PIOTR ZYCHOWICZ: We wstępie do biografii Oskara Dirlewangera deklaruje pani, że napisała o nim jak o człowieku. To jak inaczej można by napisać?
SORAYA KUKLIŃSKA: Do tej pory Dirlewanger, głównie w mediach i publicystyce, występuje jako demon. Stosuje się różne określenia typu „Kuba Rozpruwacz” czy „Diabeł”. Tymczasem to był zbrodniarz wojenny, ale jednak człowiek. Tak też starałam się go przedstawić.
I słusznie. Mam wrażenie, że używanie podobnych epitetów wobec postaci historycznych zaciera fakt, że do przerażających czynów zdolni są zwykli ludzie. Kiedy Dirlewanger się urodził?
26 września 1895 r.
Przedstawmy zatem krótko naszego antybohatera: walczył podczas pierwszej wojny światowej. Potem służył we Freikorpsach. Tłumił komunistyczne rewolucje na terenie Niemiec. Bił się przeciwko powstańcom śląskim. Robił karierę w NSDAP, miał nacjonalistyczne poglądy. Wydawało się, że w III Rzeszy powinien czuć się jak ryba w wodzie. W latach 30. stanął jednak przed sądem…
Dirlewanger został oskarżony o molestowanie nieletniej. Do gwałtu jednak nie doszło. Akta procesowe wskazują bardziej na romans czy właśnie molestowanie seksualne niż na gwałt. Jego kariera zawodowa i naukowa załamała się jednak wówczas gwałtownie. Dirlewanger w 1934 r. został skazany i trafił na dwa lata do ciężkiego więzienia w Ludwigsburgu. A potem został zamknięty w obozie koncentracyjnym pod Stuttgartem. Wyrzucono go z partii.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.