„Zajrzeć do mózgu Lenina” - najważniejsza misja wywiadu II RP

„Zajrzeć do mózgu Lenina” - najważniejsza misja wywiadu II RP

Dodano: 

Przeglądając dokumenty finansowe „Dwójki”, byłem ogromnie zdziwiony, jak duży był to problem. Placówki musiały wykłócać się z centralą dosłownie o każdą złotówkę. Przykładowo szef placówki w Rydze pisał do centrali, żeby zabrano środki Tallinowi, ale żeby jego zostawiono w spokoju, bo w innym przypadku nie będzie w stanie opłacić swoich agentów. W instrukcjach z 1921 r. widać, jak centrala naciskała, aby pozyskiwać głównie ideowych współpracowników w ZSRS, zwłaszcza mieszkających tam Polaków, którzy nie będą liczyli na pieniądze.

To przerażające, ale na początku lat 20. wysyłano z Warszawy do Moskwy paczki żywnościowe, które miały służyć jako zapłata dla informatorów. Olbrzymim problemem były również kwestie lokalowe. Polski attachat wojskowy w Moskwie musiał dzielić pomieszczenia z polskim konsulatem. Efekt był taki, że sowiecki obywatel, który chciał uzyskać polską wizę, przechodził obok pomieszczeń zakonspirowanej placówki naszego wywiadu. Na korytarzach mijali się ludzie, którzy nigdy nie powinni się tam widzieć.

Co sukces „Triestu” oznaczał dla „Dwójki”?

Konsekwencją rozpoznania naszej sieci wywiadu była reorganizacja metod prowadzenia działalności wywiadowczej w ZSRS. Żeby uniknąć ponownego uwikłania się w taką operację, odstępowano od źródeł osobowych. Ten proces trwał ok. dwóch lat, zakończył się w 1929 r. Gdy jednak zreorganizowano działalność wywiadu, Stalin skonsolidował akurat władzę. ZSRS stał się państwem totalitarnym w krańcowej postaci i prowadzenie klasycznej pracy stało się niemal niemożliwe.

Możemy się jednak próbować pocieszać tym, że nie tylko Polska została wówczas ograna. Również Finowie, Estończycy, Łotysze, Francuzi, a także Japończycy przegrali z GPU/OGPU.

To jednak marne pocieszenie. To my powinniśmy najlepiej znać sowieckie metody. Wielu oficerów „Dwójki” żyło przecież pod zaborem rosyjskim, znało język, mentalność, miało liczne kontakty w Rosji. Jeżeli ktoś miał przeniknąć plany Sowietów, to powinni to być Polacy.

Czytaj też:
Reinhard Gehlen. Superszpieg Hitlera i Adenauera

Przyjrzyjmy się drugiej największej porażce: w 1939 r. Polakom nie udało się zajrzeć do mózgu Stalina.

To była olbrzymia klęska, której skutkiem była utrata niepodległości. Nie udało się przewidzieć porozumienia niemiecko-sowieckiego. To dowód na schematyzm myślenia. Wywiad powinien być otwarty i powinien analizować nawet najbardziej nieprawdopodobne hipotezy. Polska w latach 30. miała ośrodki sowietologiczne, które współpracowały z „Dwójką”. Pamiętajmy, że takie ośrodki nie zostały wymyślone przez USA w czasach zimnej wojny. Mimo to nie udało się przewidzieć śmiertelnego dla II RP sojuszu niemiecko-sowieckiego.

Na swoją obronę „Dwójka” ma chyba jednak nie najgorszy argument: praca wywiadowcza pod koniec lat 30. w państwie Stalina była koszmarem.

Rzeczywiście, w porównaniu z ZSRS Stalina okres leninowski jawi się jak ocean możliwości dla polskiego wywiadu. W czasie wielkiego terroru społeczeństwo sowieckie jak ognia unikało kontaktów z obcokrajowcami. Działalność obcych służb wywiadowczych została właściwie sparaliżowana przez omnipotencję sowieckiego aparatu bezpieczeństwa.

Jak to paraliżowanie wyglądało w praktyce?

Oczywiście Sowieci prowadzili bardzo finezyjne operacje, ale czasem nie bawili się w subtelności. Zdarzało się np., że blokowali wyjazd z terenu polskiej ambasady, przywożąc w nocy pod bramę stosy drewna. Inną prostą metodą było pozbawianie poselstwa przydziału benzyny – bez niej oficerowie naszego wywiadu byli najzwyczajniej uziemieni. Stosowano też ostentacyjną obserwację, czyli do wychodzącego z poselstwa Polaka podchodziło kilku funkcjonariuszy sowieckiego kontrwywiadu i chodziło za nim krok w krok, by ten wiedział, że jest śledzony. W takich warunkach bazowano głównie na źródłach otwartych: przeglądy cenzurowanej sowieckiej prasy, kontakty z innymi dyplomatami w ZSRS, a także przyglądanie się defiladom wojskowym.

Czyli raczej kiepskie źródła informacji.

Nie do końca. Akurat defilady przynosiły całkiem sporo informacji o wyposażeniu Armii Czerwonej. Nawiasem mówiąc, podczas jednej z nich doszło do koszmarnej wpadki polskiego wywiadu. Jeden z oficerów „Dwójki” poszedł na paradę w mundurze WP, choć figurował jako zwykły urzędnik ambasady... W ten sposób sam się zdekonspirował i musiał opuścić placówkę.

Wiem – brzmi to niewiarygodnie, ale to prawda. Niestety, mit „Dwójki” niewiele ma związku z rzeczywistością.

Niedawno pochowany został w Polsce z honorami płk Ignacy Matuszewski, w latach 1920–1923 szef „Dwójki”. To był dobry okres dla Oddziału II?

Płk. Matuszewski i mjr. Rajchman

Pod kierownictwem płk. Matuszewskiego, do 1923 r., wywiad działał jeszcze sprawnie. Warto podkreślić, że płk Matuszewski nie chciał słyszeć o akcjach dywersyjnych, do których namawiali Polaków rzekomi rosyjscy opozycjoniści, w rzeczywistości sowiecki kontrwywiad. Chodziło o to, żeby zdobyć dowody na to, że Polska łamie postanowienia traktatu ryskiego. „Dwójka” była za jego czasów stopniowo wciągana w „Triest”, jednak było jeszcze zbyt wcześnie, by móc rozpoznać, że była to prowokacja.

Co się stało z potężnym archiwum Oddziału II?

To jeden z ogromnych grzechów „Dwójki”. Jej archiwum, mieszczące się w Forcie Legionów, nie zostało zabezpieczone, właściwie w całości wpadło w ręce Niemców. Wielu ludzi, byłych informatorów polskiego wywiadu, przypłaciło to życiem.

Dlaczego go po prostu nie spalono?

Ponieważ nie było instrukcji dotyczących ewakuacji i zniszczenia archiwum. Gdy Niemcy byli już bardzo blisko, okazało się, że nie ma ludzi, żeby to wszystko szybko spalić. Niemcy wywieźli z Warszawy 90 wagonów kolejowych dokumentów wojskowych, wśród nich archiwum Oddziału II... Potem to wszystko wpadło w ręce Sowietów. Do dziś połowa archiwum „Dwójki” znajduje się w Moskwie. O tym jednak w mojej następnej książce.

----------------------

dr Konrad Paduszek jest historykiem, znawcą historii wywiadu i kontrwywiadu II RP. W księgarniach ukazała się właśnie jego najnowsza książka „Zajrzeć do mózgu Lenina”, opisująca działania Oddziału II SG WP na terenie postrewolucyjnej Rosji.

Artykuł został opublikowany w 1/2017 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.