Zabić zamorskie diabły! Hordy fanatyków chciały utopić białych w ich krwi

Zabić zamorskie diabły! Hordy fanatyków chciały utopić białych w ich krwi

Dodano: 

Chociaż najrozsądniejsi urzędnicy reżimu, tacy jak sędziwy dyplomata Li Hongzhang i wieloletni kochanek cesarzowej gen. Rong Lu, zaklinali cesarzową wdowę, by się opamiętała i nie wchodziła w sojusz z uprawiającym czarną magię chłopstwem, posłuch u monarchini zdobyła skupiona wokół księcia Duana grupa mandżurskich możnowładców znana jako,,Żelazne Kapelusze” (choć lepsze byłoby chyba określenie,,zakute pały”), której członkowie święcie wierzyli w czary bokserów i namawiali Cixi do wymordowania cudzoziemców.

19 czerwca dyplomatom dostarczono cesarski rozkaz nakazujący im opuścić Pekin. Skupieni w ufortyfikowanej na szybko Dzielnicy Poselstw obcokrajowcy doszli do słusznego skądinąd wniosku, że to pułapka i jeśli tylko opuszczą swoje pozycje, to zostaną rozszarpani na strzępy przez bokserów. Utwierdził ich w tym tylko los niemieckiego posła Klemensa von Kettelera, który ruszył do chińskiego MSZ i szybko został zastrzelony przez żołnierzy Dong Fuxianga.

Czytaj też:
Pojedynek gigantów. Ta bitwa rozpoczęła rewolucję na morzach

Dwadzieścia cztery godziny po śmierci posła II Rzeszy Cixi dokonała aktu, który jasno świadczył o tym, że utraciła kontakt z rzeczywistością – wypowiedziała wojnę wszystkim zachodnim mocarstwom, których przedstawiciele znajdowali się w Pekinie oraz Japonii. Bokserów wzięto na państwowy żołd, wydano im uzbrojenie z pekińskich magazynów i nakazano, by wraz z rządowymi wojskami przypuścili atak na Dzielnicę Poselstw. Tym sposobem rozpoczęło się trwające do 14 sierpnia oblężenie, w którym przeciwko niezliczonym zastępom fanatyków broniło się 409 ochraniających przedstawicielstwa żołnierzy z 10 krajów, wspomaganych przez 125 ochotników. Przez prawie dwa miesiące ludzie ci stawiali heroiczny opór, wiedząc, że tylko od ich odwagi zależy los kilkuset cywili i 2,3 tys. chińskich chrześcijan, którzy zbiegli pod protekcję dyplomatów.

Heroizm obrońców na niewiele by się jednak zdał w obliczu nowoczesnej artylerii, jaką dysponowali oblegający, gdyby nie to, że Cixi powierzyła dowództwo Rong Lu. Mandżurski generał miał zaś o wiele więcej oleju w głowie niż jego kochanka i zdając sobie sprawę, jakie reperkusje pociągnęłaby za sobą dla Chin masakra obcokrajowców, sabotował całą akcję. Chińscy artylerzyści strzelali zatem niecelnie, szturmy przerywano, gdy wydawało się, że obrońcy nie mają już siły ich odpierać, a co jakiś czas ludzie Rong Lu dostarczali oblężonym pożywienie. Gdy zaś zniecierpliwiony Dong zażądał, by wydać armaty jego muzułmańskim żołnierzom, którzy aż palili się do wymordowania chrześcijan, mandżurski dowódca stanowczo odmówił i dalej grał swoją komedię.

Najpoważniej oblężenie brali bokserzy, którzy wierząc w swoją nieśmiertelność, z wyciem rzucali się na umocnienia i bardzo zdziwieni padali skoszeni ogniem z karabinów.

Morze chińskiej krwi

14 lipca nadmorski Tianjin został zajęty przez potężny międzynarodowy korpus, w skład którego wchodzili żołnierze z Japonii, Rosji, Wielkiej Brytanii, USA, Francji, Włoch i Austro-Węgier. W drodze byli też niemieccy żołnierze prowadzeni przez formalnego głównodowodzącego całej operacji – feldmarszałka Alfreda von Waldersee. Po zajęciu Tianjinu korpus ruszył na Pekin. Przerażona cesarzowa wdowa zbiegła ze stolicy do Xi’anu, zabierając ze sobą jako więźnia Guangxu, który liczył na to, że mocarstwa przywrócą mu tron. Cixi nie mogła sobie odmówić przy tym kolejnej podłości i by jeszcze bardziej pognębić poniżanego przez siebie cesarza, przed wyjazdem kazała utopić w studni jego ulubioną konkubinę.

14 sierpnia siły sojuszników wkroczyły do Pekinu. Jako pierwsi w Dzielnicy Poselstw pojawili się służący w brytyjskiej armii Hindusi. Oszalałe ze szczęścia europejskie i amerykańskie kobiety, zapominając na chwilę o uprzedzeniach rasowych, rzucały im się na szyję.

Zajęcie Pekinu przez wojska cudzoziemskie na ilustracji z epoki

18 września w Chinach pojawił się Waldersee. Zgodnie ze wskazówkami cesarza Wilhelma II, który żegnając go, nakazał mu „nie dawać pardonu i nie brać jeńców”, zabrał się do topienia powstania we krwi. Ogółem zorganizował 45 wypraw pacyfikacyjnych, w których życie straciły tysiące Chińczyków. Za przynależność choćby jednego krewnego do bokserów mordowano całe rodziny, jeśli zaś podczas przeszukiwania chińskiej wioski znaleziono broń, wieś była natychmiast palona, a jej mieszkańcy zabijani. Niemiecki feldmarszałek snuł też plan dokonania całkowitego rozbioru Chin, ale przedstawiciele innych mocarstw zablokowali pomysł stworzenia w Chinach niemieckiego imperium kolonialnego.

Tymczasem przebywająca w Xi’anie Cixi wezwała Li Hongzhanga, by rozpoczął rozmowy pokojowe z najeźdźcami. Stary dyplomata, który był już tak bardzo zgrzybiały, że każdy ruch groził mu rozpadnięciem się na kawałki, 7 września 1901 r. złożył swój podpis na tzw. protokole bokserskim, który co prawda nokautował Chiny i rzucał je na kolana, ale przynajmniej nie przemieniał ich w kolonię. Państwo Środka musiało zapłacić olbrzymią kontrybucję w wysokości 450 mln liangów srebra, zburzyć wszystkie fortyfikacje, które przeszkadzały w dotarciu do Pekinu od strony morza, ukarać urzędników, którzy wspomagali bokserów, zgodzić się na dwuletni zakaz sprowadzania broni i amunicji oraz wiele innych upokarzających żądań.

Powstanie bokserów do reszty skompromitowało dynastię Qing. Cesarzowa wdowa rządziła Chinami jeszcze siedem lat, a gdy w roku 1908 zachorowała na biegunkę i jasne stało się, że to już jej koniec, przed śmiercią zdążyła jeszcze zamordować Guangxu. Kiedy dzień po dokonaniu swej ostatniej zbrodni Cixi zamknęła oczy na zawsze, nowym monarchą został trzyletni Puyi. Nie dane mu było jednak długo panować, gdyż mający serdecznie dość Mandżurów Chińczycy w końcu w roku 1911 powstali, obalili monarchę i wprowadzili w swym kraju demokrację. Demokracja owa przetrwała zaledwie kilka miesięcy...

Artykuł został opublikowany w 7/2017 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.