Prowadzone ponad dwa lata walki I wojny światowej nie przyniosły rozstrzygnięcia korzystnego dla żadnej ze stron. Odcięte od surowców Niemcy nie były w stanie wygrać wojny na wyczerpanie z państwami Ententy i wspierającymi je Stanami Zjednoczonymi. Na początku 1917 roku wydawało się jednak, że karta wojny może się jeszcze odwrócić. Rosyjska rewolucja zmiotła carat, a nowy Rząd Tymczasowy zdecydowany był kontynuować walkę po stronie Wielkiej Brytanii i Francji. Gdyby jednak w rewolucyjnym zamieszaniu zmienić rosyjskie władze na bardziej pacyfistyczne? W głowach niemieckich dowódców powstał szalony plan…
Beztroskie życie rewolucjonisty
Włodzimierz Iljicz Lenin wyjechał z Rosji razem z Nadieżdą Krupską po Rewolucji 1905 r. Od 1908 przebywali na emigracji, pomieszkując we Francji, Wielkiej Brytanii, Polsce i Szwajcarii. W tym ostatnim kraju Lenin czuł się zdecydowanie najlepiej. Potrafił docenić wysoki poziom życia i spokój, zapewniany przez burżuazyjny ustrój. Rewolucyjnej parze nie wiodło się wcale źle, w czym pomagały przesyłane przez rodzinę z Rosji pieniądze i środki zdobywane przez członków partii w „eksach”, czyli napadach na banki i konwoje z pieniędzmi w ojczyźnie.
Przyszły wódz rewolucji przewidywał, że na wygnaniu spędzi resztę życia. Na kilka miesięcy przed abdykacją Mikołaja II żalił się Szwajcarom, że upragnioną socjalistyczną rewolucję przyjdzie robić następnym pokoleniom.
Nie dziwi więc, że Rewolucja Lutowa zaskoczyła przebywających w Szwajcarii bolszewików. Lenin błyskawicznie pojął jednak, że nadchodzi dla niego szansa, która może się więcej nie powtórzyć.
Rosyjski Rząd Tymczasowy na fali demokratyzacji i likwidacji pozostałości poprzedniego ustroju ogłosił, że wszyscy emigranci polityczni będą mogli powrócić do kraju. Przeznaczył na to nawet środki finansowe. Przywódca bolszewików zamierzał skorzystać z tej propozycji. Problemem było tylko: jak to zrobić?
Samolotem, okrętem podwodnym, na fałszywych papierach?
Rosyjscy emigranci zwykle wracali do ojczyzny drogą morską z Wielkiej Brytanii do Archangielska i Murmańska. Statki, ze względu na zagrożenie ze strony U–bootów, były konwojowane przez brytyjskie okręty. Lenin od samego początku przeciwny był wojnie światowej, uznając ją za imperialistyczną. Sprzymierzone z Rosją państwa Ententy nie przepuściłyby go, spodziewając się pacyfistycznej agitacji. Ta droga nie wchodziła więc w grę. Niemcy z kolei w zasadzie powinny go internować, jako obywatela wrogiego państwa.
Wódz bolszewików z właściwą sobie fantazją zaczął więc obmyślać jakiś inny sposób dostania się do ojczyzny. W grę wchodziła podróż okrętem podwodnym, przelot samolotem albo droga przez Niemcy na fałszywych szwedzkich dokumentach. Jako że rewolucyjna para nie znała szwedzkiego, mieli udawać głuchoniemych.
Te pomysły zostały mu wyperswadowane przez otoczenie, jako niezbyt realne albo mogące go skompromitować. W zamian mienszewik Julij Martow 19 marca zaproponował przejazd przez Niemcy. Formalnie byłaby to wymiana za internowanych przez Rosjan obywateli Państw Centralnych.
Tajemniczy Parvus
Martow nie wyskoczył jak „Filip z konopii” ze swoim pomysłem. Sprawą sprowadzenia bolszewików do Rosji przez Niemcy od dawna zajmował się Aleksandr Łazariewicz Helphand, znany szerzej pod nazwiskiem Parvus. Urodzony w 1867 r. w Berezynie leżącej na dzisiejszej Białorusi Żyd, miał odegrać znaczącą rolę na drodze do bolszewickiej rewolucji. Zagorzały marksista, poświęcił się działalności wśród rosyjskich emigracyjnych socjaldemokratów. Miał duże zdolności do robienia interesów i do języków obcych. Dorobił się sporego majątku na handlu z Turcją i z neutralnymi państwami skandynawskimi w czasie wojny. Stał się też znany w europejskich kręgach politycznych.
Parvus marzył o realizacji starego pomysłu dekabrystów, czyli podziale Rosji na dziesiątki niepodległych bytów, a po totalnej rewolucji o jednym, ogólnoświatowym państwie.
Już w 1915 r. przedłożył niemieckiemu ministerstwu spraw zagranicznych memorandum o przygotowaniu powszechnego strajku politycznego w Rosji. Zwrócił też uwagę Niemców, że to bolszewicy mogą zrealizować niemieckie interesy, rozsadzając państwo carów od wewnątrz.
W 1916 r. Parvus stał się agentem niemieckiego wywiadu wojskowego, któremu zaproponował przerzucenie Lenina do Rosji w celu wywołania rewolucji. Sprawą zajmował się sam gen. Max Hoffmann - mózg operacji, która w 1914 r. doprowadziła do zwycięstwa Niemców nad Rosjanami pod Tannenbergiem. W sprawie przerzutu Lenina, Hoffman pisał do kanclerza Niemiec: „W wojnie z Rosją, my Niemcy mamy prawo wykorzystywać wszystkie sposoby, by wywołać rewolucję w państwie i armii”.
W końcu roztaczającemu miraże zwycięstwa nad Rosją i dostępu do jej rynków zbytu Parvusowi udało się przekonać niemieckie władze. W kwietniu 1917 r. dostał 5 milionów marek na organizację wyprawy Lenina i bolszewicki przewrót. Wilhelm II uważał, że zrobił dobry interes, a Lenin będzie użytecznym narzędziem w niemieckich rękach. Lenin uważał Wilhelma za durnia, który straci miliony, finansując wrogą mu działalność. Rewolucja w Rosji miała być tylko początkiem. Zgodnie z teorią Marksa, to rozwinięte przemysłowo Niemcy powinny być kolebką komunizmu. Z drugiej strony skorzystanie z niemieckiej pomocy mogło zrazić do bolszewików miliony Rosjan, dla których Niemcy były największym wrogiem.
Lenin wahał się. Już wcześniej oficjalnie odciął się od Parvusa, obawiając się posądzeń o działanie na rzecz Niemców. Faktycznie jednak utrzymywał z nim kontakty przez polskiego żyda Jakuba Haneckiego i szwajcarskiego socjaldemokratę Karla Moora. Oficjalnie głosił, że „rewolucja powinna być robiona czystymi rękami”. Jednak jak zwykle u „Dziadka”, jak nazywany był wówczas Lenin, nad czczymi frazesami przeważyła „rewolucyjna konieczność”. Choćby do szczętu skalana „burżuazyjnym kompromisem”. W dodatku będąca zdradą walczącej ojczyzny, czym Lenin w ogóle się nie przejmował. Do rozmów z Parvusem oddelegowano Karola Radka.
Trocki tłumaczył potem tą decyzję w następujący sposób: „Pozwolić grupie rosyjskich rewolucjonistów na przejazd przez Niemcy, to była awantura Ludendorffa, spowodowana ciężkim, wojennym położeniem Niemiec. Lenin podzielał ocenę Ludendorffa, ale miał też swoją. Ludendorf tłumaczył sobie: Lenin obali patriotów, a potem ja zduszę Lenina i jego przyjaciół. Lenin tłumaczył sobie: przejadę wagonem Ludendorffa, a potem rozliczę się z nim po swojemu”.
Formalnie sprawę sfinalizował szwajcarski socjaldemokrata Friedrich Platten i niemiecki ambasador w Szwajcarii Gizbert von Romberg. Platten wziął odpowiedzialność za przejazd bolszewików przez Niemcy i 4. kwietnia podpisał dziewięciopunktowe oświadczenie. Zgodnie z jednym z punktów, wagon którym podróżował Lenin z towarzyszami miał mieć charakter eksterytorialny. Pasażerowie nie mieli prawa wysiadać, a Niemcy nie mieli prawa ich kontrolować. Oficjalnie była to wymiana obywateli rosyjskich na jeńców wojennych i internowanych obywateli z Niemiec i Austro-Węgier.
Wesoła podróż
Odjazd Lenina z Zurychu nie był żadną tajemnicą. 9 kwietnia 1917 r. na dworzec przyszła spora grupa zwolenników wodza bolszewików. Przyszli też przeciwnicy, ale ich krzyki zostały zagłuszone „Międzynarodówką”, śpiewaną w różnych językach.
W końcu do wagonu wsiadło 32 rosyjskich emigrantów z Włodzimierzem Iljiczem na czele. Rozkładowy pociąg ruszył o 15.10 i po około dwóch godzinach dotarł do przygranicznej niemieckiej stacji Gottmandingen. Dopiero tam podróżni przesiedli się do specjalnego wagonu podstawionego przez Niemców. Trzy z czterech par drzwi w wagonie zostały zaplombowane na prośbę Lenina, który kazał też narysować białą kredą linię, oddzielającą przedziały zajmowane przez bolszewików od przedziału, do którego wsiadło dwóch oficerów niemieckiego Sztabu Generalnego.
Szwajcarscy celnicy skonfiskowali posiadane przez pasażerów wiktuały, więc na stacjach gazety, jedzenie, mleko dla jadących pociągiem dzieci rewolucjonistów i piwo dla ich rodziców kupował Platten. W „rosyjskiej” części wagonu została jedna toaleta. Po kryjomu korzystali z niej też palacze, którym Lenin zabronił palić w wagonie. Do ubikacji szybko zaczęły ustawiać się kolejki, wybuchały spory. Wódz rozwiązał problem w autorytarny sposób – przydzielając po uważaniu „karty wstępu” uprawniające do korzystania z toalety. Osobne dla „zwykłych” użytkowników i dla palaczy. Podróżni spędzali czas na politycznych dyskusjach, czytaniu i śpiewaniu rewolucyjnych pieśni.
Podróż przez Niemcy przebiegła szybko, pociąg zatrzymywał się tylko dla uzupełnienia węgla i wody w parowozie. Niemiecka prasa nie informowała o przejeździe rewolucjonistów, więc nikt nie witał ich na dworcach. W nocy z 11 na 12 kwietnia bolszewicy przybyli do Sassnitz na Rugii, gdzie przesiedli się na statek „Drotting Victoria”, płynący do Szwecji. Tam kontynuowali podróż zwykłym pociągiem, witani przez zwolenników lewicy. W Sztokholmie na bolszewików czekali dziennikarze i fotoreporterzy, a burmistrz miasta zaprosił Lenina na uroczyste śniadanie.
Lenin pożyczył pieniądze na podróż od szwedzkich socjaldemokratów i od rosyjskiego konsula, żeby oddalić podejrzenia, że finansują go Niemcy. Demonstracyjnie odmówił też spotkania z Parvusem. Wysłał jednak do niego Radka, który konferował z nim cały dzień.
Ze stolicy Szwecji bolszewicy pojechali pociągiem do przejścia granicznego Haparanda – Torni, na granicy Szwecji z Wielkim Księstwem Finlandii, pozostającym jeszcze w granicach Rosji. Tam przesiedli się na sanie, którymi dotarli do Helsinek, a stamtąd pociągiem dostali się do Piotrogrodu. Na Dworcu Fińskim Lenin pojawia się 16 kwietnia o 23.10, owacyjnie witany przez bolszewików i członków rad robotniczych i żołnierskich. Orkiestra gra Marsyliankę, wszędzie wywieszono czerwone flagi. Następnego dnia wygłasza swoje słynne tezy kwietniowe, które zresztą spisał podczas podróży ze Szwajcarii. Ich myślą przewodnią jest obalenie Rządu Tymczasowego, w którego siedzibie – Pałacu Taurydzkim – Lenin owe tezy wygłosił.
Niemiecki agent?
Wokół podróży Lenina ze Szwajcarii do Rosji w „zaplombowanym wagonie”, narosło wiele mitów. Walnie przyczynił się do tego Winston Churchill swoim stwierdzeniem, że bolszewicy przez Niemcy byli transportowani izolowani jak „zarazki dżumy”, żeby wywołać zarazę w Rosji. W rzeczywistości podobną drogę przebyło jeszcze kilkuset innych wygnańców politycznych z różnych ugrupowań, w tym mienszewików, eserów i anarchokomunistów.
W samej Rosji fakt przyjazdu Lenina przez Niemcy i przy ich pomocy był powszechnie znany, ale początkowo nie wywołał większych reperkusji. Bolszewicy byli wówczas politycznym planktonem. Być może dlatego rosyjscy politycy, mimo że znali dotychczasową działalność Lenina i jego poglądy, w zasadzie nie zrobili nic, aby mu przeszkodzić. Odbyły się jedynie niewielkie demonstracje w Piotrogrodzie.
Głośniejsze oskarżenia o kolaborację bolszewików z Niemcami pojawiły się dopiero w lipcu 1917 r., po pierwszej siłowej próbie przejęcia przez nich władzy. Jej niepowodzenie zmusiło Lenina do ukrywania się, a potem ucieczki do Finlandii, skąd wrócił bezpośrednio przed rozpoczęciem Rewolucji Październikowej. Działanie na rzecz Niemiec było też istotną motywacją do walki z bolszewikami dla wielu „białych”, zwłaszcza byłych carskich oficerów.
Lenin z pewnością nie był niemieckim agentem. Działał na własny rachunek, a jego głównym celem było wywołanie proletariackiej rewolucji, choćby doprowadzając po drodze do upadku Rosję. Niemiecką pomoc przyjmował zgodnie ze swoją pokrętną, rewolucyjną logiką, która pozwalała brać pieniądze od wrogów, żeby kupić sznur, na którym w sprzyjającym momencie się ich powiesi.
Sam wódz tak tłumaczył to partyjnym towarzyszom w kwietniu 1917 r.: „Chcecie mnie przekonać, że robotnicy nie zrozumieją moich tłumaczeń, że trzeba było wykorzystać każdą możliwą drogę, żeby dostać się do Rosji i wziąć udział w Rewolucji. Chcecie mnie przekonać, że jakimś oszczercom uda się zwieść robotników i przekonać ich, że my, starzy, doświadczeni rewolucjoniści, działamy na korzyść niemieckiego imperializmu. Koń by się uśmiał”.
Podobnie myśleli niemieccy dowódcy i Wilhelm II, przekonany, że zdoła wykorzystać wodza bolszewików do swoich celów. Prawie mu się udało. Zawarty w marcu 1918 r. Traktat Brzeski w zasadzie rozstrzygał prawie czteroletnie zmagania na wschodzie Europy zdecydowanie na korzyść Niemiec. Nie docenił jednak siły rosyjskich żywiołów, do których rozpętania się przyczynił. W końcu też zapłacił za to koroną, Niemcy nieco ponad 20 lat później największą klęską w historii, a świat kolejną wojną.
Jak wiele razy wcześniej (i później) niemiecko – rosyjska współpraca zakończyła się totalną katastrofą.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.