„Niezatapialny lotniskowiec” Churchilla. Życie na tej wyspie było piekłem

„Niezatapialny lotniskowiec” Churchilla. Życie na tej wyspie było piekłem

Dodano: 
Stolica Malty Valetta po kolejnym bombardowaniu. Kwiecień 1942 r.
Stolica Malty Valetta po kolejnym bombardowaniu. Kwiecień 1942 r. Źródło: Wikimedia Commons / Imperial War Museums
15 kwietnia 1942 roku król Wielkiej Brytanii Jerzy VI odznaczył Maltańczyków Krzyżem Jerzego - najwyższym cywilnym odznaczeniem państwowym Zjednoczonego Królestwa. O wojennym dramacie mieszkańców wyspy opowiada prof. Timmy Gambin, wykładowca archeologii podwodnej na Uniwersytecie Maltańskim.

PIOTR WŁOCZYK: Winston Churchill nazywał Maltę „niezatapialnym lotniskowcem”. W czasie wojny sytuacja Maltańczyków nie była jednak do pozazdroszczenia, bo – chociaż została im oszczędzona okupacja – to cały naród żył właściwie na polu bitwy...

PROF. TIMMY GAMBIN: To prawda, Malta przez kilka lat była polem bitwy. I dlatego też ludność wyspy została odznaczona Krzyżem Jerzego, najwyższym odznaczeniem cywilnym przyznawane przez Zjednoczone Królestwo, za swoją postawę w czasie wojny. To jedyny przypadek w historii Wielkiej Brytanii, gdy to odznaczenie zostało przyznane całej grupie cywili. Dla mojego narodu był to naprawdę ciężki czas.

Jak to wyglądało w przypadku pańskiej rodziny?

Urodziłem się i dorastałem na Malcie, moi rodzice doskonale pamiętali tamte czasy. Mój młodszy syn brał udział jakiś czas temu w projekcie szkolnym mającym na celu udokumentowanie wspomnień starszego pokolenia Maltańczyków. Kiedy zapytał moją mamę, co przede wszystkim zapamiętała z wojny, odpowiedziała: „Przerażający dźwięk stukasów bombardujących naszą wyspę”.

Ju-87 podczas misji na froncie wschodnim. Przełom 1943/44 r.

Moja mama podkreślała, że mogła żyć z niedoborem żywności, ale wspomnienie nagłych ataków stukasów wywoływało u niej strach nawet 60 lat po wojnie. Moje pokolenie dorastało w cieniu wojennych przeżyć naszych rodziców. Nie wolno nam było zostawić niczego na talerzu, bo od razu starsi przypominali nam: „Szanuj jedzenie, bo nie wiesz, co to znaczy być głodnym”.

Malta była wówczas – i wciąż jest – bardzo gęsto zaludniona...

Dodajmy do tego olbrzymią liczbę alianckich żołnierzy, marynarzy i lotników, którzy u nas służyli. Uzależnienie od dostaw z zewnątrz świetnie widać w oficjalnych rządowych statystykach – gdy był problem z konwojami, tydzień po tygodniu zmniejszane były racje żywnościowe, aż do poziomu, który groził głodem. Na zdjęciach i filmach nakręconych na Malcie w czasie wojny widać, jak chudzi stali się cywile. Konwoje uratowały naszą wyspę przed zagłodzeniem. Dlatego Maltańczycy są tak wdzięczni wszystkim, którzy przyczynili się do zaopatrywania wyspy i pamiętają o tych, którzy oddali w czasie tej służby własne życie.

Malta

Tylko między marcem a kwietniem 1942 roku sami Niemcy przeprowadzili niemal 12 tys. lotów bojowych nad Maltą i zrzucili na nią 6,5 tys. ton bomb. To musiało być piekło, zważywszy na niewielką powierzchnię wyspy i gęstość zaludnienia...

Malta – biorąc pod uwagę jej powierzchnię – była jednym z najciężej bombardowanych miejsc w czasie II wojny światowej. Ataki skupiały się na miastach portowych, jedno z nich zostało zniszczone w 90 proc., a stolica, La Valetta, w ok. 1/5 została obrócona w gruzy.

Około połowy populacji mieszkało w pobliżu głównego portu – to tam były miejsca pracy. A przecież był to główny cel ataków powietrznych.

Co ciekawe, Maltańczyków uratował wapień - skała, z której zbudowana jest wyspa. Kiedy Włochy wypowiedziały wojnę aliantom, maltańskie władze rozpoczęły gigantyczną kampanię budowy schronów przeciwlotniczych właśnie w skałach. I to dlatego relatywnie niewielu Maltańczyków zginęło w nalotach. Te schrony imponują jeszcze dziś. Budowano w nich nawet kaplice i specjalne sale dla rodzących.