W czasie II wojny światowej Węgry stały po stronie państw Osi, niemniej zmianie nie uległa ich sympatia do Polski. Już w latach 20., w czasie wojny polsko-bolszewickiej Węgry niosły pomoc Polsce, między innymi, w postaci broni, nabojów i innego zaopatrzenia. We wrześniu 1939 roku społeczeństwo węgierskie nie ukrywało poparcia dla Polski. Władze wiedziały, jakie są społeczne nastroje, lecz pozytywny stosunek do kraju nad Wisłą nie wynikał jedynie z politycznych sympatii czy antypatii. Węgry rozumiały, że zupełnie zerwanie z państwami zachodnimi i postawienie na Hitlera wszystkich kart może być błędem. Należało zachować ostrożność i nieco z boku obserwować rozwój wydarzeń.
W kwietniu 1939 r. węgierski minister spraw zagranicznych István Csáky pisał do ambasadora węgierskiego w Rzymie: „W akcji zbrojnej przeciwko Polsce ani pośrednio, ani bezpośrednio nie jesteśmy skłonni uczestniczyć. Pod pojęciem ‘pośrednio’ rozumiem każde żądanie przejścia oddziałów niemieckich pieszo czy na pojazdach mechanicznych przez nasz kraj w celu zaatakowania Polski. Żądania takie będą odrzucone. Jeżeli Niemcy odpowiedzą na to przemocą, kategorycznie odpowiadam, że na broń odpowiemy bronią. Jeśli ktoś bez pozwolenia wstąpi na terytorium Węgier, będzie traktowany jako wróg”.
Premier Pál Teleki miał nie wierzyć, że Niemcom uda się ostatecznie zwyciężyć. W przypadku całkowitej przegranej państw Osi, Węgry, co oczywiste, znalazłyby się razem z nimi po tej samej stronie barykady. W lipcu Teleki wystosował listy do Hitlera i Mussoliniego, w których zapowiedział, że choć jego kraj stoi po stronie Osi, to Węgry nie wezmą udziału w wojnie przeciwko Polsce „z powodów moralnych”. Było to jednoznaczne z chęcią zachowania neutralności w przypadku ataku Niemiec na Polskę. Pod koniec tego samego miesiąca Teleki, w kolejnym liście do Hitlera stwierdzał, że „utrzymanie przyjacielskich stosunków z Warszawą jest dla Węgier sprawą honoru” i prędzej wysadzi swoje linie kolejowe, niż umożliwi inwazję na Polskę.
To stanowisko miało rozwścieczyć Hitlera, jednak chyba nie wierzył on, że Teleki byłby gotowy na tak daleko idące poświęcenie. Wkrótce miało się okazać, czy węgierski rząd pozostanie na swoim stanowisku.
9 września minister spraw zagranicznych Rzeszy, Joachim von Ribbentrop zażądał, aby Węgry umożliwiły przemarsz wojsk niemieckich w okolicy Koszyc. Teleki odpowiedział, że to niemożliwe i Niemcy nie wejdą do Polski przez terytorium Węgier.
Teleki nie tylko nie zgodził się na przejście Wehrmachtu, ale kilka dni póżniej wyraził zgodę na pomoc Polakom. 18 września otwarto na Węgrzech obóz dla polskich uchodźców, gdzie schronienie znalazło 100 tysięcy Polaków, w tym Żydów polskiego pochodzenia. Polacy zostali bardzo dobrze przyjęci, mieli pełną swobodę, mogli zakładać własne szkoły. Węgrzy zaangażowali się nawet w działalność konspiracyjną - ukrywali Żydów i pomagali polskim kurierom przedostawać się w głąb Europy.
Węgierski rząd próbował nie wplątać się w działania wojenne, jak długo tylko się dało. Przeczuwano, że pomimo początkowych sukcesów, zwycięstwo Hitlera nie jest pewne.
Jednak w marcu rząd został postawiony pod ścianą. Zarówno Berlin, jak Rzym coraz bardziej naciskali na węgierski atak na Jugosławię, z którą Węgry łączył sojusz. Wtórował im węgierski regent, admirał Miklós Horthy. 3 kwietnia 1941 roku wojska niemieckie weszły na Węgry zmierzając w stronę Jugosławii. Na wieść o tym premier Teleki popełnił samobójstwo strzelając sobie w głowę.
W liście, który pozostawił tłumaczył: „Złamaliśmy – z tchórzostwa – słowo dane w traktacie o wiecznej przyjaźni. Naród to czuje, a my skalaliśmy jego honor. Stanęliśmy po stronie drani (…). Staniemy się hienami cmentarnymi! Narodem łajdackim (…). Jestem winny”.