Imperium zła nie było określeniem przypadkowym. Dla Ronalda Reagana Związek Sowiecki był czymś „więcej” niż tylko przeciwnikiem politycznym. Amerykański prezydent widział w ZSRS kompletne zaprzeczenie wartości, na jakich wyrosła Ameryka. W jego odczuciu było to państwo moralnie złe, którego egzystencja zagraża całemu wolnemu światu.
Imperium zła
8 marca 1983 roku podczas przemówienia na kongresie Narodowego Stowarzyszenia Ewangelików Ronald Reagan zaskoczył wszystkich mówiąc nagle (po tym, jak skończył mówić o kwestiach religijności Amerykanów czy aborcji) o „Imperium zła”. Choć nie stwierdził tego od razu, domyślono się, że prezydent ma na myśli Związek Sowieci. Reaganowi chodziło jednak o coś szerszego: o cały świat znajdujący się pod wpływem Kremla, o „imperium” komunistyczne, które ZSRS na świecie tworzył i tworzy. Dla amerykańskiego prezydenta Imperium zła było całkowitym zaprzeczeniem wolnego świata.
Przemówienie Reagana na trwale zapisało się w historii świata, chociaż wówczas niektórzy wprost wyśmiewali jego, jak mówiono, populistyczne hasło. Wskazywano na niepotrzebne skojarzenia z filmem „Gwiezdne wojny”, które zamiast dodawać, ujmowały rzekomo prezydentowi powagi.
Ronald Reagan doskonale wiedział jednak, co mówi, a co bystrzejsi obserwatorzy zauważali, że w jego słowach nie było żadnej patetycznej przesady. Związek Sowiecki był państwem agresywnym, dominującym nad swoimi obywatelami i mającym ambicje ekspansjonistyczne. Wpływy sowieckie były rozszerzane także poza Europę i Azję. Coraz więcej krajów leżących w Ameryce Południowej czy Afryce dostawało się przecież w orbitę jego wpływów. Komuniści powiązani z Kremlem przejmowali wszędzie władzę w wyniku rewolucji lub krwawych przewrotów. Ich władza nad coraz większą częścią świata zagrażała już nie tylko amerykańskim interesom jako takim, ale całemu wolnemu światu, który był oparty na demokracji i poszanowaniu wolności człowieka. Reagan to rozumiał i zamierzał się temu przeciwstawić.
Doktryna Reagana
Amerykański prezydent – jako człowiek wierzący – odwoływał się do czegoś już w polityce zapomnianego, a mianowicie do moralności i pojęcia słuszności. Dla Reagana walka ze Związkiem Sowieckim była po prostu walką dobra ze złem.
Reagan zaproponował politykę daleko wykraczającą poza doktrynę „powstrzymywania” lansowaną przez prezydenta Harry’ego Trumana, wzywając do aktywnej interwencji przeciwko ZSRS. Obiecywał zwiększenie wydatków wojskowych USA i użycie siły – jeśli będzie to konieczne – aby powstrzymać ekspansję komunistyczną w krajach Trzeciego Świata.
W czasach Ronalda Reagana Stany Zjednoczone skupiły się zwłaszcza na walce z wpływami komunistycznymi w Afganistanie, Nikaragui i Angoli. W pierwszym z wymienionych krajów USA dostarczały broń mudżahedinom walczącym z sowieckim najeźdźcą. W Nikaragui i Angoli Stany wspierały zaś antykomunistyczną partyzantkę walczącą z rządem powiązanym ze Związkiem Sowieckim. Choć we wszystkich tych krajach wsparcie finansowe (i militarne) Waszyngtonu było ogromne, USA nigdy nie wypowiedziały wojny ZSRS. W krajach (głównie) Trzeciego Świata toczono bowiem proxy wars, czyli wojny zastępcze.
Doktryna Reagana – choć zaliczyła kilka „potknięć”, takich jak np. skandal Iran-Contras – okazała się skuteczna i trafiała do serc i umysłów wielu Amerykanów. Reagan rozpalił wśród amerykańskiego społeczeństwa entuzjazm dla ruchu konserwatywnego, jaki nie miał miejsca od dekad.
Poparcie dla Doktryny Reagana wykazywali też czołowi waszyngtońscy urzędnicy, m.in. sekretarz obrony Caspar Weinberger, ambasador USA przy ONZ Jeane Kirkpatrick i szereg doradców ds. bezpieczeństwa narodowego, np. Frank Carlucci i Colin Powell.
Koncepcje Reagana miały dla amerykańskiej polityki szczególne znaczenie. Po latach stagnacji i uprawiania polityki „powstrzymywania”, którą zapoczątkował Truman zaraz po zakończeniu II wojny światowej, Stany Zjednoczone przeszły w końcu do pełnej ofensywy.
Reagan swoją postawę wobec ZSRS tłumaczył już w 1977 roku. Mówił wówczas: „Moja idea amerykańskiej polityki wobec Związku Sowieckiego jest prosta, a niektórzy powiedzieliby, że uproszczona. Chodzi o to, że my wygrywamy, a oni przegrywają”. Niektórym słowa te w istocie wydawały się uproszczone, a nawet prostackie, ale tak naprawdę były zapowiedzią zupełnie nowej jakości: Związek Sowiecki miał zostać pokonany, a nie tylko powstrzymywany przed rozszerzaniem swoich wpływów.
Do upadku Związku Sowieckiego przyczyniło się ostatecznie wiele czynników, lecz z pewnością jednym z nich była nieprzejednana polityka zagraniczna administracji Ronalda Reagana. ZSRS został osłabiony w różnych częściach świata. Wykrwawiał się w Afganistanie i Angoli. Sowieci inwestowali miliardy dolarów w dozbrajanie i utrzymywanie przy władzy powiązanych ze sobą rządów i organizacji. Tempa zbrojeń nie wytrzymywała sowiecka gospodarka.
Po upadku Związku Sowieckiego kolejne administracje amerykańskie uwierzyły, że wszelkie zagrożenie ze strony Moskwy minęło. Doktryna Reagana przestała być potrzebna, imperium zła upadło. Rosja jednak nie zapomniała o swojej mocarstwowej polityce i nie porzuciła imperialnych dążeń.
Czytaj też:
SALT, zimna wojna i ograniczenie zbrojeń. Na co liczyły USA i ZSRS?Czytaj też:
Wyścig zbrojeń – od pancerników do rakiet balistycznych