Wolty te wynikały z kilku przyczyn. Piraci nie przejmowali się narodowością ani wyznaniem. Banda Morgana, która napadła na Portobello w 1668 r., składała się, oprócz Brytyjczyków, z Holendrów, Francuzów, Włochów, Portugalczyków i Metysów. Piraci byli autentycznymi demokratami. Łupy dzielili po równo, a część z nich szła na wspólny „fundusz wypadkowy” – bractwa pirackie wydawały taryfikatory przewidujące wypłatę określonej kwoty za poniesione w rejsie lub boju rany. Kwoty te nie były wiele mniejsze od odszkodowań przyznawanych robotnikom amerykańskim na początku XX w. Kapitan zasięgał rady załogi przy najważniejszych decyzjach strategicznych. Pirat miał zawsze broń przy sobie – rzecz nie do pomyślenia we flocie handlowej czy nawet Royal Navy.
Początkowe sekwencje „Piratów” Polańskiego pokazują drakońskie porządki na hiszpańskim statku. Niczym nie różniły się one od tych w handlowej flocie brytyjskiej. Opisano je szerzej w dziele „Pomiędzy diabłem a głębokim błękitnym morzem” Marcusa Redikera. Oszukiwanie marynarzy, bicie chorych i zmuszanie ich do pracy było na porządku dziennym. John Archer na swoim procesie mówił: „Życzyłbym sobie, by dowódcy okrętów nie wykorzystywali swych ludzi z taką surowością, jak wielu z nich to czyni, co wystawia nas na wielkie pokusy”. Inny skazany złorzeczył z szafotu swojemu byłemu kapitanowi: „To takie psy jak on skłaniają ludzi do piraterii”. Cordingly oddaje piratom sprawiedliwość: „Na statku pirackim było łatwiej, ponieważ właściciele i kapitanowie nie zmuszali załogi do jak najszybszego pokonywania tras z największym możliwym ładunkiem, a także dlatego, że załogi pirackie były znacznie liczniejsze”.
Zarówno u Polańskiego, jak i w cyklu Verbinskiego widzimy brawurowe sceny abordażu czy też zdobywania okrętu znacznie większego i silniej uzbrojonego od pirackiej łupinki. W „Piratach” kapitan Redstosuje podstęp – rozwija wszystkie żagle, ale za rufą ciągnie tratwę pełną śmieci i beczek, aby płynąć wolniej, dzięki czemu aroganccy Hiszpanie stwierdzają, że pościgu nie ma co się bać. W nocy piraci odcinają balast od łajby i z zaskoczenia zajmują wrogi galeon, wspinając się po burtach. Nie ma w tym ani krztyny zmyśleń. Sztuczkę z obciążeniem zastosował przeciw Hiszpanom brytyjski korsarz Drake, a dzieje Karaibów pełne są zuchwałych napaści na okręty, których dziś nie powstydziliby się żołnierze Navy Seals. W 1665 r. francuski pirat Pierre Legrand zdobył hiszpański okręt u zachodnich wybrzeży Kuby, podpływając do niego na szalupach. Cześć jego łotrów sterroryzowała załogę, a on i jego najwierniejsi towarzysze unieszkodliwili kapitana w jego własnej kajucie. Podobnie poczynał sobie Holender Piet Hein. Jak pisze Machowski, w skutek jego działań „Roczna praca hiszpańskich poddanych i kolonistów poszła na marne. W Europie załamało się zaufanie do bankierów hiszpańskich, a Kastylijczycy nie mieli nawet czym opłacić swojej armii”.
Piraci Polańskiego to środowisko na wskroś męskie. Co innego w „Piratach z Karaibów”. Elizabeth Swann (Keira Knightley) wspina się po wantach, strzela z pistoletu, pojedynkuje się na szpady i walczy z zombie, przy każdej z tych czynności rozchylając zmysłowo usta. Włos obowiązkowo rozwiany. Pierwowzorem dla tej postaci miały być zapewne Mary Read i Anne Bonny. Piratki te służyły pod niejakim Calico Jackiem. Obie kobiety od małego przejawiały skłonność do agresji, jedna nawet wbiła służącej nóż w brzuch. „Każda z nich miała maczetę i pistolet w rękach i złorzeczyły, i przeklinały na mężczyzn, aby zamordowali zeznającą, i że powinni ją zabić, aby zapobiec jej wystąpieniu przeciwko nim” – świadczyła jedna z kobiet obrabowana przez bandę, w której były Read i Bonny. Obie panie, przystając do piratów, musiały zapomnieć o swojej kobiecości z każdym miesiącem stając się bardziej prymitywne. Jak walczyły Read i Bonny? Świadkowie procesu twierdzili, iż „podawały proch mężczyznom”. Inni twierdzili, iż Bonny strzeliła do pirata ukrywającego się tchórzliwe pod pokładem. Tak czy inaczej z akt ich procesu wyłania się obraz kobiety daleki od tego prezentowanego przez Knightley, bliższy raczej penitencjariuszkom zakładów karnych o podwyższonym rygorze.
Piraci nie tolerowali kobiet na pokładzie, Bonny i Read nosiły więc męskie stroje i do ostatniej chwili robiły wszystko, aby wyglądać i zachowywać się jak mężczyźni. Gdyby umieścić Elizabeth Swann na prawdziwym statku pirackim, większość czasu musiałaby poświęcić wyszukiwaniu sposobów ukrycia swojej płci, choćby podczas korzystania z toalety. Wbrew pozorom były ku temu sposobności – można było na przykład udać się za potrzebą między trzymane głęboko pod pokładem kozy czy kury, które zabierali w rejs zarówno piraci, jak i zwykli marynarze.
Bad guys zawsze z Hiszpanii
Na Karaibach zło musi mieć obowiązkowo czarną bródkę, perukę, kryzę, czarny strój i mieć nazwisko zajmujące pół akapitu. Przypisywanie wszelkich niegodziwości Hiszpanom jest charakterystyczne dla większości filmów historycznych w ogóle. Zjawisko to znane jako „czarna legenda Hiszpanii” doczekało się nawet sporej liczby badaczy. U Polańskiego kapitan Don Alfonso de Salamanca de la Torre jest arogancki, chciwy, perfidny i okrutny, i do tego zniewala piękną damę, którą próbuje ratować angielski przystojniak. Kapitanowi towarzyszy równie nieciekawa świta, w której przemyka gdzieś obłudny, pyszny i przesądny klecha.
Budowanie czarnej legendy zaczęło się już w XVI w. i było elementem walki propagandowej prowadzonej przez protestanckich Anglików i Holendrów, którą to walkę Hiszpanie przegrali. Budując obraz ponurego fanatyka, Anglicy skorzystali zresztą z hiszpańskiego opracowania o ludobójstwie Indian napisanego przez słynnego mnicha Bartolomé de Las Casasa. Dołączono do tego sceny z wojennych okrucieństw hiszpańskich żołdaków we Flandrii i propaganda zadziałała. Wszystkie bowiem przytoczone sceny gwałtów i prześladowań rzeczywiście miały miejsce. Problem w tym, że Anglicy w swoich koloniach na Karaibach postępowali dokładnie tak samo – też handlowali niewolnikami, grabili i tak samo jak Hiszpanie prześladowali mniejszości wyznaniowe. W świat poszedł zatem obraz Hiszpana znęcającego się nad Indianinem, zaś Anglik torturujący Irlandczyka został sprytnie ukryty. Polański, któremu z kościołem katolickim nie po drodze, skwapliwie skorzystał z gotowego od kilkuset lat arsenału, służącego do łupania w najbardziej katolicką monarchię czasów nowożytnych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.