Krwawa Wigilia w Ochotnicy Dolnej. Zapomniana niemiecka zbrodnia

Krwawa Wigilia w Ochotnicy Dolnej. Zapomniana niemiecka zbrodnia

Dodano: 
Ofiary "krwawej Wigilii" w Ochotnicy Dolnej, 1944 rok
Ofiary "krwawej Wigilii" w Ochotnicy Dolnej, 1944 rok Źródło: Wikimedia Commons
Krwawa Wigilia to zbrodnia, której dokonali Niemcy 23 grudnia 1944 roku. Zamordowali wówczas 56 Polaków z Ochotnicy Dolnej. Rzezi dokonało Jagdkommando Matingena – oddział w rodzaju „kompanii karnej”, gdzie trafiali różni przestępcy z całych Niemiec i terenów przez nich podbitych.

Krwawa Wigilia była niemieckim odwetem na mieszkańcach Ochotnicy Dolnej. 22 grudnia 1944 roku, kiedy Niemcy plądrowali wioskę, ktoś zaalarmował stacjonujących we wsi sowieckich partyzantów, że Niemcy są w pobliżu. Kiedy Sowieci zaatakowali Niemców doszło do strzelaniny, w wyniku której zginęło dwóch Niemców, w tym Unterscharführer SS Bruno Koch. Następnego dnia oddziały niemieckie weszły do Ochotnicy i zaczęły podpalać domostwa oraz mordować napotkanych ludzi (23 grudnia był dniem wigilijnym, gdyż ówczesne przepisy kościelne nie pozwalały obchodzić Wigilii w niedzielę).

Gdy Niemcy mordowali Polaków, Rosjanie nie ruszyli im już z pomocą. Z tego powodu mieszkańcy Ochotnicy winą za krwawą Wigilię obarczają także Sowietów, którzy najpierw zabili SS-mana (a musieli wiedzieć, jakie będzie to miało konsekwencje), a później biernie przyglądali się tragedii wsi.

Jagdkommando Matingena

Okolice Ochotnicy, położonej na styku Gorców, Pienin i Beskidu Sądeckiego były miejscem szczególnie dużej aktywności partyzantki AK. Niemcy zwalczali polskich partyzantów niemal od początku okupacji ziem Rzeczpospolitej.

W czasie krwawej Wigilii do pacyfikacji Ochotnicy użyto jednostki specjalnej SS złożonej z przestępców i skazańców, dla których „służba” w tego typu formacji miała być jedyną szansą na uniknięcie kary śmierci lub zamknięcia w obozie koncentracyjnym.

Pierwszy tego typu oddział specjalny na ziemiach polskich powstał już w 1940 roku. Sonderkommando pod dowództwem Oskara Dirlewangera miało za zadanie m.in. stłumić walki w czasie Powstania Warszawskiego.

W dystrykcie krakowskim podobna formacja powstała z rozkazu Wyższego Dowódcy SS i Policji Wilhelma Koppe. W skład jednostki wejść mieli członkowie Waffen-SS i policji, którzy przebywali w więzieniu przy ul. Montelupich. Z wybranych w ten sposób kryminalistów utworzono Jagdkommando liczące około 180 osób. Ich dowódcą został SS-Untersturmführer Albrecht C. Matingen. Ich głównym zadaniem miała być walka z „bandami”, czyli partyzantami z AK.

Oddział Matingena walczył z Polakami na terenie Małopolski od sierpnia 1944 roku. Był szczególnie aktywny w rejonie Beskidów, brał także udział w w tłumieniu Powstania Słowackiego.

Krwawa Wigilia

Od listopada 1944 roku Jagdkommando stacjonowało w Krościenku nad Dunajcem. Chociaż w formacji panowała surowa dyscyplina, dowódca przymykał oko na prześladowanie ludności polskiej i kradzieże, jakich dopuszczali się jego żołnierze.

W Ochotnicy Dolnej SS-mani pojawiali się kilka razy, za każdym razem podpalając coś i kradnąc.

22 grudnia 1944 roku oddział Matingena przyjechał do Ochotnicy. Zbliżało się Boże Narodzenie. Żołnierze zaczęli kraść kurczaki i inną żywność, którą mieszkańcy przygotowali na nadchodzące święta.

W tym czasie w Ochotnicy stacjonowali sowieccy partyzanci. Zaalarmowani, że we wsi są Niemcy, zaatakowali ich pierwsi. Doszło do strzelaniny, w wyniku której zginęło dwóch Niemców i dwóch Rosjan, a kilka osób było rannych. Uciekając Niemcy zabili po drodze, w Tylamonowej, jedną osobę, a w pobliskiej Rzece Tylmanowskiej 10 osób.

23 grudnia w Wigilię, Niemcy wrócili do Ochotnicy. Tym razem byli lepiej „przygotowani”. Jagdkommando Matingena w sile około 200 żołnierzy, rzuciło się na mieszkańców wsi mordując każdego, kto stanął na ich drodze. Wrzucano granaty do domów, podpalano stodoły. Niemcy zamordowali 56 osób, głównie kobiety i dzieci oraz osoby starsze. W oficjalnych raportach krwawa Wigilia w Ochotnicy Dolnej została zapisana przez Niemców jako „potyczka ogniowa z bandą sowiecką”.

Niemieccy kryminaliści pod wodzą Matingena jeszcze przez kilka tygodni pustoszyli podhalańskie wioski. Ostatecznie, wraz z przesuwającym się frontem, trafili przez Morawy do Brna, gdzie rozbiła ich Armia Czerwona.

Żołnierze z Jagdkommando nie zostali nigdy osądzeni i ukarani. Sam Albrecht Matingen mieszkał po wojnie w Niemczech Zachodnich udzielając się jako kombatant i wiodąc spokojne życie. Zmarł w 1974 roku.

W Ochotnicy Dolnej znajduje się pomnik, który upamiętnia ofiary niemieckiej zbrodni. Przedstawia jedną z zamordowanych mieszkanek Ochotnicy, Marię Kawalec, która uciekając przez Niemcami tuli do piersi swoje dziecko.

Czytaj też:
Zamach, który wstrząsnął Niemcami i zbrodniarz, który dożył szczęśliwej emerytury
Czytaj też:
Mord w Czarnym Lesie. Intelligenzaktion. Niemcy chcieli się pozbyć polskiej inteligencji
Czytaj też:
Jak naziści chcieli odmienić Święta. Boże Narodzenie w III Rzeszy

Źródło: DoRzeczy.pl / skansen-studzionki.pl