Poniższy tekst to fragment książki Pawła Lisickiego pt. „Czy Jezus jest Bogiem? Od judaizmu do chrześcijaństwa”, wydanej nakładem wyd. Fronda.
To, że Jezus Chrystus jest „Bogiem z Boga, Światłością ze Światłości, Bogiem prawdziwym z Boga prawdziwego”, stanowi istotę wiary chrześcijańskiej. To wyznanie wiary zostało sformułowane na soborze w Nicei w 325 roku naszej ery. Od chwili śmierci Jezusa z Nazaretu, z małego miasteczka lub wsi w Galilei, minęło wtedy prawie trzysta lat. To dużo. Nic dziwnego, że często, coraz częściej, pojawiają się pytania o wiarygodność tego wyznania i jego związek z historyczną osobą Jezusa.
Jezus historyczny, Jezus Żyd, pisał znany badacz Geza Vermes, uznałby pierwsze trzy (wiarę w Boga Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi) i ostatnie dwa wersy chrześcijańskiego credo (wiarę w ciała zmartwychwstanie i żywot wieczny) za coś oczywistego i choć nie zajmował się teologią, nie miałby problemów z ich akceptacją. Zdumiony byłby jednak do głębi, pisał wielki żydowski uczony, pozostałymi dwudziestoma czterema wersami. Problem polega na tym, że wśród nich pojawia się twierdzenie, że Jezus był Bogiem. Wydaje się, co podkreśla Vermes, że niewiele mają one wspólnego z głoszoną i praktykowaną przez Jezusa religią. „Wszakże doktryny, które proklamują wieczność i boskość Chrystusa, Wcielenie, Odkupienie całej ludzkości dokonane za sprawą Jego Ukrzyżowania, Jego następujące po tym wyniesienie i, nade wszystko, Boska Trójca, Ojciec, Syn i Duch Święty, są podstawą wiary, za architekta której się Go uważa”.
W rezultacie chrześcijaństwo jawi się jako niezbyt udane, zbuntowane dziecko judaizmu. „To Chrystus Pawła i Jana, zmierzając ku deifikacji, zaćmił i zaciemnił człowieka z Galilei” – uważa Vermes. W oczywisty sposób wynika z tego, że chrześcijaństwo jest uroszczeniem i nieprawowitym dziedzicem Jezusa, Żyda.
Nie zamierzam zajmować się w tym miejscu kwestią teologiczną, a mianowicie sensem i znaczeniem boskości. Nie chcę też badać teologicznych podstaw wiary religijnej. Interesuje mnie historia, a konkretnie pamięć świadków i to, co przekazali. Interesuje mnie proste pytanie: kto i kiedy pierwszy raz zaczął uznawać Jezusa za więcej niż człowieka? Więcej niż człowieka to znaczy więcej niż nauczyciela mądrości, rabina, posłańca niebios, proroka, cudotwórcę, wędrownego kaznodzieję, uzdrowiciela. Więcej niż człowieka to znaczy też więcej niż Mesjasza lub sprawiedliwego Wybawiciela. Znaczy to też więcej niż anioła lub inny byt pośredni między Stwórcą a stworzeniem.
Kto pierwszy zaczął myśleć o Jezusie, jakby Ten był Bogiem lub też zaczął Mu przypisywać cechy i atrybuty, które wiązały się z boskością? Ostatecznie odpowiedź na pytanie, czy Jezus z Nazaretu z Galilei jest Bogiem (jak wyznają chrześcijanie), to kwestia wiary. Jednak to, kiedy i gdzie zaczęto tak uważać, może być ustalone przez historię. Można też szukać najbardziej prawdopodobnych przyczyn pojawienia się nowej wiary.
Na pierwszy rzut oka ktoś mógłby stwierdzić, że odpowiedź na tak postawione pytanie jest łatwa, wystarczy bowiem sprawdzić, kiedy ktoś nazwał Jezusa Bogiem. Jednak jak to często bywa, najprostsze odpowiedzi nie są najlepsze. Autorzy Nowego Testamentu wyrażali swoją wiarę inaczej niż późniejsi chrześcijanie. Nie definiowali doktryny w wyznaniach, ale przekazywali ją za pośrednictwem interpretacji Pism i opisów samego Jezusa. Dlatego nie jest ważne, a przynajmniej nie jest najważniejsze, kiedy ktoś pierwszy raz wprost nazwał Jezusa Bogiem.
Są dwa takie miejsca w księgach Nowego Testamentu, jednak dla niniejszych rozważań właściwie nie mają one znaczenia. Pierwsze z nich to słowa z Listu św. Pawła do Rzymian, w którym pisze on o Chrystusie, Bogu wielbionym na wieki (Rz 9, 5)3. Jednak przy bliższej analizie okazuje się, że nie sposób powiedzieć, czy określenie „Bóg” odnosi się do Chrystusa, czy też słowo to stanowi podmiot odrębnego zdania po przecinku – starożytni nie używali znaków przestankowych. Drugi przypadek to słynne słowa Tomasza, który na widok zmartwychwstałego Jezusa zawołał: „Pan mój i Bóg mój” (J 20, 28). Jednak pochodzą one z Ewangelii Jana, do której trudno jest odwoływać się w obecnej debacie jako do źródła, bo większość komentatorów, niesłusznie zresztą, neguje jej wartość historyczną.
Trzy możliwości
Nie, nie ma drogi na skróty i nie da się za pomocą prostych cytatów załatwić kwestii odpowiedzi na pytanie o to, jak Jezus został Bogiem. Sądzę, że są trzy możliwości. Zgodnie z pierwszą stało się tak jeszcze za życia Jezusa. To, co mówił, to, jak mówił, oraz to, co czynił, sprawiło, że już pierwsi uczniowie, odpowiadając na Jego wezwanie, zaczęli w Nim dostrzegać osobę nadludzką, kogoś równego Bogu lub samego Boga. Wiara taka zatem istniała w formie niewyraźnej i niepełnej za życia Jezusa, rozwinęła się zaś i została potwierdzona wskutek spotkania ze Zmartwychwstałym.
Po drugie, takie uznanie boskości mogło nastąpić nie za życia Jezusa, ale po Jego śmierci, za sprawą doświadczenia Wielkanocy. To wtedy, spotykając żywego, jak sądzili, Jezusa, uczniowie uznali w Nim kogoś więcej niż człowieka, ostatecznie Boga. Dopiero w tym momencie objawił im swoją boską godność, a oni w odpowiedzi na to zaczęli Go czcić jak Boga.
Wreszcie możliwe jest, że owa wiara w to, że Jezus był istotą boską, pojawiła się stosunkowo późno, kiedy większość lub wszyscy uczniowie z Galilei wymarli, również po śmierci apostoła Pawła. Była ona nowością, nieznanym wcześniej rozumieniem osoby Jezusa. Taki pogląd chyba najbardziej lapidarnie wyraził amerykański egzegeta Bart Ehrman: „Chrześcijanie w swej teologii wynieśli Jezusa do sfery boskiej, lecz był on i zawsze pozostał człowiekiem”. Wiara powstała jako efekt swoistego zderzenia pamięci o Zmartwychwstałym, jaką przechowywał pierwszy, głównie żydowski Kościół, i wyobrażeń oraz schematów pogańskich, jakie wnieśli do niego później masowo nawracani Grecy, Rzymianie i inne ludy. Żydzi, uczniowie Jezusa, widzieli w Nim wzniosłą postać, bohatera, proroka, nigdy jednak istotę boską; dopiero ewolucja doktryny i jej hellenizacja doprowadziły do spojrzenia na Jezusa jako na Boga.
Możliwe są zatem trzy odpowiedzi na pierwsze pytanie o ciągłość wiary nicejskiej i jej łączność z samym Jezusem. Tylko w pierwszym wypadku można byłoby powiedzieć, że została ona zachowana, w drugim rzecz jest niejasna, w trzecim zaś nie ma wątpliwości: gdyby okazało się, że wiara w boskość Jezusa jest zjawiskiem późniejszym i oderwanym od Niego samego, od tego, kim był za życia, wówczas łatwo dojść do wniosku, że chrześcijaństwo w swej głównej postaci stanowi wypaczenie i zniekształcenie nauk Tego, kogo niesłusznie uznaje za swego założyciela. (…)
Powyższy tekst to fragment książki Pawła Lisickiego pt. „Czy Jezus jest Bogiem? Od judaizmu do chrześcijaństwa”, wydanej nakładem wyd. Fronda.
Czytaj też:
Jak ludzie wpadli w sidła szatana. "System diabła. Blog z piekła rodem"Czytaj też:
System diabła. Wpisy nie tylko o pandemii
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.