PIOTR WŁOCZYK: Lekarz, który wprowadził oznaczenie grup krwi, odkrywca szczepionki przeciw tyfusowi czy może twórca pierwszej skutecznej szczepionki przeciwko polio? Kto zasługuje na pierwsze miejsce w panteonie Polaków, którzy mieli największy wpływ na rozwój medycyny?
DR HAB. N. MED. BARBARA BRUZIEWICZ-MIKŁASZEWSKA: Bardzo trudno wybrać tu jedno nazwisko. Wszyscy wspomniani przez pana naukowcy – Ludwik Hirszfeld, Rudolf Weigl oraz Hilary Koprowski – wnieśli ogromny wkład w rozwój medycyny, a ich badania uratowały niezliczoną rzeszę istnień ludzkich na całym świecie.
I wszyscy oni otarli się o Nagrodę Nobla, choć nie wszyscy byli lekarzami.
Profesor Weigl był biologiem, a nie lekarzem, ale dzięki niemu medycyna zyskała potężną broń w walce ze śmiertelnie groźną chorobą, która przez stulecia była zmorą ludzkości. Chociaż z pochodzenia nie był Polakiem – miał korzenie czesko- -austriackie – to jednak zawsze z dumą podkreślał, że czuje się Polakiem. Był to doskonały przykład „Polaka z wyboru”.
Profesor Weigl w latach międzywojennych oraz w czasie drugiej wojny światowej cieszył się olbrzymim prestiżem w środowisku naukowym. Był on twórcą instytutu badawczego, w którym doskonalono sposoby zwalczania tyfusu. Do lwowskiego instytutu prof. Weigla zjeżdżali naukowcy z całego świata, by lepiej poznać najnowsze metody przeciwepidemiczne. Jego szczepionka nie tylko uratowała tysiące ludzi – być może nawet miliony – na świecie, lecz także dzięki instytutowi uratowało się wielu lwowian, którzy pracowali u prof. Weigla w charakterze „karmicieli wszy”. Była to autorska metoda prof. Weigla, który hodował w ten sposób bakterie powodujące tyfus. Okupantom zależało na jak największej produkcji tego specyfiku, więc wykorzystując to, prof. Weigl mógł ochraniać ludzi szczególnie narażonych na aresztowanie. Przez jego instytut przewinęło się bardzo wielu członków polskiego podziemia. Jakby tego było mało, prof. Weigl narażał swoje życie w jeszcze inny sposób – w czasie okupacji niemieckiej przekazywał nielegalnie szczepionkę na tyfus do gett, gdzie, jak wiadomo, warunki sanitarne były fatalne ityfus zbierał straszne żniwo wśród więzionych tam Żydów.
Patrząc na jego dorobek, ciężko zrozumieć, że prof. Weigl nie dostał Nobla...
Profesor Weigl stworzył całą kuźnię talentów. W jego instytucie tyfusowym we Lwowie pracował m.in. prof. Tadeusz Baranowski, lekarz, wielki biochemik, który – nawiasem mówiąc – również otarł się o Nobla. Profesor Baranowski, późniejszy rektor Akademii Medycznej we Wrocławiu, pracował w Stanach Zjednoczonych z noblistami i odkrył ważny enzym, który nazwany został „enzymem Baranowskiego”.
Wspomniany przez pana prof. Hilary Koprowski także był bardzo blisko Nobla, ale niestety nie został w ten sposób uhonorowany. Tymczasem jego osiągnięcia dla medycyny były absolutnie kluczowe.
W 1950 r. stworzył on pierwszą skuteczną szczepionkę przeciwko wirusowi polio, wywołującemu chorobę Heinego-Medina. Jak wyglądały pod tym względem czasy sprzed szczepionki Koprowskiego?
Heinego-Medina to choroba układu nerwowego, która powoduje paraliż. Najstraszniejszy przebieg ma porażenie mięśni odpowiadających za oddychanie. W 1957 r. byłam szczepiona przeciw chorobie Heinego-Medina. Był to dar od prof. Koprowskiego dla polskich dzieci. Ufundował on dużą partię szczepionki z własnych pieniędzy, widząc, jakie żniwo zebrała ostatnia epidemia tej choroby. Śmiało możemy założyć, że uratował on tysiące dzieci w samej Polsce, a przecież jego szczepionki używane były też na wielką skalę m.in. w Afryce.
Dziś to właściwie zapomniana choroba, ale przecież nieco ponad pół wieku temu Heinego-Medina była postrachem rodziców na całym świecie.
Tak, w społeczeństwie panował wielki strach, każde dziecko mogło na to zachorować i ulec paraliżowi lub umrzeć. Miałam starszych kolegów, którzy przemieszczali się z ogromnym trudem w swoich ortopedycznych uprzężach... Nawiasem mówiąc, prof. Kazimierz Czyżewski, chirurg, wykładowca Akademii Medycznej we Wrocławiu, przetłumaczył z języka francuskiego wstrząsające wspomnienia chorej na chorobę Heinego-Medina pt. „Doktorze ratuj”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.