Po raz pierwszy Niemcy spróbowali trucia gazami bojowymi już w październiku 1914 roku podczas bitwy pod Neuve-Chapelle w Pas-de-Calais, używając dwuanizydyny. Wiatr osłonił jednak alianckich żołnierzy przed tą trucizną. Do następnego testu gazu bojowego na polu bitwy doszło pod Bolimowem (miasteczko między Łodzią a Warszawą). W styczniu 1915 roku Niemcy wystrzelili tam w kierunku rosyjskich pozycji pociski wypełnione bromkiem ksylilu. Bardzo niska temperatura sprawiła jednak, że gaz nie wyrządził Rosjanom żadnej krzywdy – w takich warunkach substancja ta zwyczajnie nie paruje.
Trzy miesiące później Niemcy byli już dużo bardziej skuteczni. 22 kwietnia niemiecka armia przeprowadziła potężną ofensywę, która przeszła do historii jako II bitwa pod Ypres. Niemcy wypuścili na pozycje alianckie, na odcinku ok. 6 kilometrów, 150 ton chloru. W rejonie tym stacjonowały wojska kolonialne, złożone głównie z Algierczyków i Marokańczyków.
„Zrzucali swoje kurtki albo rozrywali je, odwiązywali nerwowo szaliki, biegali jak szaleńcy w różnych kierunkach, błagali o wodę, pluli krwią, niektórzy rzucali się na ziemię, walcząc desperacko o oddech” - wspominał ten atak pułkownik Henri Mordacq z 90 Brygady Piechoty.
Szacuje się, chlor zabił wówczas nawet ok. 1,5 tys. francuskich żołnierzy. Efekt psychologiczny był piorunujący, jednak broń chemiczna nie pomogła wówczas Niemcom w przełamaniu alianckiej linii obronnej. II bitwa pod Ypres zakończyła się, tak jak wiele bitew w trakcie tamtej wojny, remisem.
Powtórka pod Bolimowem
Półtora miesiąca po tym ataku Niemcy ponowili gazową ofensywę pod Bolimowem. 31 maja 1915 roku Niemcy sięgnęli jednak nie po bromek ksylilu, ale właśnie po chlor. W sumie wypuścili z 12 tys. butli ponad 250 ton tej zabójczej substancji. Następny kwadrans był istnym piekłem na ziemi. W ataku tym zginęło ponad 11 tys. ludzi, nie tylko żołnierzy rosyjskich.
„Ja tam widziałem pełno nieboszczyków, cały ogród (…). Cywilów też dużo było potrutych” - wspominał po latach w rozmowie z Polskim Radiem świadek ataku pod Bolimowem.
Czytaj też:
Tannenberg - grób caratu na Mazurach. Tak rozpadła się potęga Rosji
Inny mieszkaniec Bolimowa tak zapamiętał tamto wydarzenie: „Mdły, słodko-cierpki gaz tamował oddech w gardle, wywołując u ludzi duszenie. W ustach zjawił się cierpki, metalowy smak, błony śluzowe dróg oddechowych uległy zapaleniu, wszystkie wewnętrzne organy trawienia męcząco paliły. Ci żołnierze, którzy więcej od innych wciągnęli do płuc śmiercionośnego gazu, wkrótce stracili przytomność i umierali. Twarze ich stawały się sine i puchły, zaś twarze innych sczerniały, jakby zostały zwęglone. U innych z gardła, nosa i uszu trysnęła krew, z ust sączyła się krwawa piana. Równocześnie ciekły łzy, bolały oczy, pojawiały się mdłości i wymioty, a następnie bolesny kaszel i plucie krwią”.