Zamach na Martykę, czyli śmierć za stalinowską propagandę

Zamach na Martykę, czyli śmierć za stalinowską propagandę

Dodano: 

„Fala 49” była miejscem, przez które można było trafić do więzienia. Znane są przypadki namierzania przez UB osób, które postanowiły podzielić się krytycznym spojrzeniem na panujący wówczas ustrój. Za list, w którym pytano, dlaczego ZSRS rządzi Polską i dlaczego obywateli NRD nazywa się braćmi, skoro Niemcy w 1939 r. napadły na Polskę, pewną mieszkankę Szczecina skazano na 4,5 roku więzienia. Wedle komunistycznej wykładni prawa tym listem dopuściła się „działania godzącego w interes narodu polskiego”. Podobnych przypadków było zapewne więcej, gdyż do audycji pisały osoby pokrzywdzone przez ustrój, pragnące polemizować z tezami audycji. Nie zdając sobie przy tym sprawy, że to im nie pomoże, a wręcz zaszkodzi. Odpisy takich listów lądowały w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, a autorzy byli w miarę możliwości wyłapywani.

Śledztwo pod specjalnym nadzorem

Śmierć tak znanej osoby wywołała duże poruszenie, by nie powiedzieć – panikę, w kręgach władzy. Nadzór nad śledztwem objęli wysocy rangą funkcjonariusze MBP, dla których był to priorytet przez następnych kilka miesięcy. Bezpośrednio interesowała się nim osławiona „Krwawa Luna”, czyli Julia Brystygier, a także płk Józef Różański. Ten ostatni sporządzał szczegółowe notatki z postępów śledztwa, które trafiały zapewne wyżej niż na biurko ministra Stanisława Radkiewicza. Kto wie, może czytał je także Bolesław Bierut?

Od początku starano się ustalić powody śmierci spikera. To, że nie był to napad rabunkowy, było oczywiste. Nie zginęły żadne wartościowe rzeczy. Ofiara została starannie wybrana, a współmieszkańcom nic się nie stało. Warszawska ulica żyła jednak plotkami. Częstym wątkiem była domniemana AK-owska przeszłość Martyki i w niej doszukiwano się przyczyn śmierci. Zwłaszcza że ofiara w środowisku artystycznym cieszyła się negatywną opinią. Śmierć łączono z zemstą wileńskich AK-owców za współpracę Martyki z gestapo lub za denuncjowanie towarzyszy z konspiracji władzom komunistycznym tuż po wojnie. Wydaje się, że wśród plotek najmniej popularna była wersja, która okazała się prawdziwa: kara śmierci za propagandową działalność po wojnie.

Początkowo śledztwo prowadzono po omacku. Brak było punktów zaczepienia. Zamachowcy starannie zaplanowali akcję i poza pobieżnym opisem ich wyglądu funkcjonariusze nie mieli żadnych śladów. Informatorzy UB rozsiewali jedynie plotki, a przesłuchania najbliższych znajomych Martyki nie przynosiły efektów. Poszukiwania zamachowców przeprowadzono z rzadko spotykanym rozmachem. Przesłuchano wiele osób: rodzinę, znajomych i współpracowników. Szukano także po omacku. Wśród studentów, rozpracowywanych grup konspiracyjnych. Aresztowań czasami dokonywano na podstawie plotek. Jednego studenta zamknięto w wyniku donosu, w którym wspominano, że kilka dni przed śmiercią Martyki pytał o jego mieszkanie. Jednak i te działania nie przyniosły żadnych skutków.

Czytaj też:
Chciał być polskim Stalinem, do dziś ma w Warszawie pomnik

Sytuacja uległa zmianie dopiero pod koniec czerwca 1952 r., kiedy to w ręce UB wpadła Krystyna Metzger, łączniczka Zenona Soboty vel Tomaszewskiego. Osoba wtajemniczona niemal we wszystkie sekrety „Kraju”. Metzger znała Sobotę jeszcze z czasów II wojny światowej, gdy ten był ważnym oficerem Kedywu AK na Podkarpaciu. Zatrzymano ją podczas nieudanej akcji na posła Hieronima Dobrowolskiego. Poddana śledztwu – według Różańskiego prowadzonego bez użycia przemocy – przyznała się do działalności w „Kraju” i udziale w zamachu na Stefana Martykę (wskazała jego mieszkanie i pośredniczyła w kontaktach bezpośrednich zamachowców z Sobotą). Wydała także wszystkich znanych jej członków organizacji. W tym momencie stało się oczywiste, że rozbicie Ośrodka Krajowego – Kraj pozostawało kwestią najbliższych tygodni.

Fala aresztowań ruszyła natychmiast. Z końcem czerwca i początkiem lipca do więzień UB trafiło około 100 osób. Śledczy cierpliwie drążyli każdy ślad przekazany przez Metzger, a następnie przez kolejnych aresztowanych (ci już niemal z pewnością byli w śledztwie bici). Jednak najważniejszego człowieka, „Jana”, pomimo wysiłków oficerów śledczych wciąż nie udawało się schwytać. Sobota ukrywał się na Zamojszczyźnie. Zginął 2 lipca 1952 r. otoczony przez siły UB i KBW. Widząc swoją beznadziejną sytuację, popełnił samobójstwo.

Po toczących się w kolejnych miesiącach procesach skazano na karę śmierci siedem osób, kolejnych siedem na dożywotnie więzienie, a blisko 50 na pobyt w więzieniu z wyrokami od kilku do 15 lat. Wyroki śmierci, w tym na uczestnikach akcji „Fela”, wykonano w kilka miesięcy po zapadnięciu wyroków. Życie ocaliła Metzger, która była wówczas w ciąży, i wyrok zamieniono jej na dożywocie.

Sukces bezpieki został doceniony przez kierownictwo MBP. Nie skończyło się jedynie na gratulacjach. Funkcjonariusze aktywnie biorący udział na terenie całej Polski w rozbijaniu „Kraju” – wedle wytycznych ministra MBP – zostali nagrodzeni w pierwszej kolejności podczas święta 22 lipca.

Ośrodek Krajowy – Kraj i jego twórca

Pomimo niepodległościowego charakteru działalności „Kraju” nie jest on jednoznacznie oceniany. Duże kontrowersje wzbudza postać założyciela i dowódcy Ośrodka Krajowego – Kraj, który stał za zamachem. Zenon Sobota vel Tomaszewski był bez wątpienia postacią tajemniczą, w której życiorysie pełno jest niejasności. Wciąż pozostaje jedną z największych zagadek polskiego podziemia. Podczas II wojny światowej pełnił odpowiedzialne funkcje w rzeszowskim, a później krakowskim ZWZ-AK. Wykonywał wyroki śmierci zatwierdzone przez Polskie Państwo Podziemne, dowodził między innymi akcją odbicia z rąk gestapo więźniów w Jaśle w 1943 r.

Czytaj też:
Polski satrapa Stalina. To on był katem sowieckiej Ukrainy

Z drugiej strony wydaje się niemal pewne, że był w tym czasie współpracownikiem niemieckich służb (gestapo lub Abwehry). Materiały zgromadzone przez podkarpackich AK-owców jeszcze podczas wojny wyraźnie go obciążały. W styczniu 1949 r. Sobotę obciążył także Wilhelm Schumacher, gestapowiec służący podczas wojny w Jaśle, czyli na terenie działań Soboty. Podawane przez Schumachera – podczas przesłuchania na UB – szczegóły tej współpracy były całkowicie zgodne z ustaleniami kontrwywiadu AK. Dziwi więc dalsza działalność Soboty w strukturach poakowskich.

Dużo lepiej jest udokumentowana jego współpraca z sowieckim kontrwywiadem wojskowym Siersz, a następnie MBP. W jej ramach zdekonspirował całą siatkę rzeszowskiej i małopolskiej AK. Ciążył za to na nim wyrok śmierci wydany przez mjr. Łukasza Cieplińskiego, prezesa IV Zarządu Głównego WiN. Sobota zmienił nazwisko na Tomaszewski i wyjechał na zachód kraju, gdzie objął wysokie stanowiska w administracji. Był między innymi prezydentem Katowic, starostą w Będzinie i Zielonej Górze. Z nieznanych do końca przyczyn w 1948 r. stał się celem UB. Może wiedział zbyt dużo? Przestał być potrzebny? A może zawinił bałagan w UB i w Zielonej Górze nie wiedziano o jego współpracy z górą MBP, a dalej już było za późno, by sprawę odkręcić?

Aresztowano go w marcu 1948 r. pod zarzutem defraudacji pieniędzy poznańskiej firmy Orion. Udało mu się jednak uciec podczas transportu z Poznania do Warszawy. Po raz kolejny musiał się ukrywać. Na przełomie lat 1948 i 1949 r. przyjął pseudonim Jan i stworzył Ośrodek Krajowy – Kraj, który objął swym zasięgiem takie miasta jak Warszawa, Zabrze, Gdańsk, Poznań, Lublin. Była to jedna z ostatnich organizacji konspiracji niepodległościowej o zasięgu ogólnopolskim.

Wśród akcji, które udało się „Krajowi” przeprowadzić, zamach na Martykę był bez wątpienia najgłośniejszy, ale niejedyny. W kwietniu 1952 r. wykoleili pociąg relacji Berlin – Moskwa. Przeprowadzili także kilkanaście akcji rewizyjnych, podczas których zabierano broń funkcjonariuszom MO i wojska. Celem pozyskania środków finansowych na dalszą działalność dokonywano także napadów na spółdzielnie i sklepy państwowe. Stale przesyłano także do ambasady amerykańskiej memoriały opisujące sytuację w Polsce. Nie wszystkie akcje kończyły się sukcesem. Wedle bezpieki członkom „Kraju” nie udało się wykoleić kolejnego pociągu – tym razem pod Poznaniem – czy wysadzić pomnika Feliksa Dzierżyńskiego w Warszawie oraz radiostacji w Raszynie. Pułkownik Różański raportował przełożonym, że planowano także akcję odbicia Metzger z więzienia.

W toku prowadzonego śledztwa MBP ustaliło, że w skład „Kraju” weszło około 100 osób. Z czego 15 podczas wojny działało w AK, a trzy miały styczność z WiN. Prawie wszyscy członkowie byli ludźmi młodymi, dobrze wykształconymi. Sobota był od nich niemal dwukrotnie starszy i musiał wywierać na młodych ludziach ogromne wrażenie, co zresztą wykorzystywał. Łudził ich także, że jest jedynie pośrednikiem i ma jeszcze dowódców nad sobą. Nie mówił tego wprost, ale młodzi jasno odbierali, że jest kimś na kształt delegata legalnego rządu. Lektura akt śledztwa nie pozostawia wątpliwości, że uczestnicy zamachu na Stefana Martykę byli ludźmi ideowymi, kierującymi się przesłankami patriotycznymi. Niestety, byli też naiwni i niedoświadczeni. Przyszło im za to zapłacić najwyższą cenę.

Artykuł został opublikowany w 9/2015 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.