W 1920 r., po śmierci kochanki Lenina Inessy Armand, Kołłontaj przejmie szefostwo Żenotdieła (Wydziału ds. Pracy wśród Kobiet). Ta instytucja miała zwalczać analfabetyzm wśród kobiet, dać im możliwość swobodnego dostępu do edukacji, pomagać w zawieraniu i rozwiązywaniu małżeństw, opiece nad dzieckiem oraz zagwarantować prawa robotnicze i wyborcze.
Jednak nie to stanie się najgłośniejszą kartą działań Kołłontaj w porewolucyjnych latach. Pani komisarz zasłynie jako bolszewicka Messalina, która oświadczy rosyjskiemu społeczeństwu, że seks jest jak szklanka wody. Wystarczy po nią sięgnąć, jeśli jest się spragnionym.
Seks jak szklanka wody
Leninowi zależało na tym, aby wykazać, że propagowane przez jego partię idee są na wskroś awangardowe. Że dając proletariatowi władzę, jednocześnie da mu poczucie wolności, także w sferze obyczajowej. W purytańskiej Rosji, gdzie do tej pory najważniejsze zdanie w kwestii seksualności człowieka miała Cerkiew, otwarcie się na naturalną potrzebę zaspokojenia fizjologicznych potrzeb okazało się doskonałym narzędziem wprowadzania nowego ustroju. Szybko zniesiono śluby kościelne jako „mieszczańskie ograniczenie”. Automatycznie konkubinat otrzymywał taką samą moc prawną jak ślub. A konkubinat Aleksandry z Pawłem Dybienką uznano za pierwszy w kraju związek cywilny. Zapewniono również szybkie otrzymywanie rozwodu. Za tym szły kolejne działania, takie jak likwidacja kategorii nieślubnych dzieci i pełen dostęp do aborcji oraz nieuznawanie homoseksualizmu za zboczenie, które należy karać. Wszystkiemu miała towarzyszyć szeroko pojęta edukacja seksualna: w celu kontroli nad prokreacją, poprawienia stanu higieny w społeczeństwie i zapobiegania chorobom wenerycznym. Brzmiało pięknie, tyle że…
Upojone nowymi przywilejami społeczeństwo zaczęło z nich korzystać zbyt zachłannie. Z jednej strony pojawiły się grupy z hasłem: „Precz ze wstydem!”, propagujące naturalną nagość. Na ulicach miast można było natknąć się na nagich mężczyzn i kobiety, obnoszących swe walory fizyczne z autentycznym poczuciem misji. Z drugiej strony zaczęła się szerzyć prostytucja uznawana za ideologiczny obowiązek wobec nowego typu człowieka, czyli komunisty. Pojawiły się plakaty z hasłami: „Każdy komsomolec może, a nawet powinien spełniać swoje naturalne potrzeby”, a „Każda komsomołka zobowiązana jest wyjść jemu naprzeciw, bo inaczej jest mieszczanką”. Organizowano nawet punkty informacyjne, w których komsomołki miały zgłaszać się jako potencjalne kandydatki do spełniania potrzeb seksualnych, a komsomolcy w tych punktach otrzymywali kartki przydziałowe umożliwiające dokonanie wyboru kandydatki… Co było oczywistym zaprzeczeniem dążeń pani komisarz do równouprawnienia. Kto by się jednak tym przejmował?
Do tego dochodziła sytuacja polityczna – wojna domowa. A więc przemoc i seks. Efekt tego połączenia był taki, że nasiliła się potrzeba doznań sadomasochistycznych, a symbolem seksapilu stała się czekistka w skórzanej kurtce, z pistoletem i pejczem w dłoni.
Eksplozja seksualności doprowadziła do tego, że komsomołki oddawały się komsomolcom równie często co zawodowe prostytutki, choroby weneryczne trawiły olbrzymi procent społeczeństwa, a niechciane dzieci trafiały do przytułków… Lenin, który nie był pruderyjny, w pewnym momencie zaczął się orientować, że sprawy poszły za daleko. Komentował, że owszem, rozumie, iż ktoś może być spragniony, ale to nie znaczy, że od razu ma się kłaść w rynsztoku i chłeptać z kałuży.
I rząd nagle uświadamia sobie, że intymna sfera człowieka winna być podporządkowana nadrzędnym celom tak jak wszystkie dziedziny życia. Wolna miłość szerzy bowiem anarchię. W 1924 r. Uniwersytet Komunistyczny im. Swierdłowa wydaje broszurę „Rewolucja i młodzież”, w której zapowiedziano, że „dobór płciowy należy budować po linii rewolucyjno-proletariackiej celowości klasowej”. W latach 30. nastąpi pełen odwrót w stronę purytanizmu, w imię hasła odbudowy rodziny...
A co w tym czasie dzieje się z panią komisarz? Wciąż gorąco kocha Pawła Dybienkę. On jednak walczy na froncie, gdzie – tak jak każdy żołnierz – daje upust męskiej chuci. Kiedy Aleksandra się o tym dowiaduje, urządza scenę zazdrości i grozi odejściem. Paweł nawet próbuje popełnić samobójstwo, aby udowodnić, że kocha tylko ją... Jednak ona ma dość. W 1923 r. pisze do Stalina prośbę o wysłanie jej na robotę gdzieś daleko.
Pani ambasador
Ma wybitne zdolności językowe, a przy tym znajomości w Skandynawii. Dlatego zostaje wysłana do Norwegii. Musi uczyć się protokołu dyplomatycznego i popełnia błędy: przedstawicieli norweskiego MZS przyjmuje barszczem i kotletami. Szybko jednak rehabilituje się wystawnym przyjęciem, na sześciu stołach wystawiając dwukilogramowe pudła ze świeżym kawiorem. Robi tym niezapomniane wrażenie, bo nawet podczas obiadów króla Norwegii kawior podawano tylko na kanapkach. Kołłontaj staje się popularna jako pierwsza kobieta ambasador i jako bolszewiczka z manierami arystokratki.
W Oslo poznaje ostatniego kochanka – francuskiego komunistę Marcela Body'ego, młodszego o 22 lata. Potem on wraca do żony w Paryżu. Spotykają się w niemieckich kurortach i marzą o tym, by uciec razem gdzieś na kraj świata. Jednak w 1927 r. on w ramach protestu przeciwko polityce Stalina występuje z Kominternu. Od tej chwili ich związek jest niebezpieczny dla obu stron. Zrywają kontakt.
W Norwegii Kołłontaj będzie ambasadorem w latach 1923–1930, z roczną przerwą na poselstwo w Meksyku, gdzie wyląduje po sprawie Body’ego. Potem zostanie ambasadorem w Szwecji i odegra ważną rolę podczas II wojny światowej.
Czytaj też:
Najgorszy koszmar homoseksualistów. Zrobili z nich tam ludzkie strzępy
Raz na jakiś czas będzie pojawiać się w Moskwie. Jednak tam zaczyna się rozpędzać stalinowski terror. Pod ścianę idą dwaj byli kochankowie pani ambasador – Dybienko i Szlapnikow. A ona… Jej dyplomatyczne zdolności mogą się Stalinowi jeszcze przydać. Poza tym kobiet tak szybko na śmierć nie skazywał. Prędzej szły do więzień i łagrów. Pani ambasador była wyjątkiem pod każdym względem. Należała do pierwszej kadry bolszewickiej, a z tej po wielkiej czystce nie ocalał prawie nikt. Ona ocalała.
Wojna
Nadchodzi 1939 r. Rosja podpisuje pakt o nieagresji z nazistowskimi Niemcami. W Sztokholmie Kołłontaj słyszy opinie szwedzkiego rządu sprzeciwiającego się planom Hitlera. Okazuje się też, że Skandynawia będzie bezpośrednio zaangażowana w konsekwencje paktu Ribbentrop-Mołotow, bo na jego mocy Finlandia zostaje uznana za strefę wpływów ZSRS. „Bardzo to nam się nie podoba” – usłyszy Kołłontaj od szwedzkiego rządu. Postanawia spotkać się w Moskwie ze Stalinem. Nie zostaje jednak do niego dopuszczona. Spotyka się z nią szef MSZ Wiaczesław Mołotow. „I co, przyjechaliście w obronie swoich Finów?” – rzuca niechętnie na powitanie. „Nie – odpowiada Aleksandra – przyjechałam, aby przekazać opinię Szwedów, że ten konflikt może mieć poważne konsekwencje na arenie światowej”. „Niech Szwedzi nie pchają nosa w nie swoje sprawy…” – słyszy w odpowiedzi. Kiedy rozpoczyna się fińsko-rosyjska wojna, nazwana zimową, ZSRS zostaje wyrzucony z Ligi Narodów. Dla Kołłontaj to osobista przykrość, bo była jej członkiem od wielu lat.
Wojna zimowa kończy się podpisaniem traktatu pokojowego w marcu 1940 r. Jednak z chwilą, gdy Hitler decyduje się zaatakować ZSRS, Finlandia również wypowiada wojnę Stalinowi. Kołłontaj ponownie znajduje się między młotem a kowadłem. Na dodatek w 1942 r. przechodzi udar mózgu, po którym ma niedowład lewej ręki i nogi. Na szczęście jej głowa wciąż pracuje, a umowy podpisuje prawą ręką. Jesienią 1943 r. prosi dyplomację szwedzką o przedłożenie Finlandii sowieckich propozycji pokojowych. Negocjacje kończą się podpisaniem traktatu w Moskwie. To ostatnie ważne zadanie pani ambasador.
W latach 1946–1952 pozostaje w randze doradcy MSZ. Kilka miesięcy przed śmiercią zostaje przewieziona do Moskwy. Czuje się bardzo samotna i w poczuciu samotności umiera w marcu 1952 r. – prawie w swoje 80. urodziny. Pozostawia dzienniki, które światło dzienne ujrzą dopiero w latach 90. Na ich kartkach wciąż żyje kobieta w trzech odsłonach – zalotna Szura, walcząca Aleksandra i zawiedziona Kołłontaj.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.