Ostatni strzał powstańca styczniowego - zamach na cara Aleksandra II
  • Marek GałęzowskiAutor:Marek Gałęzowski

Ostatni strzał powstańca styczniowego - zamach na cara Aleksandra II

Dodano: 

W sprawie wypowiedział się także Cyprian K. Norwid. Poeta pisał o Berezowskim, że jest takim samym Rosjaninem jak Karakozow, który strzelał do cara rok wcześniej w Petersburgu, i że jest „przestępcą stanu we Francji, albowiem kula jego świsnęła około piersi Naczelnika Państwa i skaleczyła wolne oblicze obywatelki”. Zarzuty te były dalekie od prawdy, gdyż kula zatrzymała się na końskiej głowie, a informacja o rannej w zamachu damie była plotką.

Podczas procesu prokurator nie omieszkał wspomnieć, że wielu rodaków potępiło czyn Berezowskiego, na co ten odpowiedział tylko: „Mylili się”. Oględniejszy w sądach był Władysław Mickiewicz, który krytykując zamach, przypominał o bezlitosnym stłumieniu powstania styczniowego przez Aleksandra II. To Mickiewicz, z kilkoma innymi wybitnymi emigrantami, m.in. Sewerynem i Józefem Gałęzowskimi, zdecydował o wyborze (spośród licznych ofert, które napłynęły z palestry francuskiej) znakomitego adwokata, republikanina sprzyjającego sprawie polskiej – Emmanuela Arago. Berezowskiemu groziła gilotyna, a jego sytuację pogarszało to, że nie wyraził skruchy, nie prosił o łaskę i bronił dokonanego czynu. Podczas rozprawy na pytanie oskarżyciela, co nim kierowało, powtórzył, że nie został zwolniony z przysięgi wojskowej, „miał prawo zabić tego, kto mu zgładził ojczyznę”, a zła, które wyrządził car, nie da się wypowiedzieć.

Tę argumentację wsparł świetną mową Arago, opisując metody, jakimi posługiwał się w czasie tłumienia powstania na Litwie Michał Murawiow, nie szczędził też opinii publicznej drastycznych szczegółów na ten temat. I – jak napisała biografka Berezowskiego Maria Złotorzycka – w czasie mowy adwokata z sali zniknął on, „a wynurzyła się Polska w całym swym majestacie praw do niepodległego życia, miejsce oskarżonego Berezowskiego zajął Aleksander II”.

Prokurator żądał kary śmierci. Sąd przysięgłych uznał winę, ale z zastosowaniem okoliczności łagodzących. Berezowski został skazany dożywotnio na ciężkie roboty, które miał odbywać na Nowej Kaledonii – kolonii francuskiej na Oceanie Spokojnym.

Czytaj też:
Jak Polak zabił prezydenta USA

Sprawa poruszyła na moment opinię publiczną we Francji, przypomniała o zniewoleniu Polski i o stłumionym trzy lata wcześniej zrywie styczniowym. W dniu procesu deputowany Juliusz Favre podczas posiedzenia francuskiego parlamentu zarzucał rządowi, że przyjął cara ze zbyt wielkimi honorami. Głosy opinii publicznej przyczyniły się do oziębienia stosunków francusko-rosyjskich, choć nie wpłynęły poważnie na relacje między obydwoma państwami. Niemniej sprawa była głośna, o czym poniekąd świadczy przedstawiający zamach obraz Jeana-Baptiste’a Carpeaux, który można dziś podziwiać w paryskim Muzeum d’Orsay.

Zesłanie na Pacyfik

Po procesie Berezowski został wysłany najpierw do więzienia La Roquette, a później do portu w Tulonie. Tam ubrano go w czerwony kaftan galernika i założono mu zieloną czapkę – „odznakę skazanych na całe życie”, po czym zakuto w kajdany, ale oddzielono od kryminalistów. Następnego dnia napisał do płk. Hieronima Ruszczewskiego, jednego z dawnych dowódców wspierających go w czasie procesu, ostatniego – jak się okazało – Polaka, który z nim rozmawiał przed wywiezieniem z Europy: „Tyś mnie wprowadził w wir tego świata, pomagając mi do opuszczenia Austrii i los mnie rzuca poza krańce Europy, daleko, daleko od mojej kochanej ojczyzny, aby mnie osadzić na brzegu wyspy, położonej na końcu świata. O nieubłagany losie […] im będziesz więcej dla mnie srogim, tem więcej dusza moja młoda wzmocni się w walce z tobą, im twardsze będą twoje ciosy, tem bardziej stanę się nieugięty”.

Na początku 1868 r., po trzech miesiącach rejsu, Berezowskiego umieszczono w zakładzie karnym na wysepce Nou, odległej od Nowej Kaledonii o 2,5 km. Już w maju podjął próbę ucieczki. Wydostał się z więzienia, nie zdołał jednak opuścić Nou i dostać się do portu Noumèa, skąd odpływał statek do Australii. Po dwóch dniach znaleziono go całkowicie wyczerpanego na wybrzeżu. Dwa miesiące przebywał w karcerze, potem w więziennym szpitalu, stopniowo wracając do zdrowia. Tam też odwiedził go pracujący na wyspie inż. Wiktor Cichowski. To z nim Berezowski po raz ostatni w życiu rozmawiał po polsku.

W następnych latach pracował jako ogrodnik w szpitalu więziennym w Nou, później był ślusarzem i drwalem przy piekarni tego szpitala. Jednak warunki pobytu w więzieniu były nadal bardzo ciężkie: „Skazańcy pozostają w lochach, stojących obok siebie po dwa w rzędzie i pozbawionych otworów, które otwierałyby się na zewnątrz, a wobec tego, że wewnątrz jesteśmy ściśnięci, oddychamy powietrzem niezdrowym, odrażającym” – pisał Berezowski. Już nigdy nie próbował uciekać, a władze więzienne oceniały jego zachowanie jako wzorowe, charakteryzując go jako człowieka o łagodnym, nieco apatycznym usposobieniu, szukającego samotności.

Tymczasem we Francji polscy obrońcy Berezowskiego nie zapomnieli o nim. Stworzyli fundusz żelazny, na który wpływały ofiary pieniężne, przekazywane także przez Francuzów. Od 1872 r. opiekunem funduszu był Józef Gałęzowski, były powstańczy dyrektor wydziału wojny w czasie dyktatury Traugutta. To on przez prawie 40 lat korespondował z Berezowskim, wysyłał mu książki, prenumerował dlań „Tygodnik Ilustrowany”, dopytywał władze francuskie o jego los i z uporem podejmował starania o uwolnienie go z Nowej Kaledonii. Kontakt listowny długo był utrudniony, gdyż w latach 1867–1874 listy Berezowskiego konfiskowano, później zaś przez kilka lat odczytywali je Gałęzowskiemu w całości lub we fragmentach urzędnicy policji (podobnie czytano listy Berezowskiemu).

Czytaj też:
Męczeństwo Mikołaja II. Dlaczego car nie miał szans na ocalenie?

W listach pytał o rodzinę i prosił o przeniesienie do Francji, skarżył się na warunki pobytu i samotność: „Pyta mnie pan, do jakiej pracy czułbym ochotę, powiem panu otwarcie, że zajęcie, jakie chciałbym mieć ja, człowiek, Polak, to byłoby, abym był wolnym od więzów, któremi mnie skrępowali Francuzi” – pisał w 1876 r., dodając, że pragnie się ożenić i pracować na roli, prosił też o książki i mikroskop, „aby móc obserwować świat, ukryty w liściu lub w kropli wody, bo na tej skalistej wyspie nie ma nic godnego uwagi”. Dopiero w 1879 r. emigrantom udało się zdobyć informacje o rodzeństwie Antoniego – Karolinie i Cezarym – i przekazać mu wiadomość od nich. Niestety, marzenie o przyjeździe siostry i brata na Nową Kaledonię lub też Polki, która zechciałaby zostać jego żoną, nie spełniło się.

Więzień Francji

Wszystkie starania, jakie w celu ułaskawienia Berezowskiego podejmował od połowy lat 70. Gałęzowski, wspierany przez Władysława Mickiewicza, nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Francja stała się rusofilska i – jak pisał do Berezowskiego syn wielkiego Adama – „obawa urażenia Rosji była przyczyną, że nawet najbardziej polonofilsko usposobieni deputowani nie czynili żadnych kroków, aby ulżyć jego losowi”. Wniosek o zwolnienie, złożony przez Feliksa Pyatta we francuskiej Izbie Deputowanych w 1886 r., pozostał bez odpowiedzi. Pogłębiło to u zesłańca poczucie krzywdy. „Lekko znosi się cierpienie od Moskali, wrogów ojczyzny i wolności w ogóle”, lecz „cierpieć od narodu wolnego za to, co zrobiłem, nosić kajdany, przykute przez Francuzów, dla których ojcowie nasi krew przelewali, bardziej jest przykrem” – pisał.

W 1886 r. Berezowski został zwolniony z więzienia. Osiedlono go w Bouràil, pozostał jednak nadal pod nadzorem, bez prawa opuszczania wyspy. Otrzymał niewielką działkę rolną, hodował zwierzęta. W latach 90. jego gospodarstwo podupadło, on sam – jak skarżył się w liście do Gałęzowskiego – „osiwiały i pochylony” cierpiał biedę. Francuski dziennikarz, który odwiedził go w 1902 r., napisał: „Głowa o włosach długich, dawno niestrzyżonych, które wymykają się spod czarnego, zniszczonego kapelusza, zjeżona broda, cera szara, jakby zakurzona. Kontrast nadzwyczajny pomiędzy ubiorem zaniedbanym a przejrzystością otwartych źrenic na spokojnej twarzy. Trzyma na ramieniu przewieszony okrągły koszyk, w którym ryby się rzucają, podnosząc brzuszki srebrzyste, i powoli konają”. Także tak powoli konał na odległej wyspie żołnierz Jazdy Wołyńskiej, a jego dramat przejmująco opisał po latach Jan J. Szczepański w powieści „Wyspa”.

W 1909 r. Gałęzowski podjął kolejną próbę uwolnienia Berezowskiego, zwracając się do Francuskiej Ligi Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Ta zaapelowała do prezydenta Francji. W odpowiedzi z 17 września 1909 r. stwierdzono, że Berezowski „musiał być internowany z powodu pomieszania zmysłów i jest uważany za nieuleczalnego przez władze nadzorcze w Nowej Kaledonii”. Tym samym definitywnie odrzucono możliwość jego uwolnienia.

Nie jest pewne, czy ostatnie lata życia Berezowski spędził w zakładzie dla obłąkanych na wyspie Ĭle-des-Pins (na południowy wschód od Nowej Kaledonii), czy w Bouràil. Umarł najprawdopodobniej jesienią 1916 r. Jak pisała biografka: „Na skalistej wyspie Oceanu Spokojnego grób jego jest widomym symbolem pochodu duchów ku Polsce Odrodzonej”. Francja okazała się dlań znacznie surowsza niż Rosjanie dla zesłanych uczestników powstania styczniowego, którym w latach 70. i 80. XIX w. zazwyczaj pozwalano na powrót do kraju. Sprawa Berezowskiego była probierzem stosunku republikańskiej Francji do sprawy polskiej, co zauważył Adolf Bocheński. Dawno już nie żyli Napoleon III i Aleksander II, we Francji siedem razy zmienił się prezydent, Rosja carska dobiegała kresu pod rządami Aleksandrowego wnuka, a Berezowski wciąż był uwięziony na Nowej Kaledonii.

Artykuł został opublikowany w 9/2013 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.