Do trzech razy sztuka

Do trzech razy sztuka

Dodano: 
Pomnik Jana Kasprowicza na skwerze Jana Pawła II w Inowrocławiu
Pomnik Jana Kasprowicza na skwerze Jana Pawła II w InowrocławiuŹródło:PAP / Tytus Żmijewski
Łukasz Czarnecki | Jan Kasprowicz uważany jest za jednego z najwybitniejszych polskich poetów.

Już współcześni zachwycali się jego twórczością, jednak sława literacka nie szła w parze ze szczęściem w życiu prywatnym. Wokół każdego fachu narósł zestaw stereotypów określających cechy, którymi wedle opinii publicznej powinni się wykazywać uprawiający go ludzie. I tak marynarz koniecznie musi mieć papugę, a jeśli tej mu braknie, to przynajmniej ramię pokryte tatuażami; wykładowca uniwersytecki nosić marynarkę z łatami na łokciach; a poeta być wiecznie zakochanym, najlepiej nieszczęśliwie.

To ostatnie przekonanie jest zadziwiająco długowieczne, sięga bowiem korzeniami aż do I w. p.n.e., gdy Katullus żalił się w swych wierszach na niewierność pięknej Lesbii, a ugruntowało w średniowieczu, kiedy każdy trubadur musiał koniecznie mieć damę swego serca, do której wzdychał bez szans na wzajemność. Stereotyp jest tak silny, że bywało nawet, iż artyści cieszący się bujnym i udanym życiem miłosno-erotycznym czuli się w obowiązku udawać, że cierpią z powodu rzekomo ponoszonych na tym polu porażek. Adam Mickiewicz wiersze o wyniszczającym uczuciu do Marii Wereszczakówny pisywał w przerwach między kolejnymi sesjami zażywania rozkoszy cielesnych w łożu starszej od niego ponętnej mężatki Karoliny Kowalskiej.

Jan Kasprowicz niczego udawać nie musiał – jego dwa pierwsze małżeństwa zakończyły się totalną porażką, a ostatnią życiową partnerkę spotkał, gdy była ona w wieku, który dziś zakwalifikowałby ową znajomość jako pedofilię. Kiedy zaś panna ciut podrosła i stanęła z o 32 lata starszym od niej poetą przy ślubnym ołtarzu, to koniec końców i ona przyprawiła mu rogi.

Małżeństwo i rozwód w wersji instant

Jedno Janowi Kasprowiczowi trzeba przyznać – już od dziecka miał pod górkę. Urodził się w roku 1860 w rodzinie niepiśmiennego chłopa spod Inowrocławia. Jego rodzice byli ludźmi ubogimi. Przyszły autor „Hymnów” miał aż 13 rodzeństwa. Jako że wykazywał chęć nauki, posłano go do szkół – został uczniem inowrocławskiego gimnazjum, do którego musiał codziennie maszerować pieszo przez wiele kilometrów. Kasprowiczów nie było stać na wynajęcie mu pokoju na stancji. Chłopiec chodził więc, cierpiąc w chłodniejsze miesiące, na które wszak przypada w większości rok szkolny – zimno i wilgoć. Skończyło się to poważną chorobą gardła, która powracać miała później co jakiś czas przez całe jego życie. Istnieje legenda, że w dzieciństwie poeta pochorował się pewnego razu tak ciężko, że znalazł się wręcz nad grobem, a to, że mimo wszystko w nim nie skończył, rodzina przypisała interwencji św. Walentego. Jeśli starożytny męczennik naprawdę ocalił chłopca, był to, jak można przypuszczać po późniejszych perypetiach Jana z kobietami, jedyny raz, gdy patron zakochanych zainteresował się jego losem.

Artykuł został opublikowany w 34/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Źródło: DoRzeczy.pl