Zapomniane piekło polskich dzieci
  • Tomasz StańczykAutor:Tomasz Stańczyk

Zapomniane piekło polskich dzieci

Dodano: 

Samuel Arabski mieszkał w latach 30. w Osycznem. Jego ojciec był bogatym chłopem, przeznaczonym do „rozkułaczania”. „Posłużyli się przy tym miejscową biedotą, która rozgrabiła cały majątek rodziców, wyrzucając nas na ulicę”.

Helena Sokołowska ze Sławuty wspominała, że w jej wsi wszyscy chłopi zapisali się do kołchozu, by nie mieć kłopotu z władzami. „Te jednak nie zapomniały o nich. Byli Polakami i katolikami, co dla NKWD było wystarczającym powodem do poddania ich prześladowaniom”. W dniu 16 grudnia 1937 r. aresztowano jej ojca. Ona urodziła się 10 dni później. Matkę, mimo że była w połogu, wzywano na przesłuchania. „Śledczy pogardliwie oświadczył jej, że jak zdechnę, to władza sowiecka nie poniesie żadnej szkody, jestem przecież córką wroga ludu”.

Tomasz Sommer szacuje, że polskich dzieci, żyjących z tym piętnem, było około 400 tys.

Po aresztowaniu rodziców Dominiki Kwaśniak zaczął się koszmar. „Zostaliśmy bez rodziców i środków do życia. Zaczęliśmy dosłownie puchnąć z głodu. Nikt do naszej chaty nie zachodził, a nawet bał się zbliżyć. We wsi ogłoszono, że jesteśmy dziećmi »wroga ludu« albo »bandycką rodziną«. Dwoje z nas zmarło z głodu. My z bratem też byśmy zmarli, ale uratował nas brygadzista ze stacji kolejowej w Dunajowicach. Przyjął mojego brata do pracy na stacji, mimo że miał tylko 9 lat. W pracy dostawał nie tylko wynagrodzenie, ale również posiłek. Mnie ten brygadzista pomógł dostać się na kurs traktorzystek”.

Jedna z ofiar Operacji Polskiej NKWD

Kazimierz Polakowski po aresztowaniu ojca trafił wraz z matką i rodzeństwem do kołchozu. Wykonywali tam najgorsze, najcięższe i najgorzej płatne prace. Kierownik kołchozu zapewnił im zatrudnienie, a więc pozwolił utrzymać się przy życiu, ale żył w strachu: „Zawsze powtarzał mamie, że jakby ktoś się dowiedział, że nam »dopomagaje to byłab bida«”. Kazimierz Polakowski chciał uczyć się w szkole weterynaryjnej. Jednak gdy przeczytano jego życiorys, odpowiedziano mu, że dla takich jak on nie ma miejsca.

Śmierć za różaniec

Szczególną furię w prześladowcach powodowało przywiązanie Polaków do wiary katolickiej. Zamykano świątynie, aresztowano księży. Kościół w Połonnem zamieniony został przez NKWD w katownię. Po zakończeniu operacji polskiej oprawcy chcieli zatrzeć ślady zbrodni. Przyjechał oddział saperów, który miał wysadzić świątynię w powietrze. Heroiczna postawa wiernych, którzy otoczyli kościół, modlili się i oświadczyli, że jeśli mają wysadzić kościół w powietrze, to razem z nimi, spowodowała, że żołnierze się wycofali.

Brat dziadka Jana Kozickiego czuwał w grupie starych mężczyzn przy zmarłym. Odmawiali różaniec. Wszyscy mieli ponad 70 lat. Ktoś doniósł do „głowy” wiejskiej rady w Wichrówce. „Ja już im się namodlę” – powiedział. Wszyscy zostali rozstrzelani w Kamieńcu Podolskim.

Kiedy w Rybnicy zamknięto kościół, a komsomolcy zawiesili na nim czerwoną flagę, część parafian – a wśród nich ojciec wspominającej Urszuli Dadej – gromadziła się na modlitwach w domu państwa Myślickich. W 1938 r. wszyscy zostali aresztowani i rozstrzelani pod zarzutem przynależności do polskiej organizacji kontrrewolucyjnej.

Posiadanie polskiej książki było wystarczającym powodem do aresztowania. „Przejrzeli książki ojca – wspomina Eugenia Kuźmińska – i zwrócili uwagę na dzieła Sienkiewicza. Jeden z nich wziął do ręki jedną z książek pisarza i triumfalnie powiedział: »O, to ce dorbyj antyreolucjonier«. Zabrali go, ale na drugi dzień znów przyjechali i zabrali całą bibliotekę ojca, twierdząc, że jest to zakazana zagraniczna literatura”. Kazimierz Kuźmiński został rozstrzelany 15 listopada 1938 r.

Z wsi, w której mieszkała Eugenia Kuźmińska, NKWD zabrało i rozstrzelało 180 mężczyzn. Podczas II wojny zginęło 90 mężczyzn zmobilizowanych do Armii Czerwonej. Stalinowskie represje pochłonęły więc dwa razy więcej ofiar.

Mężowie – „wrogowie ludu”

Wraz z ojcem Józefy Lipskiej z Nietyszyna zabrano 13 mężczyzn. Oskarżono ich o rzekomą przynależność do POW. Prawdziwy powód był inny. „GPU aresztowało wszystkich mężczyzn, którzy w okresie wojny polsko-bolszewickiej walczyli w polskiej armii. Wierzyli, że nowa granica Polski będzie na Słuczu, a nie na Horyniu. Jako młodzi chłopcy poszli więc z armią polską na Kijów. Gdy po wojnie wrócili, ich wieś była w Sowietach. Polska ich opuściła. Nie chcieli jednak porzucać swych rodzin. Zapłacili za to najwyższą cenę.”.. – wspominała Józefa Lipska.

W 1937 r. NKWD zabrało 10 mężczyzn z Zawadówki, w tym ojca Henryka Radziewskiego. „Nikt nie wiedział, co się stało i z jakiego powodu ich aresztowano. Jeden tylko Alasko powiedział krótko: »Dziewczyny, jesteście wdowami. Możecie powtórnie wychodzić za mąż«. Tatę, jak później dowiedziałem się, zawieźli do Kamieńca Podolskiego, gdzie poddali go brutalnemu śledztwu. Jak się później dowiedziałem, wyłamali mu palce, zrywali paznokcie. Mama usiłowała podawać mu paczki, ale żadna z nich nie dotarła. W końcu 1937 r., na pewno przed Nowym Rokiem, ojciec w Kamieńcu Podolskim został rozstrzelany.”...

Oprawcy z NKWD. chcąc wykazać się przed swoim zwierzchnikami. nie cofali się przed niczym. Nie usiłowali nawet stwarzać pozorów, że wytypowana przez nich ofiara jest winna. Jednym z aresztowanych był Rafał Bagiński, krewny wspominającego go Stefana Kuriaty: „Nie umiał czytać ani pisać, ale potrafił dobrze pracować na roli i prowadził wzorowe gospodarstwo. Oskarżono go o szpiegostwo na rzecz Polski. Pokazali mu jakąś kartkę rzekomo przez niego napisaną, na której przekazywał polskiemu wywiadowi jakieś dane. Bronił się, że jak on mógł napisać jakiś meldunek, skoro on nie umie ani czytać. ani pisać. Nic mu to nie pomogło”.

Rafał Bagiński został jako polski szpieg skazany na 25 lat więzienia. W 1937 r., w czasie operacji polskiej, rozstrzelano go.

Aresztowano kobiety, które nie donosiły na swych mężów – „wrogów ludu”. Taki los spotkał matkę Henryka Pawickiego. On sam trafił do domu dziecka. Aresztowano też jego 16-letniego brata.

Rozkaz Jeżowa nr 00486 polecał zbierać informację o dzieciach od 15. roku życia, „niebezpiecznych społecznie i zdolnych do antysowieckiej działalności”.

Na pół roku przed wydaniem rozkazu NKWD w Związku Sowieckim było według oficjalnej statystyki 635 tys. Polaków.

„W trakcie kilkunastomiesięcznej okrutnej hekatomby wybito co piątego Polaka. Niedobitki Polaków na lata stały się obywatelami drugiej kategorii. Nasi rodacy mieli zablokowane ścieżki awansu z uwagi na swoje pochodzenie aż do lat 70. minionego wieku” – pisze Tomasz Sommer.

Sprawa operacji polskiej jeszcze długo nie zostanie dokładnie opisana i w pełni wyjaśniona. Tomasz Sommer uważa, że polskie władze powinny zwrócić się do Rosji, Białorusi i postsowieckich państw Azji Środkowej, szczególnie Kazachstanu, z apelem, by podobnie jak Ukraina odtajniły wszelkie dokumenty dotyczące losów Polaków represjonowanych w latach 1937–1938.

Artykuł został opublikowany w 8/2013 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.