Szef policji i SS na dystrykt warszawski Franz Kutschera po raz pierwszy miał zostać zgładzony już 28 stycznia, ale zaczajeni na niego żołnierze AK nie mieli go wówczas szansy spotkać – zbrodniarz akurat wyjechał z Warszawy.
Kutschera cztery miesiące wcześniej objął stanowisko szefa policji i SS na dystrykt warszawski. Od razu rozpętał wobec warszawiaków masowy terror. Pod jego rozkazami Niemcy przeprowadzali coraz więcej łapanek i egzekucji ulicznych. Sam Kutschera pozostawał jednak anonimowy. Pod kolejnymi obwieszczeniami na temat egzekucji podpisywał się jedynie nieznany „Dowódca SS i Policji na Dystrykt Warszawski”. W ciągu czterech miesięcy jego rządów rozstrzeliwano tygodniowo ok. 300 zakładników.
Na jego trop wpadł w końcu szef wywiadu oddziału specjalnego Kedywu Komendy Głównej AK „Pegaz”. Aleksander Kunicki „Rayski” zaobserwował, że w dzielnicy policyjnej zaczęło się pojawiać auto z nieznanym nikomu wyższym oficerem. Okazało się, że był to właśnie znienawidzony przez Polaków „kat Warszawy”. Do przeprowadzenia egzekucji Kutschery wybrano 12 osób z „Pegaza”. Akcją dowodził Bronisław Pietraszewicz „Lot”.
Dom Kutschery dzieliło od dowództwa SS niecałe 150 m. Na ostatnim odcinku tej drogi auto Kutschery zostało zablokowane przez samochód kierowany przez Michała Issajewicza „Misia”.
W tym momencie do Kutschery podbiegli Zdzisław Poradzki „Kruszynka” i dowodzący akcją „Lot”. Ranny Niemiec został dobity przez „Misia”. Akcja trwała dokładnie 100 sekund.