Kiedy w listopadzie 1975 r. wojska kubańskie pojawiły się w Angoli, nikt nie mógł przypuszczać, że pozostaną na jej terenie przez kolejne ćwierć wieku. Komunistyczne władze Angoli liczyły, że z pomocą Kubańczyków szybko pokonają swoich politycznych (i militarnych) przeciwników. Fidel Castro odczuwał zaś, choć być może trudno w to uwierzyć, szczere poczucie misji. Pomimo, że interwencja Hawany w Angoli zakończyła się zwycięsko, Kuba straciła bardzo wiele: zarówno żołnierzy, jak pieniędzy. Fidel Castro nie żałował jednak ani jednego wydanego peso, a dzięki swojej postawie, dla wielu mieszkańców Afryki stał się bohaterem.
Niepodległość
Ludowa Republika Angoli (była portugalska kolonia) ogłosiła niepodległość 11 listopada 1975 r., a pierwszym prezydentem kraju został Agostinho Neto, szef partii MPLA.
Od chwili swego powstania, Angola borykała się z silnymi wewnętrznymi animozjami. Kraj był politycznie podzielony na kilka zwalczających się ugrupowań, z których szczególną rolę odegrały trzy – MPLA pod wodzą Neto, a później jego następcy, José Eduardo dos Santosa, UNITA, której przewodził Jonas Savimbi oraz FNLA pod wodzą Holdena Roberto.
Pierwsze kontakty pomiędzy angolskimi działaczami niepodległościowymi a kubańskimi rewolucjonistami datuje się na koniec lat pięćdziesiątych XX w. Kilka lat później relacje „sformalizowano”, prowadząc je poprzez kubańską ambasadę w Konakry (Gwinea). Należy zaznaczyć, że w tym samym czasie angolskie ruchy wyzwoleńcze, z racji swojego komunistycznego zacięcia, znalazły się w kręgu zainteresowań Związku Sowieckiego, lecz aż do roku 1975 nie utrzymywano zbyt ożywionych kontaktów.
Czytaj też:
Naziści w tropikach. Tajemnica wyprawy Göringa do Amazonii
Krótko po ogłoszeniu niepodległości przez Angolę, trzy główne ugrupowania rozpoczęły trwającą ponad ćwierć wieku wojnę domową. Stolica państwa, Luanda, podobnie jak znaczna część państwa (głównie północny-zachód) opanowana była przez MPLA i to jej przedstawiciele zostali uznani na świecie za angolski rząd. Od chwili przejęcia władzy w kraju, MPLA zyskało wsparcie od rządu Kuby oraz Związku Sowieckiego.
Po drugiej stronie barykady znajdowały się dwie inne organizacje, które oprócz walk z MPLA, po chwilowej współpracy, zaczęły zwalczać się wzajemnie. FNLA odgrywała krótką, choć znaczącą rolę w konflikcie, mając silne wsparcie w Chińskiej Republice Ludowej, jednak już na początku 1976 r. „na placu boju” pozostały w zasadzie dwie partie – MPLA i UNITA, której przewodził Jonas Savimbi. UNITA była silnie prozachodnia, a jej przywódca cieszył się wówczas dużą popularnością. Jeszcze w 1975 r. ugrupowanie to otrzymało pomoc finansową i militarną od RPA i Stanów Zjednoczonych, które zdecydowały się wkroczyć na arenę angolskiego konfliktu z chwilą, kiedy zorientowały się, że obecne są tam już wpływy komunistyczne.
Wydaje się jednak, że Waszyngton nie do końca trafnie ocenił ówczesną sytuację w Angoli. MPLA, choć jawnie opowiadała się za ustrojem komunistycznym, za wzór brała przede wszystkim Kubę, gdyż to z nią łączyły ją wieloletnie kontakty. Niemniej Biały Dom uznał, że to Związek Sowiecki odpowiedzialny jest bezpośrednio za sytuację w Angoli, stwierdzając konieczność wsparcia UNITA jako przeciwników komunistów z MPLA. Moskwa zareagowała na prośby MPLA o wsparcie z chwilą, kiedy jasne stało się, że Kubańczycy mają coraz większy wpływ na przebieg wydarzeń, a Stany Zjednoczone coraz wyraźniej opowiadają się w po stronie UNITA w konflikcie domowym. Obydwa supermocarstwa nie chciały dopuścić, aby to przeciwnik przejął kontrolę nad bogatym w złoża kopalne krajem na południowym-zachodzie Afryki.
Kubańczycy w Angoli
Spośród wszystkich państw, które przez lata zaangażowane były w wojnę w Angoli, jako pierwsi pojawili się tam Kubańczycy. Prezydent Angoli, Agostinho Neto wystosował prośbę do Fidela Castra o wsparcie armii rządowej Angoli oddziałami kubańskich żołnierzy. Pierwsi z nich przybyli do Afryki zanim jeszcze Angola oficjalnie ogłosiła niepodległość. Neto wiedział, co robi – MPLA nie była przygotowana do walk z przeważającą siłą przeciwnika. Po drugiej stronie, zbrojne oddziały UNITA, wspierane przez wojska południowoafrykańskie, nacierały na północ. Rajd na stolicę zatrzymali Kubańczycy, którzy nie zamierzali wycofać się z Angoli dopóki, jak mówił Fidel Castro, dopóty istnieć będzie zagrożenie ze strony rasistowskiego reżimu RPA.
Pod koniec 1975 r. w Angoli stacjonowało już 450 kubańskich ekspertów wojskowych oraz około 2-3 tysiące żołnierzy, wraz z którymi dostarczono niezbędną pomoc żywnościową, lekarstwa, umundurowanie i broń.
Interesującym jest, że interwencja kubańska w Angoli była osobistą decyzją Fidela Castro i jego najbliższego otoczenia. Tym samym, nie wynikała ona z rozkazu decydentów na Kremlu. Leonid Breżniew był przeciwny jawnemu, wojskowemu zaangażowaniu w dalekim, afrykańskim kraju, a pomysły Castro uważał za mało poważne. Amerykanie byli jednak wówczas przekonani (i ta teza pojawiała się w literaturze przez lata), że Kubańczycy przybyli do Angoli jako „zbrojne ramię” Moskwy. Obecność Kuby w Afryce z przyczyn czysto ideologicznych wymykała się logicznym analizom wojskowych w Waszyngtonie.
Rzecz jasna, pomimo braku entuzjazmu do pomysłów Castro, Sowieci nie mieli zamiaru biernie przyglądać się rozwojowi sytuacji. Jeszcze w 1975 r. wysłali do Angoli swoich doradców wojskowych oraz niezbędny sprzęt i broń. Przez kilka pierwszych lat wojny domowej w Angoli współpraca pomiędzy Kubańczykami i Sowietami układała się poprawnie. Przełom nastąpił w latach 1983-1985, kiedy kolejne kampanie, których pomysłodawcami byli sowieccy wojskowi zostały przegrane (Sowieci, wbrew oficjalnie głoszonym stanowiskom, wysyłali do Angoli również wojskowych, ale rzadko brali oni udział w walkach na froncie).
Zdaniem sowieckich instruktorów, kluczowe dla wygrania wojny z UNITA i wspierających ich wojsk RPA, było użycie ciężkiego sprzętu oraz zmasowany atak wielką armią. Kubańczycy uważali takie pomysły za niedorzeczne i nie mające prawa sprawdzić się w trudnych warunkach terenowych i klimacie Angoli. Postulowali oni użycie dużej ilości samolotów, aby przełamać południowoafrykańską kontrolę nad niebem oraz walki partyzanckie, wzorowane na tych, jakie sami Kubańczycy toczyli podczas swojej rewolucji przeciwko gen. Batiście (1953-1959). Te pomysły sprawdziły się. Od 1985 r. patowa sytuacja na froncie zaczęła się odwracać, a rządowe wojska Angoli wspierane przez Kubańczyków zaczęły zdobywać przewagę.
Od chwili przejęcia władzy w Związku Sowieckim przez Michaiła Gorbaczowa relacje z Kubą zaczęły się ochładzać. Gorbaczow był przeciwnikiem agresywnej polityki, jaką proponowała Kuba w sprawie Angoli. Bezkompromisowy Castro nie wierzył w możliwość dyplomatycznego rozwiązania konfliktu oraz wprost mówił o tym, iż zadowoli go jedynie całkowita militarna porażka południowoafrykańskich wojsk. Sowiecko-amerykańskie rozmowy, które Gorbaczow prowadził z Reaganem na kilku kolejnych szczytach, Castro uważał niemal za zdradę. Taka postawa zjednywała mu wielu zwolenników w samej Angoli oraz całej Afryce.
Od 1985 r. na obszarze Angoli stacjonowało około 35-40 tys. kubańskich żołnierzy oraz tysiące ludzi z personelu cywilnego. Kubańczycy byli obecni niemal w każdym aspekcie życia społeczeństwa angolskiego: od żołnierzy, poprzez lekarzy i nauczycieli, po mechaników samochodowych i krawców. Fidel Castro „rzucił do Angoli wszystko, co miał”, co dosłownie przyznał jego brat Raul, pod koniec lat osiemdziesiątych.
Bitwa pod Cuito Cuanavale
Największa bitwa wojny domowej w Angoli i jednocześnie druga największa bitwa w dziejach Afryki (po bitwie pod El-Alamain z 1942 r.) trwała od września 1987 r. do marca 1988 r. Batalia zakończyła się bez jednoznacznego rozstrzygnięcia, po znacznych stratach po obydwu stronach. Zarówna angolska strona rządowa i jej kubańscy sojusznicy, jak UNITA wraz z RPA przypisywały sobie zwycięstwo.
Z jednej strony wydaje się, że Kuba (po potężnej dostawie broni i sprzętu z początku 1987 r., który przybył z Hawany) zatryumfowała na polu bitwy. Trudno jednak stwierdzić, jak potoczyłyby się losy starcia, gdyby nie ogromne zniechęcenie południowoafrykańskiego społeczeństwa do wojny toczonej z dala od ich kraju, w nie do końca zrozumiałym celu. Rząd w Pretorii, zajęty zresztą wewnętrznymi problemami, jak chwiejący się system apartheidu, był zmuszony poddać się społecznej presji i rozpocząć wycofywanie sił z Angoli, opuszczając ją zupełnie w sierpniu 1988 r.
W pewnym sensie to Kuba odniosła największy sukces, gdyż RPA postanowiła pierwsza opuścić arenę. Z drugiej jednak strony, Pretoria nie dawała jeszcze wówczas żadnych gwarancji na zniesienie systemu segregacji rasowej oraz pozwolenie na niepodległość Namibii, której terytorium zajęła w 1915 r.
Co po Kubańczykach?
Negocjacje pokojowe w sprawie rozwiązania konfliktu w Angoli oraz możliwości ogłoszenia niepodległości przez Namibię trwały przed i w trakcie bitwy pod Cuito Cuanavale. Kontynuowano je także po jej zakończeniu przez kolejnych kilkanaście miesięcy.
Kulminacyjnym momentem było podpisanie protokołu pokojowego w Nowym Jorku, 22 grudnia 1988 r. pomiędzy Angolą, Kubą i RPA. Kubańczycy zgodzili się stopniowo opuszczać terytorium Angoli. Ostatnie oddziały wyjechały 1 lipca 1991 r.
Wycofanie się obcych wojsk z Angoli nie zakończyło jednak wojny domowej. UNITA nie zamierzała składać broni, choć międzynarodowe poparcie dla tego ugrupowania było coraz mniejsze.
Czytaj też:
Julius Nyerere - socjalistyczny Sługa Boży
W czerwcu 1989 r., z inicjatywy prezydenta Zairu, Mobutu Sese Seko, doszło do spotkania prezydenta Angoli, dos Santosa i szefa UNITA, Savimbiego, podczas którego podpisano zawieszenie broni. Savimbi zgodził się na opuszczenie kraju, lecz dość szybko stało się jasne, że nie miał zamiaru się poddać. Jednak sytuacja międzynarodowa była wówczas zdecydowanie bardziej korzystna dla dos Santosa. W RPA, dzięki staraniom nowego prezydenta, Frederika de Klerka rozpoczęto antyapartheidowskie przemiany, a w marcu 1990 r. Namibia ogłosiła niepodległość, co dodatkowo wyeliminowało możliwość ataku wojsk południowoafrykańskich na obszar Angoli.
W 1989 r. parlament angolski zniósł monopartyjność oraz odrzucił ideologię marksizmu-leninizmu, dotychczas obowiązującą w państwie. W wyborach prezydenckich przeprowadzonych we wrześniu 1992 r., zwycięstwo odniósł Eduardo dos Santos. Jonas Savimbi nie uznał legalności wyborów. Wkrótce UNITA rozpoczęła na nowo działania zbrojne przeciwko Santosowi i partii MPLA.
W wyniku działań wojennych w okresie obecności Kubańczyków, w latach 1975–1991 zginęło około 500 tys. Angolczyków, a niemal 2 mln musiały opuścić swoje miejsce zamieszkania. Ponadto, wybory z 1992 r. nie zakończył wojny. Działania zbrojne kontynuowano do czasu śmierci Jonasa Savimbiego w 2002 r.
Jedną z najbardziej znanych wojen zastępczych (tzw. proxy war) była wojna w Wietnamie. Stosunkowo rzadko pamięta się o Angoli, gdzie wojna domowa przerodziła się w jeden z najdłużej trwających konfliktów zbrojnych okresu zimnej wojny i miejsce starcia dwóch supermocarstw. Niebagatelną rolę w tym konflikcie odegrała Kuba, bez której – być może – MPLA utraciłaby władzę jeszcze w 1975 r.
Jednym ze skutków wojny są (nadal) zaminowane rozległe tereny Angoli. W wyniku wybuchów min każdego roku życie lub zdrowie tracą setki osób.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.