Północni bracia Krzyżaków

Północni bracia Krzyżaków

Dodano: 

Szawelska klęska spowodowała, że wcześniejsze apele mieczowców o połączenie z Krzyżakami zostały wysłuchane. Odbyło się to jednak na warunkach krzyżackich. W czasie specjalnej ceremonii wielki mistrz Hermann von Salza, mistrz pruski Hermann Balk i sam papież Grzegorz IX kazali sługom zdjąć z pleców mieczowców płaszcze z czerwonym krzyżem i przyodziać ich w te z czarnym. Ku osłupieniu mieczowców wypalili krótko: „Macie być posłuszni i oddać Duńczykom Estonię”. Mieczowcy, stanowiący odtąd inflancką gałąź zakonu krzyżackiego, zgrzytali zębami, ale nie mieli już żadnego wyboru.

Nawet klęska poniesiona w bitwie z Rusami nad jeziorem Pejpus w 1242 r. została wykorzystana przez hierarchię krzyżacką i papieską. Jak pisał William L. Urban, historyk zajmujący się krucjatami: „Wydaje się, że klęska dostarczyła mistrzowi Dietrichowi okazji do przeprowadzenia czystki w domu, którą przeprowadził tak skutecznie, że w roku 1246 został wybrany na mistrza pruskiego, a osiem lat później na mistrza niemieckiego”.

Mieczowcyi krzyżacynie przebierali w środkach podczas kampanii przeciw poganom. Zabijali zakładników, grabili, palili, łupili tak straszliwie, że miejscowi chłopi z braku koni nie mogli zaorać pól, a z ziemi Zemgalów pozostały jedynie zgliszcza. Jednakże stać ich było czasem na wspaniałomyślność. Mieszkańców estońskiego grodu Fellin po długotrwałym oblężeniu miast ‒ jak to było często w zwyczaju ‒ wyrżnąć lub sprzedać w niewolę, ochrzcili, pozostawiając im mienie. Elity wojowników liwskich, kurońskich, łatgalskich, jeśli tylko przyjęły chrzest i stawały zbrojnie na wezwanie zakonu, były dopuszczane do podziału łupów, a co poniektórzy otrzymywali nawet obywatelstwo Rygi. Dlaczego? Otóż ludy tamtejsze były ze sobą skłócone, a dla wielu z nich znacznie gorsze było zagrożenie litewskie czy ruskie. Obietnica bezkarnego łupienia na przykład Estów była zaś bardzo kusząca. Elity łotewskich wojów potrzebowały również broni i luksusowych artykułów, które zapewniali jedynie niemieccy czy duńscy kupcy. W zamian sprzedać można było im futra i wosk.

Zamek Toompea w Tallinie. Od 1227 r. był w rękach zakonu kawalerów mieczowych.

Papiescy legaci starali się postępować w myśl starej zasady, że owce się strzyże, a nie obdziera ze skóry. Na sposób epoki tłumaczyli antyczne porzekadło, że „ludzie naznaczeni znakiem Chrystusa nie mogą mieć się gorzej, niż gdy byli sługami szatana”. Mieczowcy stosowali się do tego bardzo niechętnie, ale po wchłonięciu przez Krzyżaków nie mogli być zbyt gorliwi w wykorzenianiu pogańskich zwyczajów, jeśli chciano utrzymać panowanie nad Bałtami. Stąd jeszcze setki lat wierzenia Łotyszy będą konglomeratem rodzimowierstwa i rzymskiego chrześcijaństwa.

Klęski nowych panów

Krzyżacy byli lepszymi od mieczowców administratorami i prowadzili skuteczniejszą politykę w stosunku do swoich chrześcijańskich sąsiadów (Duńczyków, Polaków). W polu szło im tu gorzej. Siłę Rusinów czy bitność Bałtów opisuje ówczesny kronikarz: „Są to mężowie rośli, dobrzy wojowie. Ich ziemia rodzi dobre zboże i owoc. Pełno na niej zwierza dzikiego i domowego, jak i bagien, lasów potężnych, rzek i jezior, które mocną a bodaj jedyną są ich ochroną. Dlatego kraju też owego nie da się najechać inaczej jak zimą, gdy rzeki i wody w okowach lodu staną”.

Do większości przegranych starć doszło w czasie marszu lub obozowania Krzyżaków i były one efektem umiejętnego stosowania podstępu przez pogan i wykorzystania warunków terenowych. Zimowe uderzenie na Nowogród zamieniło się w słynną klęskę na jeziorze Pejpus. Zachodnie rycerstwo uzyskało w pierwszej fazie bitwy przewagę, wbijając się pancernym klinem w szeregi Rusów i miażdżąc je. Aleksander Newski kazał jednak uderzyć na Krzyżaków ze skrzydeł, spychając ich na zamarznięte jezioro, gdzie okrążonych spotkała klęska.

Pod koniec lat 50. w pobliżu Memla (dziś Kłajpeda) patrol krzyżacki wpadł w żmudzką zasadzkę i stracił wielu ludzi. W 1259 r. pod Skuodas w otwartym starciu ze Żmudzinami całe prawe skrzydło krzyżackie, które tworzyli Kurowie, nagle pierzchło, zostawiwszy rycerzy w obliczu przewagi liczebnej przeciwnika. Do najgorszej klęski doszło jednak w 1260 r. nad jeziorem Durbe. Wielki mistrz przedzierał się przez kurońską puszczę na południe, chcąc połączyć się z siłami krzyżackimi w Prusach. Na bagnach doszło do powtórki z Szawli i Skuodas. Tym razem Duńczycy uważali, że ciężkie rumaki świetnie nadają się do walki w podmokłym terenie. Wspierający Krzyżaków Kurowie, widząc to, czmychnęli. Do ich zdrady przyczynili się sami Krzyżacy, którzy nie chcieli wydać Kurom ich towarzyszy pochwyconych w żmudzkim obozie.

Efekty rychłej klęski, w której zginęło kilkuset braci zakonnych, były daleko idące. Wybuchło powstanie, które sięgało od Prus do Dźwiny. W Inflantach wierni Krzyżakom pozostali jedynie Liwowie i część Łatgalów. Przeciw zakonowi wystąpili zaś Litwini. Tłumienie buntu zajęło Krzyżakom 30 lat. Doszło do kilku kolejnych klęsk w polu: pod Lielvārde w 1261 r., Karuse w 1270 r., Padaugva w tym samym roku, Aizkraukle w 1274 r. i Garoza w 1287 r. Pod Karuse Litwini, zdając sobie sprawę, jak niebezpieczna może być rycerska jazda, ustawili przed swoim szykiem palisadę, której montaż przesłonili z kolei harcami lekkiej jazdy. Krzyżacy uderzyli na Litwinów, a ci w ostatniej chwili wycofali się za umocnienia. Rycerstwo nadziało się na przeszkody, co zostało wykorzystane przez kontratakujących Litwinów. O klęskę pod Aizkraukle prosili się sami Krzyżacy, w czasie powrotnego marszu odsyłając do przodu swoich liwskich sojuszników z łupem. Pod Garozą Krzyżacy, choć posiłkowani Liwami i Łatgalami, pogubili drogę w puszczy, wpadając w litewską zasadzkę nad rzeką. Poganie nie brali jeńców, a jednego z dostojników zakonu spalili żywcem na stosie.

Mimo porażek...

Dlaczego zatem udało się łotewskim Krzyżakom utrzymać teren? Mimo że przez długi czas wykazywali niższość taktyczną, górowali nad Bałtami strategicznie. Zakon mógł liczyć na uzupełnienia z Rzeszy, a mnisi-wojownicy byli pod bronią cały rok. Żmudzini, Zemgalowie czy Zelowie, których armia składała się w dużej części z chłopów, po każdej kampanii musieli zaś wracać do swoich gospodarstw. Klęski w polu Krzyżacy rekompensowali sobie budową kamiennych zamków i warowni na odzyskiwanych terenach. Bałtowie mieli wielkie trudności z ich zdobywaniem. Krzyżakom dzięki maszynom oblężniczym i technikom minerskim podpatrzonym w Bizancjum i Lewancie łatwiej zaś przychodziło zdobywanie grodów wroga. Siedząc w zamku pośród puszczy, mogli wyprawiać się z niego na okoliczne tereny, łupiąc i osłabiając potencjał przeciwnika. Inflanty musiały zatem uznać władzę niemieckich zakonników i kupców, unikając jednak dogłębnej germanizacji. W XVI w. spadkobiercy zakonu, zagrożeni przez krwawą i ponurą Moskwę, połączyli Inflanty z gwarantującą wolność i dobrobyt Rzeczypospolitą.

Artykuł został opublikowany w 8/2014 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.