Stał się symbolem zdrady Polski. Jego służalczość nie przestaje szokować
  • Marek GałęzowskiAutor:Marek Gałęzowski

Stał się symbolem zdrady Polski. Jego służalczość nie przestaje szokować

Dodano: 

Do Petersburga Szczęsny jechał jako oficjalny poseł targowicy z instrukcją, wedle której miał się starać o ustanowienie w Polsce rządu, który będzie dogadzał obu państwom, oraz o zabezpieczenie bytu Rzeczypospolitej. To drugie sprowadziło się do żałosnej sceny, kiedy Katarzyna zapytała Potockiego, jak się ma. Ten wystękał, że ma się dobrze, ale jego ojczyzna... Caryca nie dała mu dokończyć. Odpowiedziała albo „pańska ojczyzna jest tutaj”, albo „nasza ojczyzna jest tutaj”. Wedle Jerzego Łojka bardziej prawdopodobna była druga wersja, spisana przez krewnego Szczęsnego – Jana Potockiego, autora „Rękopisu znalezionego w Saragossie”. „Cała postawa Potockiego, jego zachowanie wobec dworu petersburskiego co najmniej od 1784 r. dowodzi, że od dawna uważał suwerenność Rosji nad wschodnimi obszarami Rzeczypospolitej za obrót rzeczy nieuchronny, naturalny i pożądany” – oceniał szczerość rozterek magnata znakomity historyk.

Po wyjeździe z Petersburga Szczęsny Potocki zaczął utrzymywać, że targowica na czele z nim ratowała, co się dało, a Polskę zgubili autorzy polityki zapoczątkowanej obradami Sejmu Czteroletniego. W ten sposób dał podwaliny pod argumentację wszystkich późniejszych zdrajców sprawy polskiej, którzy pragnęli jedynie ratować, co się da... Swoje wywody okrasił tradycyjną deklaracją o przywiązaniu do ojczyzny: „Wszędzie i zawsze nigdy Polakiem być nie przestanę. A w tym stanie nieszczęśliwym dla imienia polskiego, jeśli mi radzić jeszcze wolno, zdaje mi się, aby się starać o konserwację egzystencji choć uszczuplonej niezmiernie Polski, pomnąc na to, że początki naszego narodu były jeszcze mniejsze”.

Kilka miesięcy po sejmie grodzieńskim, ostatnim w historii Rzeczypospolitej, Szczęsny i pozostali dwaj przywódcy targowicy opuścili Polskę. Uniknęli w ten sposób szubienicy, na którą w czasie powstania kościuszkowskiego skazano kilku ich bliskich współpracowników, w tym hetmana wielkiego litewskiego Szymona Kossakowskiego i jego brata, biskupa inflanckiego Józefa, który mawiał o sobie, że jest najpoddańszym służką Katarzyny II. Władzom powstańczym pozostało jedynie zaoczne skazanie Potockiego, Branickiego i Rzewuskiego na infamię, konfiskatę majątku i śmierć. 29 września 1794 r. w Warszawie kat zawiesił na szafocie portrety trzech zdrajców.

Czytaj też:
Bracia targowiczanie. Rzeczpospolita nie znała dla nich litości

Nie minęły dwa miesiące, kiedy powstania upadło. Potocki uznał to za kolejną okazję do przypodobania się Katarzynie II: „Pośród nieszczęść, które gnębią ludzkość, w wieku pełnym okrucieństw i zbrodni, które grożą zniszczeniem wszelkiego ładu społecznego, wszelkiego rządu prawego, do Ciebie jedynej, Wielka Monarchini, podnoszą ręce, zwracają oczy ludzie prawi, spokojni, cnotliwi wszystkich narodów. Tylko spośród wszystkich ludów, podległych Twemu berłu, a które geniusz Twój ochrania od zarazy szerzącej się w całej Europie, można jeszcze odnaleźć szczęście. Sceny okrucieństwa w Polsce przekonały mnie, że nie powinienem mieć innej ojczyzny, jak tylko Cesarstwo WCMości”. W dalszej części błagał carycę o pozwolenie noszenia munduru rosyjskiego, co uczyni go „aż nazbyt dumnym, aż nazbyt szczęśliwym. Jestem godny zostania współbratem tych dzielnych Rosjan, którzy tak są wierni WCMości”.

Rosjanin na zawsze

Szczęsny Potocki wrócił do swoich dóbr latem 1795 r., po trzecim rozbiorze Rzeczypospolitej. Później przez pewien czas przebywał, jak wspomniano, w Italii. Ostatnie lata życie spędził w Tulczynie. Wątpliwe, by magnata dręczyły wyrzuty sumienia, jak chciałby Julian Ursyn Niemcewicz, piszący w „Lamentacjach, to jest narzekaniach Szczęsnowych”: „Nie powinienemże pamiętać, że imię Szczęsnego stało się nazwiskiem zbrodni? że wszyscy palcem wytykać mię będą; [...]. Biada mnie głupiemu i zaślepionemu pychą!”. Prawdziwy stosunek do upadku Rzeczypospolitej Potocki przedstawił w liście do innego z targowiczan, Seweryna Rzewuskiego: „Nie mówię już o przeszłej Polsce i Polakach. Znikło już i to państwo, i to imię, jak znikło tyle innych w dziejach świata. Każdy z przeszłych Polaków ojczyznę sobie obrać powinien. Ja już jestem Rosjaninem na zawsze”.

Czytaj też:
Żałosny koniec ostatniego króla Rzeczypospolitej. W II RP pochowano go po kryjomu

Takie przekonanie wyrażał ten, który jeszcze kilka lat wcześniej chciał ratować wolność Polaków rzekomo zagrożoną przez wprowadzenie mocą ustawy majowej monarchii dziedzicznej, a o sobie samym pisał: „Wszędzie i zawsze nigdy Polakiem być nie przestanę”. Odnotowujący słowa z listu do Rzewuskiego Marian Kukiel komentował, iż Potocki „nie spodziewał się, że za lat trzynaście jego syn bić się będzie w polskim mundurze o przywrócenie polskiego państwa”. Jak i syn adresata cytowanego listu, co prawda później, w dobie powstania listopadowego. Co do Szczęsnego dodajmy, że już wcześniej rozpływał się z radości, kiedy dowiedział się, że po trzecim rozbiorze stał się poddanym Katarzyny: „Wydawało mi się, że miałem szczęście urodzenia się Rosjaninem; czułem to samo przywiązanie i poświęcenie dla mojej Monarchini i mojej ojczyzny, które zjednywały i zjednywać będą zawsze taki sam szacunek Rosjan”.

I jako „Rosjanin na zawsze” ostatnie sześć lat życia przeżył w Tulczynie, „pod koniec życia znany »ze zbytniego zażywania cukierków diabolinami zwanych, do sprawy lubieżnej pobudzających«”. Dom jego był zawsze przepełniony; oprócz licznych krewnych przybywali tam również goście z zaboru austriackiego i pruskiego. Hucznie obchodzono imieniny Szczęsnego i członków jego rodziny, a po bardzo obfitych ucztach następowały bale, maskarady (przebierano się na przekład za bóstwa z panteonu starożytnej Grecji), przedstawienia teatralne, raczej lżejszego gatunku. Wszystko to zaledwie kilka lat po III rozbiorze Polski. Sam pan Tulczyna, cierpiący na różne dolegliwości, nie wyłączając manii prześladowczej, często nie brał udziału w tych zabawach, a w końcu zdarzało się, że niektórzy goście nawet go nie rozpoznawali.

Potocki jeszcze przed II rozbiorem, jak wspominał jeden z jego ówczesnych rozmówców, zdradzał „szczególną do dworu rosyjskiego skłonność”. Najbardziej zaś upodobał sobie carycę Katarzynę II, rozwodząc się „o wysokich przymiotach duszy i charakteru tej wszechwładnej pani, o jej najlepszych dla Polski intencjach”. „Cóż to za kobieta”, egzaltował się, dając wyraz zazdrości „szczęścia niegdyś Poniatowskiego i tylu innych”, by wreszcie z dumą zakończyć, że monarchini oświadczyła mu: „[...] pragnę szczęścia twej ojczyzny, podniesienia jej politycznego bytu, i chcę ciebie i tylko ciebie użyć do spełnienia tego zaszczytnego zamysłu”.

Taki to „mąż stanu” kierował prorosyjskim stronnictwem, które wezwało Katarzynę II do obalenia suwerennych władz polskich, a w konsekwencji współuczestniczyło w zniszczeniu Rzeczypospolitej, po wsze czasy stając się symbolem zdrady w Polsce. I bez znaczenia jest to, że Potocki w odróżnieniu od większości innych ówczesnych zdrajców, pobierających za swoją działalność sowite wynagrodzenie od Rosji, służył jej z pełnego przekonania.

Autor jest doktorem habilitowanym, pracownikiem Biura Edukacji Narodowej IPN.

Artykuł został opublikowany w 12/2019 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.