Kolosalne śruby obracały się leniwie, gdy rufa znikała pod granatowoczarną powierzchnią oceanu. Po kilku sekundach ostatni fragment okrętu zamajaczył w blasku księżyca i pogrążył się w odmętach. Na tafli wody pojawiło się kilkanaście pęcherzy powietrza. I to był koniec. Ostatni rejs krążownika USS „Indianapolis” dobiegł końca.
Zatonięcie okrętu obserwowało 900 rozbitków. Amerykańskich marynarzy, którym udało się w porę opuścić tonącą jednostkę. Unosili się teraz na wodzie, czepiając się kurczowo dryfujących szczątków.
Ludzie ci mieli stać się uczestnikami jednego z największych dramatów, jaki rozegrał się na morzach i oceanach. Zdecydowana większość z nich miała stracić życie w ciągu najbliższych kilkudziesięciu godzin. Gehennę załogi w książce „Indianapolis” opisały dwie amerykańskie autorki – Lynn Vincent i Sara Vladic. Jest to lektura szokująca.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.