Dla milionów Niemców miał to być dzień niczym niezakłóconych celebracji. Dokładnie 10 lat wcześniej Hitler przejął władzę. Jednym z najważniejszych punktów programu na ten dzień – oprócz wielkich parad wojskowych – miało być przemówienie Hermanna Göringa wygłoszone w budynku Ministerstwa Lotnictwa.
Göring od lat przekonywał niemieckie społeczeństwo, że dopóki to on czuwa nad Luftwaffe, alianckie samoloty nie mają prawa wedrzeć się na niebo nad III Rzeszą. 10. rocznica przejęcia władzy przez nazistów miała być tym bardziej huczna, że niemal na wszystkich frontach pojawiało się coraz więcej problemów. Odcięta w Stalingradzie 6. Armia powoli dogorywała – trzy dni później Niemcy mieli usłyszeć tragiczną dla nich wiadomość o kapitulacji feldmarszałka Friedricha Paulusa.
Brytyjczycy dowiedzieli się, że na 11 rano niemieckie radio zaplanowało transmisję przemówienia Göringa. Całe Niemcy miały wysłuchać podsumowania 10-letnich rządów nazistów. Dowództwo RAF-u postanowiło zorganizować misję, która skompromitowałaby niemiecki reżim.
Do wykonania jej wyznaczono trzy załogi ze 105. szwadronu RAF-u, latające na samolotach myśliwsko-bombowych De Havilland Mosquito.
Sierżant Richard Charles „Lofty” Fletcher tak wspominał później moment, gdy dowiedział się, jaki cel postawiło przed nim dowództwo: „Grałem akurat w karty w pokoju załóg, gdy usłyszałem, że lecimy na misję. Muszę przyznać, że byłem lekko roztrzęsiony, gdy dowiedziałem się, że chodziło o Berlin”. Trudno się dziwić reakcji pilota – miał to być pierwszy brytyjski nalot na stolicę Niemiec wykonany w ciągu dnia. Każdy rozumiał, jak doskonale Berlin wyposażony był w broń przeciwlotniczą.
Tuż po tym, gdy Göring rozpoczął swoje przemówienie, z chmur wypadły trzy De Havilland Mosquito, kierując się wprost nad gmach Ministerstwa Lotnictwa. W bezpośrednim sąsiedztwie budynku załogi maszyn zrzuciły kilka bomb i poderwały się w górę. Oczywiście wszędzie wokół wybuchały pociski przeciwlotnicze. Ryk silników samolotów, wybuchy bomb i artylerię przeciwlotniczą doskonale były słychać w milionach niemieckich domów. Po chwili technicy radiowi przerwali transmisję wystąpienia Göringa i włączyli muzykę klasyczną. Brytyjczycy osiągnęli swój cel – Niemcy nie mogli się czuć bezpiecznie nawet w tak wyjątkowy dla nich dzień.
„Wnieśliśmy swój mały wkład w te ich obchody i… polecieliśmy do domu” - podsumował tą krótką misję Richard Charles „Lofty” Fletcher.
Nie był to jednak koniec niespodzianek dla nazistowskiej elity. Kilka godzin później to samo spotkało Josepha Goebbels przemawiającego w Pałacu Sportu. Kolejne trzy maszyny typu De Havilland Mosquito (tym razem ze 139. szwadronu) zapewniły ministrowi propagandy niezapomnianą „oprawę muzyczną”. Ta misja nie zakończyła się jednak dla Brytyjczyków tak pomyślnie jak przedpołudniowa. Niemcom udało się strącić jedną z maszyn – zginęła wówczas cała dwuosobowa załoga.
(pw)
Źródło: Smithsonian Magazine, Air & Space Magazine