Plastikowi wikingowie. Ich pierwowzory różniły się niemal wszystkim

Plastikowi wikingowie. Ich pierwowzory różniły się niemal wszystkim

Dodano: 

Doktor Leszek Gardeła, pracownik uniwersytetów w Bergen i Bonn zajmujący się m.in. wikińskimi pochówkami, tak opisuje kwestię obecności broni w grobach kobiecych: „Pogrzeby w dobie średniowiecza (i nie tylko) były teatralnymi spektaklami mającymi na celu spełnienie oczekiwań przede wszystkim żałobników. […] Poprzez składanie przedmiotów do grobu wyrażano różne treści – a same przedmioty wcale nie musiały świadczyć bezpośrednio o tym, KIM zmarli byli za życia. Pamiętajmy, że zmarli nie grzebią samych siebie – to, jak wygląda pochówek, jest decyzją żałobników”.

Odpowiedź na pytanie, czy kobiety stawały wraz z mężami w ścianie tarcz, przyniosłyby badania kości poległych lub zmarłych. Przerosty prawej ręki – na jakie wskazuje Else Roesdahl w „Historii wikingów” – były cechą typowo męską, nie kobiecą. Podobnie ślady cięć i kontuzji. Do tego ostatniego zjawiska odnosi się Gardeła: „Jak dotąd w ŻADNYM grobie kobiecym zawierającym broń takich śladów nie znaleziono. Nie ma ich również na szczątkach kobiety pochowanej w grobie Bj 581 w Birce. Należy jednak zauważyć, że takich śladów zazwyczaj brak także w grobach mężczyzn pochowanych z bronią. Tłumaczyć to można na szereg sposobów – albo te osoby za życia miały dużo szczęścia i nie odniosły w boju poważniejszych ran pozostawiających trwałe ślady na kośćcu, albo NIGDY wojownikami nie były”.

Wikińska łódź w porcie w Dublinie, 2007 rok.

Gardeła przypomina też sam etos wojownika skandynawskiego: „W staronordyckich źródłach pisanych nie ma ani jednej wzmianki o tym, aby do tego zaświatowego miejsca przyjmowano kogokolwiek oprócz mężczyzn oraz aby oprócz przebywających tam einherjar (wojowników mieszkających w Walhalli i toczących tam codzienne boje) były również kobiety (oczywiście za wyjątkiem nadnaturalnych Walkirii)”. Gardeła konkluduje: „Jestem dość sceptyczny wobec postulowanych przez niektórych badaczy pomysłów na temat powszechności »kobiet wojowniczek« w epoce wikingów. Nie wykluczam, że takie jednostki istniały, ale raczej nie tak często, jak pokazuje to serial „Vikings”.

Żaden ze współczesnych wikingom saskich lub frankońskich kronikarzy nie zwrócił uwagi na tak niecodzienny z pewnością w oczach chrześcijanina fakt, jak ściana tarcz pełna niewiast. Zanotowano natomiast w „Rocznikach fuldajskich”, że po stronie wikingów polegli „mężowie piękni i rośli, jakich nigdy nie spotkano w tych stronach”.

O kobietach wojowniczkach pisze Saxo Grammaticus, jednakże swoje dzieło stworzył 300 lat po opisywanych wydarzeniach i jak wykazała Judith Jesch, niemiecki kronikarz kopiował zarówno dawne mity skandynawskie, jak i wątek amazonek Herodota. Obecność poległych kobiet odnotowali zaś Bizantyjczycy po zdobyciu twierdzy Dorostolon. Tam jednak mieliśmy do czynienia z obroną rejonu umocnionego przez grupę zdesperowaną wizją przegranej. W takim przypadku na mury idą wszyscy – czasem nawet dzieci.

Tchórzliwi chrześcijanie

Hirst przedstawił zbrojnych z Nortumbrii wręcz karykaturalnie. Przy pierwszym spotkaniu z wikingami Anglosasi są przerażeni. Dochodzi do sytuacji groteskowej, w której gospodarze zapewniają przybyszów o swojej łagodności, chęci handlu, dobrych intencjach. Jeden z wikingów ostentacyjnie zrywa Nortumbryjczykowi krzyż, nie wywołuje to jednak należytej reakcji napadniętego. Kończy się to wszystko, jak łatwo przewidzieć, masakrą gospodarzy. Podczas innych bitew nie jest lepiej. Woje skandynawscy biją mocniej, szybciej, prezentują większy kunszt szermierczy i są bardziej agresywni.

Warto skonfrontować te sceny z dowolnym opisem bitew, jakie toczyły się w IX w. między wikingami a Anglosasami. Najciekawsze ich fragmenty przytaczał Wojciech Lipoński w swych „Narodzinach cywilizacji Wysp Brytyjskich”. Okazuje się, że wyspiarski etos wojskowy, poza oczywiście ewidentnymi różnicami religijnymi, akcentował podobne wartości co skandynawski. Pierwsze historyczne starcie z wikingami, które rzeczywiście odbyło się na jakiejś plaży, Anglosasi przegrali, ale próżno tam było szukać u nich śladów tchórzostwa czy gnuśności.

Czytaj też:
Słowianie przeciw wikingom

W połowie IX w. wikingowie coraz częściej myśleli nie tylko o grabieży, lecz także o osadnictwie. Podobną ewolucję przechodzi filmowy Ragnar. Skandynawowie dopięli swego – w Anglii powstał obszar Danelag całkowicie wyłączony spod władzy angielskich królów. Sukces owej inwazji nie polegał jednak na indywidualnej wyższości jednych wojowników nad drugimi, jak sugeruje się w serialu. Wikingowie mieli przewagę strategiczną i operacyjną, której kluczowym elementem były langskipy (długie łodzie). Byli bardziej mobilni, zdolni do skrytych nocnych marszów, organizowania kampanii zimowych i zasadzek. Hirst pokazał kilka takich triumfów. Bitwa o York, gdzie wikingowie wpuścili Anglosasów w obręb murów miejskich, atakując ich zaraz potem z flanki i wyrzynając, rzeczywiście przebiegła według takiego scenariusza.

Mało bojowo przedstawiają się też zbrojni frankijscy. Dobrze radzą sobie, gdy trzeba strzelać z kuszy i zza murów. W czasie filmowych bitew ich morale spada na tyle, że trzeba interwencji najwyższych seniorów. Raz ma mury Paryża wychodzi księżniczka Gisela i wywieszając święty sztandar Francji – oriflamme – powoduje, że w osłabione już na samym początku oblężenia serca paryskich zbrojnych wstępuje duch walki. Podczas innej bitwy interweniować musi sam Rollo, walczący od niedawna po stronie zachodnich Franków. Wymowa owej sceny jest bardzo wyraźna: zachodni Frankowie wygrywają tylko dlatego, że przewodzi im ekswiking. Znowu ma to mało wspólnego z rzeczywistością. Hirst, włączając wątek świętego sztandaru, zagalopował się – jego pierwszy raz użyto go podczas bitwy 300 lat po przedstawionych w filmie wydarzeniach.

Frankońskie niedomagania wojenne miały w rzeczywistości zupełnie inny wymiar niż domniemana cherlawość wojów. Wynikały z kłopotów Karola Łysego i Karola Grubego z własnymi wasalami, hrabiami. Philippe Contamine w słynnej „Wojnie w średniowieczu” pisze na temat stosunku hrabiów do wypełniania obowiązków wobec króla: „Wszyscy wzdragali się przed udziałem w tej wojnie, ciężkiej i nieprzynoszącej zysków”. I dalej: „Sukcesy Skandynawów należy tłumaczyć przede wszystkim załamaniem się wszelkiego braterstwa i zgody między potomkami Ludwika Pobożnego, szybką dezintegracją władzy centralnej”.

W całym okresie podbojów, czyli w stuleciach IX i X, skandynawscy wojowie przegrali połowę większych bitew – kompletnie umknęło to reżyserowi. Ich najskuteczniejszym oponentem okazał się król Wessexu Alfred Wielki, którego w serialu na razie oglądamy jako chłopca.

Artykuł został opublikowany w 7/2018 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.