2 listopada 1942 r. Sapieha wystosował memoriał do Hansa Franka w sprawie niemieckiego terroru i represji. Frank odesłał go do Josefa Bühlera, sekretarza stanu Generalnego Gubernatorstwa. Sapieha spotkał się z nim 14 grudnia 1942 r. w towarzystwie Adama Ronikiera, prezesa Rady Głównej Opiekuńczej. Ronikier pisał we wspomnieniach: „Wprost zdrętwiałem, gdy Książę Metropolita w sposób najbardziej odważny, punkt po punkcie przedstawił całe potworne wyniszczenie narodu polskiego. Wypowiedź Księcia Metropolity była tak odważna i stanowcza, że Niemcy zniecierpliwieni wstawali, dodając w końcu, że żaden z Polaków tak do nich nie przemawiał”.
Hans Frank spotkał się z Sapiehą dopiero wtedy, gdy Niemcy zaczęły wyraźnie przegrywać wojnę i łudziły się, że zdołają wciągnąć Polaków do walki ze Związkiem Sowieckim pod antykomunistycznymi hasłami. Legenda mówi, że książę metropolita przyjął u siebie generalnego gubernatora, częstując go podłym chlebem na kartki i takąż przydziałową marmoladą. W rzeczywistości Frank przyjął Sapiehę na Wawelu, 5 kwietnia 1944 r. Chciał, by Sapieha wypowiedział się przeciw bolszewizmowi w liście pasterskim. A także by potępił godzące Niemców „akty gwałtu”.
Książę metropolita odpowiedział, że oczywiście, Kościół rzymskokatolicki nie życzy sobie, by bolszewicy zdominowali Polskę. Pominął jednak milczeniem propozycję listu pasterskiego w sprawie komunistycznego niebezpieczeństwa. Odnosząc się do słów o „aktach gwałtu” na Niemcach, zauważył, że skoro polska ludność jest traktowana bardzo źle, to została zmuszona do samoobrony. I mówił o zbrodniach popełnianych przez Niemców. „Życie całej ludności jest w stosunkowo dużej liczbie przypadków pozbawione ochrony”. Mówił o aresztowaniach i rozstrzeliwaniach księży. I konkludował: „Niemcy przez przeszło pięć lat nie pokazały, jakoby były przyjacielem narodu polskiego”.
Biograf metropolity krakowskiego, ks. Janusz Wolny, pisał: „Zamiar pozyskania najwybitniejszej osobistości spośród społeczeństwa polskiego w okupowanym kraju spełzł na niczym. Frank przegrał, Sapieha nie złożył najmniejszej obietnicy”.
Za komuny
Ksiądz Walerian Meysztowicz w „Gawędach o czasach i ludziach” pisał: „Nadeszło »uwolnienie«. Uwolnicieli – Sowietów, metropolita powitał zakazem uderzenia w Dzwon Zygmunta. Podkreślał przez to, że widzi tylko zmianę okupanta”.
W marcu 1945 r.Sapieha wraz ze prof. Stanisławem Kutrzebą, prezesem Polskiej Akademii Umiejętności, i prof. Tadeuszem Lehrem-Spławińskim wystosowali memoriał do Bolesława Bieruta, przewodniczącego Krajowej Rady Narodowej, o zaprzestanie prześladowań byłych żołnierzy AK i bezprawnych aresztowań.
Czytaj też:
Marszałek Śmigły-Rydz. Geniusz niemożliwości
16 lipca 1945 r. książę metropolita opublikował list pasterski. Podkreślał konieczność oparcia się na prawdzie, sprawiedliwości i moralności. Zwracał uwagę, że „ciężkim grzechem, a nawet zbrodnią jest rozpasanie niesprawiedliwości, zawiści, szukanie zemsty i ciągnienie zysku z krzywdy własnych braci. Z żalem musimy wyznać, że te wypadki są u nas bardzo częste”. Były to słowa o komunistach. Tak jak następne: „Powszechne zakłamanie jest chorobą naszych czasów i prowadzi do skrzywienia życia społecznego”. Zapytywał: „Czy to jest wolnością, gdy katolikom usiłuje się narzucić śluby cywilne?”.
22 grudnia 1948 r. pisał do Bieruta, protestując przeciwko likwidowaniu szkół katolickich, a laicyzację całego szkolnictwa uznał za pogwałcenie wolności religijnej zagwarantowanej w konstytucji. Zauważał, że młodzież zmusza się do wstępowania do komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej. Wskazywał, że katolicy są pozbawieni dziennika katolickiego,a prasa katolicka podlega cenzurze.
Gdy 23 stycznia 1950 r. władze dokonały rewizji we wszystkich lokalach katolickiej organizacji Caritas, której patronował Sapieha, i wprowadziły przymusowy zarząd, arcybiskup wysłał telegram do Bieruta. Stwierdzał, że jest wstrząśnięty metodami kontroli i nienawistnymi artykułami. „Zakładam protest i proszę o zmianę postępowania”. Atak na Caritas był uderzeniem w Sapiehę. Zdając sobie sprawę, że komuniści nie cofną się przed niczym, 6 marca 1950 r. sporządził dokument, w którym oświadczał: „W razie gdybym był aresztowany, stanowczo niniejszym ogłaszam, że wszelkie moje tam złożone wypowiedzi, prośby i przyznania się są nieprawdziwe. Nawet, gdy one byłyby ogłaszane bez świadków, podpisane, nie są one wolne i nie przyjmuję je za swoje”.
W tym czasie trwały trudne rozmowy polskich biskupów z komunistycznymi władzami. Na czele Kościoła w Polsce stał prymas Stefan Wyszyński. Wspomniał, że optował za dalszymi rozmowami w sprawie porozumienia. Zawarto je 14 kwietnia 1950 r. Sapieha wyjechał wcześniej do Rzymu, by przekonywać Piusa XII o konieczności zawarcia porozumienia. Nie znał jego ostatecznej treści. Ksiądz Walerian Meysztowicz wspominał, że odczytywał księciu arcybiskupowi tekst porozumienia. „Kardynał wiele razy mi przerywał, kazał sobie jeszcze raz czytać poszczególne zdania i od czasu do czasu rzucał w oburzeniu krótkie słowa: »Przecie tak nie można«, »Przecie to miało być inaczej«, »Niesłychane!«”. Meysztowicz powiedział, że jest to modus vivendi, na co Sapieha odparował: „Powiedz ksiądz lepiej: modus moriendi [sposób umierania – przyp. T.S.)”.
Porozumienie, w którym m.in. biskupi potępiali antykomunistyczne podziemie, i tak zostało niemal natychmiast pogwałcone przez komunistów, a kropkę nad i postawiło aresztowanie prymasa Wyszyńskiego w 1953 r. Nie dożył tego kard. Adam Stefan Sapieha, który zmarł w Krakowie 23 lipca 1951 r.
Książę metropolita niewiele albo nic nie uzyskał swoimi interwencjami ani u Niemców okupujących Polskę, ani od rządzących nią z nadania Stalina komunistów. Jednak Adam Stefan Sapieha stał się znakiem sprzeciwu wobec obu niszczących Polskę totalitaryzmów.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.