Leżący 30 km na północ od Berlina obóz KL Sachsenhausen wyzwoliła 2. Dywizja Piechoty im. Henryka Dąbrowskiego wraz z oddziałami sowieckimi. Na miejscu żołnierze zastali 3 tysiące wygłodzonych więźniów. Ludzie ci byli w tak tragicznym stanie, że kilkuset z nich zmarło niedługo po oswobodzeniu. Kilka tygodni wcześniej Niemcy pognali na zachód i południe ponad 30 tys. więźniów, których uznali za zdolnych do pracy. Większość z nich trafiła do KL Mauthausen oraz KL Bergen-Belsen.
„Pędzili nas przez jedenaście dni bez jedzenia i picia. Chleb spożyłyśmy w ciągu dwóch dni i potem spodziewałyśmy się, że coś nam dadzą. Wędrowałyśmy bocznymi drogami po 30 km dziennie. Nogi były zupełnie obolałe” - wspominała marsz śmierci Stanisława Imiołek, Polka więziona w podobozie Sachsenhausen od 1944 roku.
Niestety, tak jak w przypadku innych wyzwalanych obozów koncentracyjnych, dla niektórych więźniów nagłe uwolnienie okazało się tragiczne w skutkach.
„Potem wszyscy rzucili się na magazyn z żywnością (...) Przez co niektórzy później zmarli, bo po latach czy miesiącach głodu nagle jedli tyle, ile mogli”- wspominał moment uwolnienia Richard Fagot, b. więzień Sachsenhausen, mieszkający obecnie w Izraelu.
Dwa tygodnie wcześniej setki więźniów zginęły w wyniku bombardowania fabryki zbrojeniowej znajdującej się na terenie obozu.
Wzór Himmlera
KL Sachsenhausen założony został w 1936 roku. SS, nadzorująca wszystkie obozy koncentracyjne oraz zagłady, stawiała KL Sachsenhausen jako wzór organizacyjny. Na jego terenie mieściła się Inspektion der Konzentrationslager, czyli główna administracja wszystkich niemieckich obozów koncentracyjnych. To tu szkolono załogi niemieckich „fabryk śmierci”.
W KL Sachsenhausen przez 9 lat istnienia tego obozu więziono w sumie ok. 200 tys. ludzi. Dokładna liczba ofiar nie jest znana, ale szacunki historyków mówią o ok. kilkudziesięciu tysiącach zmarłych w wyniku chorób i głodu oraz zabitych. Więziono tam przedstawicieli 40 narodowości, ale najliczniejszą grupę więźniów stanowili Polacy i Rosjanie. To właśnie do Sachsenhausen trafiło 170 krakowskich profesorów aresztowanych w tzw. Sonderaktion Krakau.
W Sachsenhausen zginął m.in. komendant główny Armii Krajowej gen. Stefan Grot-Rowecki, a także Juliusz Bursche, biskup Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP.
W obozie tym prowadzono pseudoeksperymenty medyczne, a także testowano mobilne komory gazowe. Strażnicy obozowi znani byli z zamiłowania do torturowania więźniów. Jednym z ich ulubionych rodzajów tortur było tzw. Stehkommando – wielogodzinne stanie na baczność.
Po wojnie infrastrukturę obozu wykorzystywali Sowieci, którzy przetrzymywali tam nazistowskich działaczy oraz więźniów politycznych, a także swoich własnych żołnierzy, którzy zostali oskarżeni o niesubordynację lub dezercję. W nowej odsłonie Sachsenhausen - obozie specjalnym NKWD nr 7. - więziono w sumie ok. 60 tys. osób. Do 1950 roku, gdy zamknięto obóz, zmarło ok. 12-13 tys. z nich.