Kiedy wojska niemieckie zajęły Węgry, Antall natychmiast złożył rezygnację ze stanowiska, zniszczył większość dokumentacji dotyczącej polskich uciekinierów, a pozostałą część ukrył. Gestapo natychmiast zaaresztowało przywódców polskich uchodźców (co przesądziło także o losie Henryka Sławika), w tym samym czasie do więzienia trafił także József Antall, skąd uwolniono go dopiero kilka miesięcy później po interwencji regenta Miklósa Horthyego. Ostatnie wojenne miesiące Antall spędził z rodziną na prowincji. Oprócz Krzyża Komandorskiego Orderu Zasługi Republiki Węgierskiej (1947) otrzymał także wiele polskich, francuskich, izraelskich i angielskich odznaczeń. W 1981 r. jego imieniem nazwano jedną z ulic w Warszawie, a 10 lat później na murze obronnym stołecznego Starego Miasta umieszczono tablicę pamiątkową jego imienia. Jest to jedyna tablica poświęcona nie-Polakowi w tym miejscu.
József Antall podobnie jak Henryk Sławik otrzymał tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata instytutu Yad Vashem, w 2010 r. razem przyznano im pośmiertnie najwyższe odznaczenia polskie (Krzyż Wielki Orderu Zasługi RP, względnie Order Orła Białego), a wiosną przyszłego roku w Katowicach zostanie odsłonięty wspólny pomnik na ich cześć.
Opiekunka nawróconych sióstr
Tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata uzyskała w 1985 r. także Margit Slachta (1884‒1974), zakonnica polskiego pochodzenia z Górnych Węgier (dziś Słowacja), która stawała w obronie prześladowanych, głównie Żydów. Slachta była pierwszą kobietą w węgierskim parlamencie – w 1920 r. uzyskała mandat poselski jako członkini ówczesnej partii rządzącej, Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego. I chociaż brała aktywny udział w życiu politycznym (m.in. była orędownikiem praw dla kobiet robotników), przeorysza nie pozwoliła jej na kolejną kadencję. Niebawem opuściła swój zakon i w 1923 r. powołała do życia Zgromadzenie Sióstr Służby Społecznej. Slachta zwiedziła Stany Zjednoczone i Kanadę, które znacząco wpłynęły na jej światopogląd.
Jesienią 1940 r., w imieniu katolickiej organizacji Obozu Kobiet Chrześcijańskich, pisała podania na rzecz żydowskich mężczyzn ściągniętych do służby pomocniczej, a później protestowała przeciwko deportacjom, które z racji miejscowości nazywano deportacjami Kamieńca Podolskiego. Latem 1941 r. węgierskie władze wydaliły z kraju ponad 15 tys. Żydów, którzy nie potrafili udowodnić węgierskiego obywatelstwa. Zostali oni zmasakrowani w okolicach Kamieńca Podolskiego przez niemieckie Einsatzgruppen (grupy operacyjne) i oddziały SS.
Również w 1941 r. Slachta w imieniu Zgromadzenia Sióstr Służby Społecznej zwróciła się do prymasa Jusztiniána Serédiego, zwierzchnika Kościoła katolickiego na Węgrzech, z prośbą „o ochronę nawróconych z judaizmu sióstr” przed antyżydowskimi ustawami: „Nauki naszego Kościoła nie pozwalają nam utożsamiać się z przekonaniem, pod wpływem którego obecne węgierskie prawodawstwo zamierza wypierać ludność żydowską, a tym bardziej z poglądem, który, mając za nic świętość chrztu, pod pewnymi względami uważa katolików za Żydów, a przede wszystkim nie możemy akceptować ustawy traktującej jako Żydów tych ludzi, którzy życie poświęcają całkowicie Kościołowi i służbie duchowej”.
Kiedy na początku 1943 r. Słowacja ogłosiła zamiar ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej, Slachta udała się do Rzymu, gdzie udało jej się uzyskać audiencję u papieża. W wyniku tej rozmowy Pius XII polecił siedmiu słowackim biskupom, by osobiście udali się z protestem do prezydenta Słowacji Jozefa Tiso. Ponadto zarządził odczytanie protestacyjnego listu pasterskiego we wszystkich słowackich kościołach. Działania te również przyczyniły się do tego, że deportacje odroczono o prawie półtora roku, choć należy zaznaczyć, że do jesieni 1942 r. rząd słowacki zdążył wysłać ponad 50 tys. ludzi do nazistowskich obozów zagłady.
Od 1944 r. w budapeszteńskim klasztorze Sióstr Służby Społecznej ukrywano węgierskich Żydów, w tym wiele osobistości. Latem zakazano dalszej działalności Obozu Kobiet Chrześcijańskich. Pod koniec grudnia strzałokrzyżowcy zastrzelili Sárę Salkaházi wraz z nauczycielką religii Vilmą Bernovits i czterema ratowanymi przez nie osobami, a ich ciała wrzucili do Dunaju. Obie były członkiniami zgromadzenia Sióstr Służby Społecznej, współsiostrami Slachty.
Czytaj też:
Zagadka śmierci Raoula Wallenberga. Kto zabił słynnego obrońcę Żydów?
Ona sama w 1945 r. znów została posłanką w węgierskim parlamencie, z powodu jej niezłomnej postawy wobec idei totalitarnych (mówiono o niej, że jest „jedynym mężczyzną w parlamencie”) nieustannie i w sposób perfidny atakowali ją komuniści. Krótko po przejęciu władzy przez tych ostatnich, w obawie przed aresztowaniem, w 1949 r. uciekła na Zachód i osiadła w Stanach Zjednoczonych.
Misja pastora Sztehlo
Pastor luterański Gábor Sztehlo (1909‒1974) także wsławił się ratowaniem ludzkich istnień. Kiedy wiosną 1944 r. rozpoczęto zamykanie ludności żydowskiej w gettach, Kościół Ewangelicko-Augsburski powierzył mu misję ratowania prześladowanych – głównie dzieci – w ramach Stowarzyszenia Dobry Pasterz, powołanego razem z Kościołem Ewangelicko-Reformowanym. Ścigając się z czasem, Sztehlo przy wsparciu materialnym międzynarodowej i szwajcarskiej misji Czerwonego Krzyża w ciągu zaledwie kilku tygodni stworzył 32 domy dziecka w mieszkaniach, mniejszych czy większych domach rodzinnych i willach. Wszystko to czynił nielegalnie i w sekrecie, aby władze nie dowiedziały się o jego działalności. W tych prywatnych domach dziecka znalazło schronienie około 1,5 tys. dzieci i 500 opiekujących się nimi dorosłych.
Wraz ze zbliżaniem się frontu sytuacja była coraz bardziej niebezpieczna, jednak wszyscy podopieczni Sztehlo przeżyli wojnę. Po 1945 r. jego działalność dodatkowo się rozszerzyła, gdyż wiele dzieci straciło rodziców w wojennej zawierusze. Gábor Sztehlo zapewniał im schronienie – już nie w 32 małych lokalach, lecz w jednym wielkim sierocińcu. W jego domu dziecka funkcjonowała dziecięca republika pod nazwą Gaudiopolis, skupiająca prawie 800 dzieci. Sztehlo kontynuował swoją działalność aż do nacjonalizacji budynku w 1950 r. Instytut Yad Vashem w 1972 r. przyznał mu tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata.
To nie były odosobnione jednostki – do dziś aż 810 Węgrów zostało odznaczonych przez Yad Vashem. Chociaż straty spowodowane węgierskim Holokaustem są ogromne, postawa tych ludzi pokazuje, że istniał też inny świat – do którego zaliczają się też niewęgierscy obrońcy Żydów – który nie kierował się skrajnie prawicową ideologią czy zwykłą obojętnością, lecz troską i chęcią niesienia pomocy drugiemu człowiekowi.
(przeł. Karolina Wilamowska)
János Tischler jest historykiem, dyrektorem Instytutu
Węgierskiego.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.