Rambo na ratunek jeńcom. Scenariusz filmu nie został wyssany z palca

Rambo na ratunek jeńcom. Scenariusz filmu nie został wyssany z palca

Dodano: 

W 1973 r. doszło do rozmów pokojowych między DRW a USA. W wyniku operacji „Homecoming” komuniści wypuścili z niewoli 591 jeńców. Amerykanie nie mogli doliczyć się 2550. Z tej liczby 1,2 tys. sklasyfikowano jako „zabitych bez odnalezienia ciała”, a 1350 jako „zaginionych w akcji z ewentualnością trafienia do niewoli”. To ta ostatnia liczba stała się źródłem późniejszych kłopotów. Sprawą owych żołnierzy zajęła się senacka komisja Johna Kerry’ego, w której uczestniczył też John McCain. Raport z prac ogłoszono w styczniu 1993 r. W kwestii ewentualnego pozostawienia jeńców bezpośrednio po operacji „Homecoming” w Indochinach jeszcze w latach 70. komisja stwierdziła: „Nie ma dowodów, iż nasi jeńcy przetrwali w niewoli, ale nie ma również dowodu na to, iż wszyscy, którzy nie wrócili [z Wietnamu – przyp. red.], polegli. Istnieją ponadto dowody, które mogłyby wskazywać na możliwość przetrwania, przynajmniej w małej liczbie, po operacji »Homecoming«”. Co do stanu na rok 1993, komisja stwierdziła: „Na dzień dzisiejszy nie ma przekonywających dowodów, które wskazywałyby, iż jacyś amerykańscy jeńcy żyją jeszcze w niewoli”. Dwóch senatorów zgłosiło wotum separatum, aktywiści działający na rzecz domniemanych przetrzymywanych jeńców nazwali zaś McCaina zdrajcą.

Czytaj też:
Triumf operacji „Cherbourg” . Jak Izrael ukradł Francuzom... pięć okrętów

Oszuści i Eric Haney

Komisje komisjami, ale przeciętny Amerykanin wiedział swoje. W latach 80. w amerykańskich mediach pojawiali się weterani przeróżnych formacji US Army twierdzący, że właśnie szykują się do odbicia jeńców. Wszyscy okazali się hochsztaplerami, a kilku sprawiało wrażenie niezrównoważonych psychicznie mitomanów. Jednym z nich był niejaki Jack Bailey, były porucznik US Air Force. Miał w Tajlandii statek „Akuna II” służący niegdyś do przemytu, który miał rzekomo służyć do transportowania uratowanych żołnierzy. Jak się jednak okazało, w czasie trwania całej hucpy stał dwa lata bezczynnie w porcie. W książce „Vietnam shadows: The war, its ghosts, and its legacy” Arnold R. Isaacs opisuje działalność powstałej z inicjatywy Baileya spółki Operation Rescue. Bailey rozsyłał po całych Stanach listy namawiające do wpłat na szczytny cel: „Możesz zbudzić się jutro rano i dowiedzieć się, że pierwszy amerykański jeniec został właśnie uwolniony. Tak bardzo jesteśmy blisko”. Na zlecenie Baileya działała profesjonalna firma zajmująca się zbieraniem funduszy Eberle and Associates. Przygotowała nawet odezwy pisane drżącą ręką przez rzekomych członków grup ratowniczych, w których proszono o wsparcie finansowe: „Wybaczcie charakter pisma, ale piszę do was z pokładu »Akuny II« kołyszącej się na Morzu Południowochińskim”. Jak wykazało późniejsze śledztwo senatu, w latach 1985–1990 Bailey uzbierał 2 283 472 dol. 88,8 proc. zysku poszło na promocję i dalsze łowienie naiwnych. Aby wzmocnić swą wiarygodność, Bailey ogłosił, że odnalazł ciała dwóch zestrzelonych w czasie wojny pilotów amerykańskich. Po jakimś czasie okazało się, że szczątki należały do zmarłych Wietnamczyków. Innym razem publikował zdjęcie mężczyzny łudząco przypominającego zaginionego amerykańskiego żołnierza. Na fotografii uwieczniony był jednak niemiecki przemytnik zajmujący się nielegalnym handlem ptakami egzotycznymi.

Innym hochsztaplerem działającym w latach 1981–1986 był Bo Gritz, były żołnierz Zielonych Beretów, który – jak wykazała gazeta „Soldier of Fortune”– zmyślił lwią część opowieści na temat swojego pobytu w Wietnamie. Zadanie, którego się podjął, wymagałoby jak najmniej rozgłosu. Gritz podróżował jednak w 1980 r. po Tajlandii i robił wszystko, aby usłyszano o nim jak najwięcej – kazał np. paradować swoim pracownicom w koszulkach promujących akcję odbicia jeńców z Laosu i DRW. Na akcję wyłudził nawet pieniądze od Clinta Eastwooda, a na Florydzie założył „centrum treningowe”, gdzie ochotnicy, zamiast uczyć się technik walki, musieli spędzać czas na wysłuchiwaniu sekciarskich przemówień.

Od lewej: Nancy Reagan, Ronald Reagan, Brigitte Nielsen i Sylvester Stallone podczas uroczystości w Białym Domu (1985 r.)

Sprawę odbicia jeńców można by zatem skwitować jako zbiorową histerię i machlojkę, gdyby nie jeden człowiek – Eric Haney. Żołnierz ten był operatorem amerykańskiej jednostki antyterrorystycznej Delta Force. Uczestniczył w formowaniu jednostki, walczył w Bejrucie, Hondurasie, Grenadzie, Panamie. Jego wspomnienia wydano również w Polsce. Haney poświęcił kilka stron książki na opis przygotowań do misji mającej uwolnić amerykańskich jeńców – przetrzymywanych już nie w DRW, ale w sąsiednim Laosie. Haney nie był oszustem jak Bailey czy Gritz. Nikt do dziś nie kwestionuje nabytych przez niego umiejętności ani osiągnięć. Po opublikowaniu jego wspomnień wśród weteranów pojawił się jednak ferment, który mógłby podważać wiarygodność autora. Jego byli koledzy oprócz zwykłego szpanerstwa zarzucali mu, że zmyślił kilka sytuacji, które miały się zdarzyć w czasie misji Delty. Przygany owe dotyczą jednak nie Wietnamu, ale operacji w Hondurasie i Iranie. W pierwszej sytuacji kwestionowano, że Haney zastrzelił „odwróconego” dawnego znajomka z Delty, który przystąpił do nikaraguańskich komunistów po tym, jak kilka lat wcześniej w dziwnych okolicznościach zniknął z wojska. W wątku irańskim Haney miał zaś zmyślić bójkę, do której miało dojść z anonimowym Irańczykiem podczas słynnej spalonej misji.

Tak czy inaczej według Haneya w roku 1981 Delta przygotowywała się do misji w Laosie. W czasie przygotowań komandosi ćwiczyli cały wachlarz działań: tankowanie w powietrzu na małej wysokości i symulowanie odbicia jeńców na prawdziwych pilotach, którzy przez kilka dni trzymani byli w warunkach jak najbardziej przypominających ostre więzienie. Gdy Delta szykowała się do wyruszenia, nagle w mediach pojawił się opisany wyżej Gritz. Misję odwołano, ale o dziwo rok później Delta rozpoczęła kolejne przygotowania do tej samej misji. I znów w kulminacyjnym momencie wszystko zniweczył znany hochsztapler. Haney rzuca gorzko: „Zacząłem wierzyć, że Gritza wykorzystali ludzie, którzy dobrze wiedzieli o jego skłonnościach”. Według byłego komandosa Delty sprawa jeńców wciąż przetrzymywanych w DRW lub Laosie po operacji „Homecoming” była przedmiotem tajnych targów między prezydentem Nixonem a Hanoi. Po aferze Watergate nowa administracja, bojąc się nastrojów antywojennych, ukręciła sprawie łeb rękami CIA. Haney konkluduje: „Na najwyższych szczeblach władzy nic nie jest ważniejsze niż kariera i reputacja. Dlatego wysiłki, by zlokalizować i uratować jeńców, musiały być zduszone w zarodku bez względu na koszta”.

W filmie „Rambo II” CIA w pewnym momencie skazuje Johna Rambo i uratowanych jeńców na zatracenie. Rambo dociera jednak do bazy i mści się na swoich zdrajcach. Wychodzi na to, że Haney i jego koledzy z Delty mogliby stanowić pierwowzór sensacyjnego bohatera w większym stopniu, niż nam się wydaje.

Artykuł został opublikowany w 11/2018 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.