie pierwszej wojny światowej, i nie dożył niepodległej Rzeczypospolitej, o tyle Jirásek miał więcej szczęścia i odszedł z tego świata w 1930 r., u szczytu potęgi republiki Tomasza Masaryka.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
