Wyskoczył na środku Pacyfiku, żeby uciec z ZSRS. Nikt nie wierzył, że to się może udać
  • Grzegorz JaniszewskiAutor:Grzegorz Janiszewski

Wyskoczył na środku Pacyfiku, żeby uciec z ZSRS. Nikt nie wierzył, że to się może udać

Dodano: 

A okoliczności mu sprzyjały. Nawigator statku, któremu przedstawił się jako specjalista-oceanograf nakreślił mu plan podróży. Mało tego, w jednej z sal pojawiła się wielka mapa, szczegółowo przedstawiająca codziennie przebytą przez statek trasę. W ten sposób Kuryłow odkrył, że podróż będzie przebiegać niedaleko jednej z najbardziej wysuniętych na wschód filipińskich wysp - Siargao. W ustaleniu dokładnego położenia pomagała mu też poznana na statku astronomka, która wyliczała ich pozycję według położenia gwiazd. Kuryłow wiedział, że pasażerowie znajdują się pod czujnym okiem funkcjonariuszy KGB i nie zaniedbywał kamuflażu. Flirtował z trzema dziewczynami naraz i uczestniczył w zabawach organizowanych na statku. Prawdziwą sztuką było chodzenie na posiłki. Przygotowując się do ucieczki zaczął pościć, żeby nie obciążać organizmu.

Skok w ciemność

Statek zbliżał się do Siargao. Do wyspy było około 20 kilometrów pełnego morza. Kuryłow podjął decyzję. W nocy 13 grudnia wyszedł na pokład, czekając na moment, kiedy maksymalnie zbliżą się do wyspy. Noc była ciemna, na horyzoncie nie było widać żadnych świateł. Kuryłow ubrał płetwy i maskę z rurką, rękawiczki z błonami między palcami, obcisłą koszulkę i kąpielówki, żeby stawiać jak najmniejszy opór wodzie. Z tego samego względu nie zabrał kamizelki ratunkowej. Wziął za to chustkę na wypadek zranienia i założył kilka par skarpetek, żeby nie pokaleczyć stóp o przybrzeżne rafy. Przed rekinami miał go chronić tylko amulet, który sam wykonał jeszcze w Leningradzie. Jak wspominał, na równi z niebezpieczeństwami czyhającymi w morskiej toni bał się konsekwencji, jakie spotkałyby go w razie przyłapania na ucieczce. Około ósmej wieczorem, niezauważony podszedł do burty statku i rzucił się piętnaście metrów w dół, w fale oceanu.

Czytaj też:
Nawet Sowieci bali się interwencji w tym kraju. Zimna wojna przerodziła się tu w rzeź

Wiry wciągają go pod śruby statku, ale szczęśliwie zostaje wyrzucony w całości na powierzchnię. Nie ma kompasu, więc płynie jak przed wiekami Wikingowie, orientując się na światła statku. Kiedy ten odpływa, Kuryłow chce się orientować według gwiazd, ale nie widać ich na zachmurzonym niebie. Opanowuje go strach. W końcu pokonuje go i płynie dalej wśród siedmiometrowych fal, nie mając pojęcia, czy we właściwym kierunku. Postanawia po prostu utrzymać się na wodzie do czasu, kiedy nawigacja będzie możliwa. Właściwy - jak mu się wydawało - kierunek obrał dopiero po wschodzie słońca. Płynął w kierunku niewidocznej wyspy, dbając, żeby ani jedna kropla wody nie dostała mu się do płuc. W dzień słońce spaliło mu skórę, mięśnie zaczynały odmawiać posłuszeństwa. Pływak coraz częściej musiał odpoczywać, leżąc na plecach w wodzie. Po południu na horyzoncie zobaczył góry. Potem zapadła noc, ale widoczne gwiazdy pozwoliły na nawigację do zauważonego lądu. Wciąż jednak było do niego daleko. Drugiego dnia nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Płynie teraz używając tylko rąk, a ze zmęczenia doznaje halucynacji i zaczyna tracić świadomość. Trzeciej nocy w głowie usłyszał głos, który kazał mu płynąć na odgłos przypływu. Posłuchał go i po kilku godzinach poczuł wreszcie pod stopami przybrzeżny piasek. Na brzegu pojawił się jak zjawa. Słaniając się na nogach, świecił w ciemnościach oblepiony bioluminescencyjnym planktonem. Zamiast niecałych dwudziestu, przepłynął ponad sto kilometrów.

Na "Sowietskim Sojuzie" jego zniknięcie dostrzeżono dopiero rano. Statek zawrócił i krążył przez kilka godzin w pobliżu miejsca "wypadku", ale szybko uznano, że pasażer musiał zginąć w odmętach oceanu. O prawdziwym losie Rosjanina szybko doniósł Głos Ameryki.

(Zabójczy) Wielki Błękit

Filipińskie władze aresztowały uciekiniera, ale w więzieniu przesiedział tylko półtora miesiąca, traktowany jak bohater. Potem czekał na decyzję co do swojego losu zarabiając na życie kopiąc rowy na miejscowych budowach. Po kilku miesiącach Kanada udzieliła mu azylu politycznego. W ZSRS został skazany na 10 lat więzienia za zdradę państwa. Mimo że działał zupełnie sam, represje sowieckiej władzy objęły całkiem spory krąg bogu ducha winnych "pomocników" ucieczki. Kapitanowi statku wytoczono proces karny. Z pracy zwolniono nawet kasjerkę Aerofłotu, która w Leningradzie sprzedała mu bilet na samolot do Władywostoku.

W Kanadzie Kuryłow zajął się tym, o czym marzył od dziecka. Znał angielski i szybko zaczął pracować w amerykańskich i kanadyjskich przedsiębiorstwach zajmujących się badaniami oceanów od Hawajów po Arktykę.

W 1985 podczas kręcenia filmu dla BBC w Izraelu poznał swoją przyszłą żonę. W 1986 r. osiedlił się w tym kraju na stałe, nadal zajmując się eksploracją morza. W tym samym roku wydana została książka opisująca jego przygody Sam w oceanie. Pracował w Instytucie Oceanograficznym w Hajfie. Zginął w styczniu 1998r., na dnie Jeziora Tyberiadzkiego na wybrzeżu Tabgi, kiedy nie mogąc wydostać się z rybackich sieci, wyczerpał cały zapas powietrza z butli.