Pierwsi Żydzi pojawili się na polskich ziemiach po roku 1096 i przybyli tutaj prawdopodobnie z Czech. W tym czasie bowiem doszło do pogromu ludności żydowskiej w Pradze i część z nich przeniosła się wówczas do kraju rządzonego przez Piastów.
Mieszkając w Polsce trudnili się handlem, a w tym także handlem niewolnikami, co – trzeba zaznaczyć – nie było niczym niezwykłym w owym czasie (niewolnikami handlował być może także żydowski kupiec z X wieku, Ibrahim ibn Jakub, który jako pierwszy pozostawił pisemny opis państwa Piastów). O tego rodzaju handlu wspomina w swojej kronice Gall Anonim, który pisze o tym, jak żona księcia Władysława Hermana, Judyta wykupywała niewolników od żydowskich kupców w Pradze.
Oprócz handlu i pośredniczenia w nim (pomiędzy Polską i Europą w ogóle, a Bliskim Wschodem), Żydzi zajmowali się mincerstwem (biciem monet) oraz lichwą, jak wówczas określano udzielanie pożyczek. To właśni na tym ostatnim zarobili najwięcej.
W Polsce pierwsze regulacje dotyczące sytuacji Żydów pojawiły się dość szybko, bo już w 16 sierpnia 1264 roku. Dokument wydał książę Bolesław Pobożny, a do historii przeszedł on jako statut kaliski. Gwarantował Żydom powołanie sądów żydowskich oraz osobnych sądów dla spraw, w których brali udział zarówno żydzi, jak i chrześcijanie. Ponadto, zapewniał Żydom wolność osobistą i bezpieczeństwo, w tym to swobodę wyznania, podróżowania, wyboru zawodu i handlu, a także pozwalał na swobodne obchodzenie swoich świąt, a nawet zakazywał powtarzania na temat Żydów fałszywych plotek (jak np. używanie krwi chrześcijańskiej).
Statut kaliski potwierdzali później inni królowie, a sam Kazimierz Wielki trzykrotnie – w 1334, 1364 i 1367 roku. Świadczyło to nie tyle o nadawaniu Żydom nowych praw, co dodatkowo zatwierdzało te cały czas obowiązujące. Później statut kaliski potwierdzali jeszcze Kazimierz Jagiellończyk w 1453 roku i Zygmunt Stary w 1539 roku.
Co prawda, obok sporej ilości przywilejów, Kazimierz Wielki nałożył na Żydów pewne ograniczenia: nie mogli oni udzielać pożyczek na procent wyższy niż ustalony przez władcę (był to 1 grosz od grzywny tygodniowo w Wielkopolsce i pół grosza od grzywny w Małopolsce; grzywna wynosiła 48 groszy). W Krakowie mogła działać ponadto tylko ograniczona liczba rzeźników i nie mogli oni sprzedawać mięsa chrześcijanom – o to zabiegali bogatsi mieszkańcy stolicy, którzy obawiali się monopolu Żydów w tej gałęzi handlu. Trzeba jednak przyznać, że powyższe zakazy nie były nadmiernie uciążliwe, a Żydzi i tak bez przeszkód mogli się bogacić i prowadzić swoje „biznesy”.
Przykładem człowieka pochodzenia żydowskiego, który według przekazów dorobił się fortuny w Krakowie jest Żyd imieniem Lewko. Miał on pożyczać pieniądze samemu królowi Kazimierzowi Wielkiemu. Był również właścicielem kilku pokaźnych domostw w Krakowie. Ponadto dzierżawił od króla żupy solne i mennicę – to wskazywało, że król musiał darzyć go zaufaniem, gdyż nie powierzyłby opieki nad tak ważnymi instytucjami osobie, co do której uczciwości nie miałby pewności. Lewko był w Krakowie bardzo szanowany nie tylko przez króla, ale i zwykłych mieszczan.
O Żydach w średniowiecznej Polsce nie sposób mówić bez wspomnienia o Esterze. Miała być ona kochanką Kazimierza Wielkiego. Wspomina o niej Jan Długosz w swoich kronikach, twierdząc, że to pod jej wpływem Kazimierz miał otoczyć Żydów szczególną opieką. Poza Długoszem nikt inny nie wspomina jednak o Esterze, stąd wciąż trwa spór, czy taka osoba faktycznie istniała.
Tymczasem sytuacja społeczna w Europie pogarszała się. W połowie wieku XIV nawiedziła kontynent epidemia dżumy, w wyniku której zginęła, jak się szacuje, nawet połowa populacji Europy (szczęśliwie czarna śmierć ominęła wówczas na większą skalę tereny Polski, gdzie ilość zgonów była zdecydowanie niższa niż 40-50 procent; do dziś dokładnie nie wiadomo, co było tego przyczyną).
Europa borykała się z potężną epidemią, do tego na sporym obszarze szalała wojna stulenia. Choroba i wyniszczający konflikt pomiędzy Anglią i Francją najwięcej nieszczęść sprawiały najbiedniejszym. Miasta były dziesiątkowane przez dżumę, oblegane i plądrowane, a na wsiach dotkniętych wojenną pożogą nie miał w końcu kto pracować, co radykalnie zmniejszyło zbiory i powodowało miejscami klęskę głodu. Ludność Europy próbowała sobie tłumaczyć wszystkie te nieszczęścia. Jedni uważali je za karę Bożą, inni winą za katastrofy obarczali tych „innych”, a więc Żydów, pielgrzymów i cudzoziemców. W licznych miastach w całej Europie Zachodniej zaczęło dochodzić do pogromów ludności żydowskiej, jak w Moguncji i Kolonii w roku 1349.
Majętni często Żydzi stanowili także, jak się po czasie okazywało, „zabezpieczenie” dla europejskich władców. W chwili, kiedy ci potrzebowali pieniędzy na prowadzenie wojny, zamiast zaciągać u Żydów kolejną pożyczkę, wypędzali ich ze swoich miast, a majątki zagarniali. Miało to miejsce w Anglii w roku 1290, we Francji w 1306 roku, w Hiszpanii w 1391 roku oraz na Węgrzech w 1360 roku (wielu Żydów z Węgier osiedliło się wtedy w Małopolsce).
Trzeba przyznać, że także w Polsce dochodziło do wystąpień antyżydowskich, lecz miały one podłoże ekonomiczne, gdyż mieszczanie nieustannie rywalizowali z Żydami o monopol na handel pewnymi towarami. Nigdy jednak wystąpienia nie miały charakteru masowego i nigdy nie doszło do wypędzenia Żydów z Królestwa Polskiego. To właśnie Żydzi europejscy przybywali do Polski, gdzie chroniły ich prawa ustanowione już w roku 1264 w statucie kaliskim.
Czytaj też:
Ziemkiewicz: Niektórzy Żydzi zrobili sobie z Shoah intratny geszeftCzytaj też:
Waszczykowski: Słowa Lapida świadczą o nacjonalizmie i antypolonizmie