TOMASZ ZBIGNIEW ZAPERT: Zimowe zdobycie przez Polaków najwyższego wierzchołka kuli ziemskiej stanowiło apogeum życia Andrzeja Zawady?
PIOTR TRYBALSKI: Raczej preludium. Dla niego życie przed Mount Everestem – mimo kilku spektakularnych sukcesów – było rozbiegówką do realizacji pomysłu, którego nikt wcześniej się nie podjął w górach najwyższych. To Zawada miał odwagę, determinację, ale i fantazję graniczącą z nutką ryzyka, żeby na zimowy Everest wysłać wspinaczy. Od tej chwili rozpoczęła się jego droga w kierunku niekwestionowanego eksperta od zimowego himalaizmu, z czasem będzie stawiany na równi z tuzami wspinania pokroju Chrisa Boningtona, Johna Hunta czy Maurice’a Herzoga. Kilkanaście lat później lat Reinhold Messner uściśnie mu rękę, gratulując jednego z największych sukcesów w Himalajach.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.