Siada przede mną starsza kobieta. Ścinam jej włosy, a ona mnie prosi, żebym spełnił jej ostatnie życzenie przed śmiercią, żebym ścinał nieco wolniej, bo przed moim kolegą stoi jej córka i ona chce z nią razem pójść na śmierć. Staram się zatrzymać tę kobietę, a jednocześnie proszę mego kolegę, aby szybciej ścinał włosy dziewczyny, tak żeby mogły razem wejść do komory gazowej.
Chcę spełnić ostatnie życzenie starszej kobiety, ale morderca krzyczy na mnie i smaga mnie pejczem po głowie. Muszę się spieszyć i nie jestem w stanie trzymać dłużej matki. Musi biec bez córki...
Ścinam dalej włosy i nagle słyszę krzyk. Oglądam się i widzę, że wbiega młoda, mniej więcej osiemnastoletnia dziewczyna i krzyczy na pozostałe kobiety:
– Co się z wami dzieje? Wstydźcie się! Przed kim płaczecie? Śmiejcie się raczej! Niech nasi wrogowie widzą, że idziemy na śmierć nie jak tchórze. Mordercy cieszą się z naszych łez!
Wszyscy stanęli jak wryci. Mordercy rozglądają się dokoła, wpadają w jeszcze większą wściekłość, a dziewczyna śmieje się cały czas aż do chwili wyjścia.
Czytaj też:
Urodzona w Auschwitz. Cud, w który trudno uwierzyć
Jako jedna z nieszczęsnych ofiar siada przede mną młoda, ładna dziewczyna. Prosi: – Nie ścinaj mi wszystkich włosów. Jak ja będę wyglądać... Nie mogę jej odpowiedzieć. Cóż mogę rzec? Uspokajam ją. [...] Tak przechodzą setki kobiet z płaczem i krzykiem, a ja jestem automatem, który pozbawił je włosów.
[...] Wkrótce wchodzi kilku morderców, rozkazują nam śpiewać. Jakąś ładną piosenkę. Doświadczeni fryzjerzy wiedzą, co to oznacza: jeśli nie zaśpiewamy, zostaniemy skatowani, więc kilku z nas ze strachu zaczyna śpiewać. Jestem wstrząśnięty: tam, w komorze, zagazowują ludzi, a my mamy śpiewać. Jeden z morderców dostrzega, że mam zamknięte usta, więc podbiega do mnie: »Ty psie, chcesz dostać w pysk?!«.
Otwieram na siłę usta, tak jak do śpiewu. Musimy śpiewać, żeby rozweselić morderców i żeby było im przyjemnie. Od czasu do czasu jeden z nich wychodzi na korytarz i przez okienko sprawdza, czy ofiary są już uśmiercone.
Tak mija pół godziny. Wchodzi morderca i melduje, że mamy na nowo zacząć pracę. Wracamy na miejsca, aby strzyc nowe ofiary. I znów rozlega się straszliwy płacz i pojawiają się nagie kobiety.
Praca odbywa się bez przeszkód. Po upływie godziny cały transport zostaje zlikwidowany: zagazowano kilka tysięcy osób”.
Samuel Willenberg pisał w swojej relacji, że włosy żydowskich kobiet wywożono później do Rzeszy. Tam służyły do wyrobu materaców przeznaczonych dla załóg niemieckich łodzi podwodnych.
Przeżyli dzięki Polakom, by świadczyć…
Wszyscy ci, którzy pozostawali przy życiu, byli zmuszani przez Niemców do grzebania, a później palenia zwłok zamordowanych oraz segregowania ich rzeczy, które następnie wysyłano do Niemiec. Czasem przydzielano ich, tak jak Jankiela Wiernika, także do prac budowlanych na terenie obozu. Nie mieli złudzeń, że wcześniej czy później również zostaną zgładzeni, ale nie zamierzali iść na śmierć bez walki. Rozpoczęli przygotowania do opanowania obozu i ucieczki. Jednym z organizatorów buntu był Wiernik, wkrótce do przygotowań dopuszczono także Willenberga i Rajchmana. 2 sierpnia 1943 r. więźniowie zaatakowali niemieckich i ukraińskich strażników. Część zlikwidowali – sam Wiernik zarąbał siekierą jednego z nich, po czym blisko 200, którzy nie zginęli w czasie walki na terenie obozu, zbiegło. Wojnę przeżyło 68 spośród nich. 68 spośród ok. 850 tys. przywiezionych do Treblinki Żydów – głównie polskich.
Jakie były dalsze losy tych trzech mężczyzn, którzy widzieli całą potworność ludobójstwa w Treblince, by po latach o nim zaświadczyć? Wszyscy przeżyli wojnę dzięki odwadze wielu Polaków, często w ogóle im obcych. Wiernik po ucieczce zdołał dotrzeć do swojego przedwojennego chlebodawcy Stefana Krzywoszewskiego przy ul. Smolnej 25, który goukrył. Krzywoszewski sam był ofiarą Niemców – w 1940 r. stracił w Auschwitz syna, Stanisława, adwokata. Rola Wiernika w dziejach Polskiego Państwa Podziemnego okazała się szczególna, gdyż – powtórzmy – jego świadectwo z Treblinki zostało opublikowane kilka miesięcy po ucieczce z obozu, zmikrofilmowana relacja o ludobójstwie zaś, wysłana przez polskie podziemie do Londynu, została przełożona na języki: angielski, hebrajski oraz jidysz i wydana w Stanach Zjednoczonych.
Trzeci ze świadków, Jechiel Rajchman, ukrywał się początkowo u nieznanej rodziny chłopskiej na wschodnim Mazowszu, a następnie w Piastowie i Warszawie, najpierw dzięki pomocy Wacława Jarosza, a później także innych Polaków. Uczestniczył w powstaniu warszawskim, a po zakończeniu walk ukrywał się w ruinach miasta aż do wkroczenia Armii Czerwonej.
Po wojnie wszyscy trzej wyjechali z Polski. Wiernik zamieszkał w Izraelu. W 1961 r. zeznawał jako świadek w procesie Adolfa Eichmanna, który odpowiadał za realizację planu ludobójstwa europejskich Żydów. Wykonana przez Wiernika drewniana makieta obozu w Treblince posłużyła w czasie tego procesu do wyjaśnienia, do czego służyły poszczególne obiekty wzniesione tam przez Niemców. Zmarł w 1972 r.
Rajchman wyjechał do Ameryki Południowej i osiadł w Urugwaju, gdzie prowadził firmę odzieżową. Swoje wspomnienia z Treblinki opublikował dopiero w 1995 r. Zmarł dziewięć lat później.
Najmłodszy z ocalonych, Samuel Willenberg, dotarł do Warszawy. Ukrywał się m.in. na Pradze, udało mu się spotkać z mieszkającymi potajemnie w Warszawie rodzicami, którzy przeżyli Zagładę. Po wybuchu powstania warszawskiego już pierwszego dnia wstąpił do batalionu „Ruczaj” walczącego w Śródmieściu. Po wojnie wyjechał do Izraela, gdzie pracował jako inżynier geodeta. Swoje przeżycia opisał we wspomnieniach „Bunt w Treblince”. Wielokrotnie przyjeżdżał do Polski, a w 1994 r. ponownie przyjął obywatelstwo polskie. Zmarł w 2016 r. jako ostatni świadek piekła Treblinki – jednego z obozów zagłady utworzonych przez Niemców na okupowanych przez nich ziemiach polskich.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.