Ameryka na kolanach. Ta bitwa była koszmarem US Army

Ameryka na kolanach. Ta bitwa była koszmarem US Army

Dodano: 

Autor zdjęcia otrzymał Nagrodę Pulitzera. Dopiero poniewczasie zrozumiał, że jego fotografia stała się orężem w walce, jaką toczył na rzecz komunistycznego zwycięstwa ruch pacyfistyczny. Sam po latach tak pisał: „Generał zabił zbrodniarza, ja tą fotografią zabiłem generała. Aparat fotograficzny to najgroźniejsza broń. Ludzie wierzą obrazom, ale te kłamią, nawet jeśli nie są zmanipulowane. One są tylko półprawdami. Każdy powinien zadać sobie pytanie: Co ja bym zrobił na miejscu generała, gdybym schwytał zbrodniarza odpowiedzialnego za zamordowanie moich przyjaciół?”. Generał Nguyen Ngoc Loan po upadku Sajgonu w 1975 r. udał się na emigrację do USA. Tam na przedmieściach Waszyngtonu w dzielnicy Burke otworzył pizzerię o nazwie Les Trois Continents. W 1991 r. przeszedł na emeryturę. 14 lipca 1998 r. ten bohaterski wojownik antykomunistycznej krucjaty zmarł na raka w wieku 67 lat.

Masakra w Hue

Podczas ofensywy Tet jedną z najbardziej zaciętych bitew stoczono na ulicach Hue – dawnej cesarskiej stolicy Wietnamu. Na terenie miasta nie stacjonowały żadne większe jednostki armii południowowietnamskiej poza sztabem 1. Dywizji Piechoty znajdującym się w Starej Cytadeli położnej w zabytkowej części miasta oraz 200-osobowym sztabem Amerykańskiego Dowództwa Sił Zbrojnych w Wietnamie. Komuniści rzucili tam do ataku dwa regularne pułki armii północnowietnamskiej. Miało je wspomagać sześć batalionów Viet Congu. O godz. 3.40 rozpoczął się atak na miasto. Słabość sił sajgońsko-amerykańskich zadecydowała o tym, że zostało ono szybko zdobyte, poza dwoma wspomnianymi punktami oporu.

Amerykańscy marines w ruinach kościoła w Huế. Luty 1968 r.

Szczególnie intensywny charakter miały walki w Starej Cytadeli, bronionej przez złożoną z ochotników i znakomicie wyszkoloną kompanię Czarnych Panter. Po 72 godzinach zaciętych bojów jej 240-osobowy stan uległ zmniejszeniu do 19 żołnierzy. Dzięki determinacji dotrwali oni do odsieczy pododdziałów 1. Dywizji Piechoty, które przedarły się do Hue wraz z trzema batalionami marines. Jednostki te, wsparte czołgami ciężkimi M48, przystąpiły do odbicia miasta, zdobywając mozolnie ulicę po ulicy. Podczas walk nieśmiertelną sławą okrył się urodzony w Teksasie 21-letni sierż. Alfredo Gonzales – dowódca 3. Plutonu Kompanii A 1. Batalionu 1. Dywizji Marines. Chociaż został poważnie ranny 3 lutego, odmówił pomocy lekarskiej i poprowadził swój pluton do kolejnego ataku. 4 lutego udało mu się zniszczyć stanowisko rakiet B-40 i zmusić do milczenia kilka innych, zanim otrzymał śmiertelną ranę. W 1969 r. jego matka odebrała przyznany mu Medal Honoru z rąk wiceprezydenta USA Spiro Agnew.

Miasto Hue stało się też miejscem największej dokonanej przez komunistów masakry. Patrole egzekucyjne Viet Congu – na podstawie przygotowanych przez miejscowych komunistów list proskrypcyjnych – wywlekały z domów urzędników i funkcjonariuszy władz sajgońskich oraz członków ich rodzin i zabijały ich na miejscu albo wywoziły za miasto, by tam przeprowadzić egzekucję. Prawdę o skali zbrodni ujawnił reporter Douglas Pike, który zszokowany widokiem pomordowanych pisał: „Wielu z nich miało ręce związane z tyłu, łachmany wepchane w usta, inni znów byli bez śladu ran, co wskazywało na zakopanie żywcem”. Potwierdzenie faktu popełnionych zbrodni zawierały słowa zawarte w raporcie 6. pułku Wietnamskiej Armii Ludowej: „W ciągu dwudziestu pięciu dni pomyślnych walk […] zabiliśmy 5 tys. wrogich żołnierzy […]. Z pomocą lokalnych agentów zabiliśmy tysiąc lokalnych urzędników, szpiegów i okrutnych tyranów”. W rzeczywistości, według imiennej listy sporządzonej przez władze sajgońskie, komuniści w ciągu 24 dni okupacji Hue zamordowali lub uprowadzili 4062 osoby.

Czytaj też:
Zdrajczyni z Hollywood. Jane Fonda po stronie wietnamskich komunistów

Po odbiciu miasta ekipy poszukiwawcze zaczęły natrafiać na makabryczne znaleziska w postaci dołów śmierci, gdzie odnajdywano szczątki ofiar komunistycznego terroru. Niestety, o tej komunistycznej zbrodni i o setkach innych – w sumie komuniści podczas wojny w Wietnamie zamordowali 36 tys. osób – nie chciano pamiętać, w przeciwieństwie do incydentalnej, jeśli chodzi o skalę zbrodni (367, a wedle innych danych 503 osoby), popełnionej przez Amerykanów w My Lai 16 marca 1968 r.

Obrona Khe Sanh

Piękną kartą w czasie wojny wietnamskiej była obrona Khe Sanh. Amerykańska baza została założona w tej miejscowości przez żołnierzy sił specjalnych jeszcze w 1962 r. Z biegiem lat zaczęto ją rozbudowywać. Powstały bunkry, zasieki, pas startowy, wieża kontrolna, pola minowe. Wszystko to skupione było na obszarze mającym półtorej mili długości i milę szerokości. Dowódca wojsk amerykańskich w Wietnamie, gen. William Westmoreland, uważał Khe Sanh, położoną zaledwie 9 mil od granicy z Laosem, za bazę o dużym znaczeniu strategicznym, dlatego postanowił bronić jej za wszelką cenę. Determinacja Westmorelanda wielu obserwatorom nasuwała skojarzenia z obroną francuskiej twierdzy Dien Bien Phu, zdobytej przez wojska komunistyczne w maju 1954 r. Jej upadek przypieczętował ostateczną klęskę IV Republiki w I wojnie indochińskiej. Amerykanie zamierzali uniknąć powtórzenia tego scenariusza. Gwarantem miało być 5,9 tys. amerykańskich marines oraz 400 południowowietnamskich komandosów. Naprzeciwko nich stanęły cztery komunistyczne dywizje oraz kilka niezależnych pułków. W sumie 38 590 żołnierzy.

20 stycznia 1968 r. doszło do pierwszej potyczki. Śmierć poniosło 20 Amerykanów. Wieczorem do linii zajmowanych przez marines dotarł por. La Tran Tonc. Jak się okazało, był to dezerter, który zdradził Amerykanom godzinę komunistycznego szturmu. Nastąpił on o wpół do pierwszej w nocy. Przygotowani do obrony i czekający na swych stanowiskach Amerykanie nie dali swym przeciwnikom żadnych szans, masakrując ich ogniem karabinów maszynowych i moździerzy. Po czterech godzinach szturm się załamał. Wietnamczycy nie dali jednak za wygraną i obsypali bazę ogniem artylerii. Jeden z pocisków trafił w skład amunicji, pozbawiając obrońców jej zapasów.

Upadku Khe Sanh udało się uniknąć tylko dzięki rozpoczęciu przez USAAF, czyli amerykańskie siły lotnicze, operacji „Niagara II”. W jej ramach lotnictwo USA przeprowadziło intensywne bombardowania, zrzucając na pozycję WAL 31 238 ton bomb. Okazały się one dla północnych Wietnamczyków zabójcze. Amerykanom poza amunicją potrzebna była żywność, dlatego na wybudowanym prowizorycznym lotnisku lądowały bez ustanku samoloty transportowe. Ponieważ były one często ostrzeliwane, Amerykanie wdrożyli nowatorską metodę zrzutu zaopatrzenia. Zastosowany system nosił nazwę LAPES. Dzięki niemu samoloty nie musiały lądować, ale zniżały lot i tuż nad ziemią zrzucały ładunek wyciągany z tylnej części samolotu przez spadochron.

Amerykańscy marines podczas bitwy w Hue

W marcu 1968 r. gen. W. Westmoreland wydał rozkaz przebicia się do Khe Sanh sił lądowych. Dwa bataliony marines wspierane przez helikoptery i lotnictwo dotarły tam 16 kwietnia 1968 r., kończąc oblężenie. Ceną utrzymania Khe Sanh było 274 zabitych i 2541 rannych Amerykanów. Po odwołaniu gen. Westmorelanda do USA jego następca, gen. Creighton Abrams, nie widział już potrzeby utrzymywania bazy i nakazał jej ewakuowanie…

Operacja „Phoenix”

Tuż po złamaniu kręgosłupa siłom zbrojnym Viet Congu podczas ofensywy Tet Amerykanie postanowili pójść za ciosem i zniszczyć infrastrukturę cywilną organizacji. W celu realizacji tego zamierzenia uruchomiono program „Phoenix” (Feniks). Za jego wprowadzenie odpowiedzialną uczyniono CIA. Siłami uderzeniowymi „Phoeniksa” były jednostki Provincional Recconnase Unit (lokalne jednostki zwiadu). W ich skład wchodzili głównie byli członkowie Viet Congu, którzy przeszli na stronę sił rządowych, członkowie mniejszości etnicznych i łowcy głów. Byli oni czterokrotnie wyżej opłacani niż opłacani żołnierze. Ich zadaniem było organizowanie zasadzek i infiltrowanie szeregów komunistycznej partyzantki od wewnątrz. W ramach programu „Phoenix” w latach 1968–1972 zneutralizowano 81 740 członków i sympatyków Viet Congu, z czego 26 369 zostało zabitych. Warto jednak dodać, że aż 89 proc. z tej ostatniej liczby zginęło w walce z oddziałami regularnymi.

Pomimo sukcesu w postaci praktycznie całkowitego zniszczenia infrastruktury sił zbrojnych Viet Congu na skutek porozumień paryskich w styczniu 1973 r. wojska USA wycofały się z Wietnamu. Powodem nie była porażka armii amerykańskiej na ryżowych polach Wietnamu, bo US Army klęski w żadnej bitwie nie poniosła, ale całkowita klęska poniesiona w Stanach Zjednoczonych na polu propagandowym. Po raz pierwszy toczona wojna – głównie dzięki telewizji – trafiła do domów Amerykanów. Państwo nie podjęło żadnego wysiłku kontroli przepływu informacji. Doprowadziło to do narastania w USA tendencji antywojennych, a gdy owładnęły one prawie połową obywateli, żadna z głównych sił politycznych nie chciała im się przeciwstawić, obawiając się wyborczej porażki i intensyfikacji protestów społecznych. W efekcie dwa lata później Republika Wietnamu została zmiażdżona przez agresję militarną Komunistycznej Demokratycznej Republiki Wietnamu, której USA przeciwstawić się już nie chciały, podważając tym samym sens ofiary złożonej przez 58 tys. poległych w Wietnamie Amerykanów.

Artykuł został opublikowany w 8/2018 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.